34.

2.2K 94 120
                                    

19:01

ASHTON'S POV.

Idę przez lotnisko, jednocześnie szukając Emily i jej mamy.

Nawet nie wiem jakim cudem zgubiłem je w samolocie w tłumie pięciu ludzi.

Skanowałem wszystkie twarze, próbując rozpoznać tą jedną. Odwracałem się za siebie, patrząc czy nie pominąłem jakiejś twarzy. Nic.

Spojrzałem z powrotem przed siebie i gwałtownie stanąłem. Czułem, jakby ktoś usiadł mi na klatce i odebrał dostęp do tlenu. Moje serce przyspieszyło.

Przede mną stała Lauren i Harry.

Wstrząsnął mną głośny szloch. Po tylu latach, widzę ich całych i zdrowych. Praktycznie nic się nie zmienili, tylko urośli.

Patrzyli prosto na mnie, jakby nie wierzyli własnym oczom.

Zaraz jednak moje szczęście zaćmiła złość.

Wróć. Wściekłość.

Widok Luke'a i Michael'a za nimi odebrał mi mowę. Miałem ochotę podejść do nich i ich zabić. Za to, co zrobili mi, mojej mamie i rodzeństwu.

Tylko czemu nie mogłem się ruszyć? Zamiast tego, poczułem jakby ktoś próbował zwrócić moją uwagę. Odwróciłem sie w bok ale nikogo nie było.

Spojrzałem znowu przed siebie, ale oni zniknęli. Dokładnie tak samo jak moja nadzieja. Miałem ochotę upaść i zacząć wyżywać się na wszystkim. Dlaczego to się przytrafiło akurat mi?

-Ashton!

Usiadłem gwałtownie, łapiąc łapczywie powietrze. Czyli to był tylko sen? Czy jeszcze kiedyś ich zobaczę?

-Co się stało? -wyglądała na taką bezbronną. W jej oczach widziałem troskę, gdy patrzyła na mnie. -Płakałes przez sen. -gdy to powiedziała wytarła palcami moje policzki.

-Śniła mi się Lauren i Harry. -powiedziałem szeptem.

-Kto?

-Moje rodzeństwo. -na myśl o tym miałem ochotę rzucić wszystko i skoczyć z mostu.

-Oh. -Emily zmarszczyła brwi. -Musimy wysiadać. Już jesteśmy.

Kiwnąłem głową i wyszliśmy na lotnisko. Było dokładnie takie samo jak w moim śnie.

-Nathan ma po nas przyjechać. -oznajmiła Rosalie, matka Emily. -Tez nie jest stąd. Jest ze Stanów. -zwróciła się do mnie. W odpowiedzi kiwnąłem głową.

Odebraliśmy nasze walizki i ruszyliśmy w kierunku wyjścia z lotniska. Zanim jednak wyszliśmy, usłyszałem głośny pisk.

Zanim zdążyłem cokolwiek ogarnąć, obok mnie przeleciało coś z prędkością światła.

Szybko się okazało ze tym czymś była Emily. W biegu rzuciła się w ramiona jakiegoś szatyna, który patrzył na nią z uśmiechem. Złapał ją w ostatniej chwili, jednak pod wpływem prędkości dziewczyny zachwiali się i upadli na podłogę głośno się śmiejąc.

Czemu nie mogę być na miejscu tego chłopaka?

-To jest właśnie Nathan. -obok mnie stanęła Rose. -Są kuzynostwem, mieli najlepszy kontakt w dzieciństwie.

-Widać ze łączy ich coś mocnego. -wcale nie czuje się zazdrosny.

-Oj tak. Kiedyś byli nierozłączni, bo Nate mieszkał w Sydney. Wyprowadził się jednak, bo dostał się na wymarzone studia. To był jej najgorszy czas...

Want You Back /A.IOnde as histórias ganham vida. Descobre agora