Epejsódion VII

70 8 19
                                    

       Soul Society ogarnęła pożoga. Niemalże nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. To stało się tak nagle, bez żadnej przyczyny. Bez żadnego znaku. Gotei 13 nie było na to przygotowane. A niebo było takie piękne, takie błękitne. Zupełnie jakby nic się nie stało. Słońce obmywało każdy budynek, każdy listek trawy. Jak i setki strużek rubinowej krwi, która wartkim strumykiem płynęła po ścianie. Ozdabiała blade wargi mężczyzny.

– Kapitanie Aizen! — w ciemnych oczach brunetki błyskała rozpacz – KAPITANIE AIZEN! — porucznik piątej dywizji klęknęła na ziemi. Złotowłosa, która stała niewiele za nią spoglądała na dziewczynę niespokojnie. Nawet białowłosy Hitsugaya Toshirō był zaniepokojony, tak samo jak blondyn towarzyszący mu – Kira Izuru. Jedynie na niewzruszonego wyglądał porucznik siódmej dywizji – Tetsuzaemon Iba. Cisza przerywana przez rozpaczliwe nawoływania Hinamori Momo była przerażająca. Jednak nic nie może trwać wiecznie.

– A co to za hałasy z samego rana? — rozległ się głos uśmiechniętego lisio srebrnowłosego Ichimaru Gina. Nie wyglądał na przejętego całą sytuacją, mimo że doskonale widział to, co stało się z Aizenem Sōsuke.

– Czy coś złego się stało, że zebrało się tu tyle osób z Gotei? — towarzysząca lisowi machoniowowłosa oficer spytała na głos, jednocześnie zerkając na brunetkę, która już sięgała dłonią do rękojeści swojej Tobiume. Wzrok dziewczyny specjalnie miał prowokować. Chciała walki. Wiedziała, że wszystko to robi dla Aizena i jego planu.

– Hajike, Tobiume! — porucznik wrzasnęła, spoglądając nienawistnie na swoją przyjaciółkę. Jednak chwilę potem jej wzrok wylądował na srebrnowłosym kapitanie trójki.

–A może to ty zabiłeś Kapitana Aizena?! — dziewczyna syknęła wściekle.

– Dlaczego Kapitan Ichimaru miałby to robić? Pomyśl, Hinamori-san. — błękitne oczy błysnęły, jednak jej ekspresja była neutralna. Nie chciała pokazywać żadnej emocji. Nie chciała dawać nikomu satysfakcji.

– Kōya, ty zdrajczynio! Jak mogłaś!? A może ty wraz z Ichimaru to zrobiliście!? — w końcu ostrze Tobiume spotkało się z klingą Shiranui. Jednak to nie trwało za długo, gdyż mahoniowowłosa szybko wylądowała na ziemi. A na jej miejscu stał blondyn. W jego lazurowych oczach dało się dostrzeć niesmak. Wiedział co ma zrobić.

— Momo. Moim obowiązkiem jest obrona mojego Kapitana. Nie ważne przed kim. A ty, Akisuki. Nie potrzebna mi twoja pomoc. – Izuru oznajmił chłodno – Omote o agero, Wabisuke. — katana porucznika natychmiast nabrała nieregularnych kształtów. Wykrzywiła się. Kōya jedynie przyglądała się walce Izuru Kiry i Hinamori Momo. Dziewczyna szybko została złapana przez złotowłosą Matsumoto, gdy tylko turkusowooki Hitsugaya wbiegł między dwójkę poruczników, którzy toczyli bój.

– Wtrącić całą trójkę do aresztu. — oznajmił chłodno Hitsugaya Toshirō. Akisuki bała się. Nie wiedziała co ją czeka w miejscu, do którego zmierzała. Czy rzeczywiście powinna?

     
                            ★★★

     Zupełnie ciemne pomieszczenie. Za dziewczyną nie było zupełnie nic. A przed nią wyglądające na cienkie kraty. Już zdążyła zatęsknić za wolnością, mimo że była tu dopiero kilka godzin. Zapewno Sachi jest na nią bardzo zła. Jednak nie żałowała, musiała to zrobić. Było to warte nawet odsiadki w tym miejscu. Była bezradna, tak jak i znudzona. Ale to nie mogło trwać wiecznie.

– Ne, ne. Szczeniaku. — usłyszała znajomy szept. Natychmiast podeszła do krat, by zobaczyć lśniące w świetle księżyca, srebrne włosy. Dziwiła się, że nie wyczuła Kapitana trójki.

– Kapitanie Ichi...— szybko zostało jej przerwane, a lis zamachał kluczem, który dałby jej wolność. Akisuki była zadowolona z obrotu spraw. W końcu była już wolna. Po cichu wydostali się z budynku, by wyruszyć w stronę Rukongai, gdzie byli bezpieczni. Pewni, że nikt ich nie zauważy.

 ᴋᴀᴛʜᴀʀsɪs » bleach Where stories live. Discover now