31 wersja odmieniona.

6.3K 388 201
                                    


Jego szczęście ewidentnie nie mogło trwać wiecznie. Jeszcze wczoraj zasypiał w ramionach Starka, a już o świcie wytrzepywał sobie szkło z czarnych, poplątanych włosów i leczył skaleczone ramię geniusza, który zasłonił mu twarz, gdy okna runęły na łóżko.

W pomieszczeniu znalazł się olbrzymi robot, który rozpadł się pod naporem jego rozwścieczonej mocy, ale z każdą chwilą przybywał kolejny i kolejny. Z każdym zniszczonym przeciwnikiem pojawiali się dwaj następni. To straszliwie przywodziło mu na myśl Hydrę, o której czytał, zaznajamiając się z mitologią grecką. Sam był teraz takim Heraklesem i z irytacji prawie trafił go szlag.

-Pospiesz się, Stark i wskakuj w zbroję- skarcił szorstko swojego towarzysza i zaatakował z większą siłą. Jeden z robotów umknął przed jego magią, ruszając na geniusza, który opuścił pomieszczenie, co dodatkowo go rozwścieczyło. Odpuścił sobie „strzelanie zielonym promieniem", jak śmiał się niedawno Barton i zaatakował sztyletami, pozwalając tym samym Tony'emu na wycofanie się.

Słyszał hałas z każdej strony, ściany trzęsły się pod naporem przeciwników, pod jego stopami drżała podłoga, która wkrótce zapadła się z hukiem. Mimo tego unosił się w powietrzu, a pod jego stopami falowała zielona magia, drgając, gdy nagle wyleciał za okno. W głowie pulsował mu cudzy krzyk, znał ten głos, skronie mu pulsowały, a strach złapał go za gardło, gdy nagle moc zniknęła spod jego stóp, by jak najszybciej mógł znaleźć się na dole.

Coś było nie tak, ból w jego głowie nasilał się z każdą chwilą, by potem znikać. Wszystko było jakieś znajome, by następnie stać się kompletnie obcym. Jego wzrok odruchowo podążał w stronę Starka. Starka, który z każdą chwilą znaczył coraz więcej i więcej na widok którego serce przyspieszało swój rytm, oczy błyszczały ekscytacją, a palce drżały, pragnąc dotknąć gorącej skóry kochanka, tak przyjemnej i znajomej. Tak bardzo pragnął być obok niego, myśli o akceptacji ze strony Odyna nigdy nie były tak dominujące, jak chęć trwania u boku mężczyzny, który ofiarował mu tak wiele i który potrafił dostrzec w nim nie Kłamcę, a Lokiego, boga ognia. Asa, w którym skrywała się bestia, a mimo tego Anthony potrafił dotykać błękitnego ciała, całować je i szeptać o jego pięknie, choć on sam czuł się bestią. Teraz również spojrzenie omiotło okolicę, poszukując znajomej twarzy, a w międzyczasie natrafiając na Thora, który swym młotem niszczył przeciwnika za przeciwnikiem, choć tych wciąż przybywało. Clint, towarzysząc mu wiernie w boju, strzelał do robotów wybuchającymi strzałami, a Iron Man, jego Iron Man strzegł rannej kobiety spoczywającej u jego stóp. Ramię Romanov krwawiło obficie, poszarpane i praktycznie wyrwane z barku, a z jej klatki piersiowej sterczało ramię robota.

Hulk przeskoczył nagle nad nim, zmiatając z jego pola widzenia sześciu przeciwników, co pozwoliło mu zbliżyć się do rannej i klęknąć przy niej.

-Ciii- mruknął, gdy jej oczy otworzyły się szerzej z powodu szoku. Po kim, jak po kim, ale po Lokim nie spodziewała się pomocy, nie spodziewała się nawet, że włączy się do walki... Jednak prędko doszła do wniosku, że naprawdę musiał pokochać Tony'ego, skoro wciąż tu był, skoro mieszał się w nie swoją wojnę. Z rozchylonych ze zdumienia ust popłynęła krew, pozwoliła jednak, aby jednym, szybkim ruchem wyjął z niej metalową, pokrytą białym, w dotyku przypominającym skórę materiałem rękę. Zielony promień magii wniknął w nią, tamując krwawienie i to musiało wystarczyć... Zdecydowanie musiało, zważywszy na to, że coś z hukiem uderzyło go w głowę, pozbawiając przytomności.

***

Loki ocknął się, leżąc na łóżku, o którego zagłówek opierał się Thor. Dotąd mógł z jego twarzy czytać, jak z otwartej księgi, lecz dziś była pusta, ani odrobiny radości, nawet kropli smutku. Był pusty, niewyraźny i bez wątpienia przemęczony.

Niewola (FrostIron)Where stories live. Discover now