prolog

588 83 44
                                    

(a/n: dla mnie nie jest to przerażające, ale jeżeli ktoś ma słabszą psychikę do takich rzeczy, to zalecam nie czytać tego ff. wszystko robisz na WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ)

 wszystko robisz na WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ)

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zbliżała się dwudziesta trzecia. Na dworze było ciemno, księżyc świecił jasno, a ulice oświetlone były lampami, które emitowały delikatnym, słabym światłem. Okolica ta znana była z tego, że było na niej spokojnie, cicho i rzadko kiedy, ktokolwiek tamtędy się poruszał.

W pobliżu nie było żadnego mieszkalnego bloku ani domków jednorodzinnych. Znajdowały się tu jedynie opuszczone fabryki i nieczynne sklepy. To właśnie dlatego żadna żywa dusza nie witała w tych rejonach.

Bo chociaż z pozoru było tu spokojnie, ludzie bali się zapuszczać w odosobnione miejsca.

Zawsze gdzieś z tyłu ich głowy mrugała czerwona lampka, ostrzegająca przed potencjalnymi złodziejami czy mordercami. A przez ostatnie dni ta mrugająca lampeczka zamieniła się w wyjącą syrenę, bowiem już od dwóch tygodni znikali młodzi uczniowie, a jakikolwiek znak po nich ginął wraz z nimi. Policja pracowała ciężko już od pierwszej informacji o zaginięciu, ale nigdy nie mogli trafić na jakiś trop. Matki dzieci płakały, tracąc każdą nadzieję na ich powrót.

I to właśnie było odpowiednie zachowanie. Po co miały wierzyć, że ich już dawno martwe pociechy wrócą?

Morderca idealnie zadbał o każdy szczegół porwania i pozbycia się ciała, a nikt nawet nie domyśliłby się, co tak naprawdę stało się z ofiarami. Nikt nie będzie podejrzewał też kto mógłby być owym mordercą.

Bo takich ludzi jak on się nie podejrzewa.

Z jednego z budynków na tej cichej jak polana w bezwietrzną, ciepłą noc, ulicy, wydobył się przeraźliwy, błagający o pomoc krzyk. I nawet jeżeli ktoś, nie wiadomo po co, tędy by przechodził, nie usłyszałby go. Ściany starej fabryki kimchi były zrobione ze zbyt grubego betonu, który nie przepuszczał nawet głośnych dźwięków. Dlatego była to idealna kryjówka dla psychopaty lubiącego słuchać jak jego ofiara krzyczy i błaga o pomoc, a on bez mrugnięcia, łamie jej palce, bądź podpala żywcem.

W pokoju na drugim piętrze, dokładnie po lewej stronie, kiedyś mieścił się magazyn na składniki potrzebne do przyrządzenia tradycyjnego koreańskiego dania, teraz jednak stało tam pojedyncze krzesło, a na nim siedziała związana dziewczyna o długich, sięgających do pasa, brązowych włosach. Jej czekoladowe oczy były zamknięte, a spod powiek wypływał wodospad łez. Pomalowane czerwoną szminką usta krwawiły od przygryzania, przez co na zębach zostały jej ślady po pomadce.

Dziewczyna była już zmęczona. Siedziała tak od dobrych czterech godzin. Gardło bolało ją od głośnego krzyku, ze związanych nadgarstków i kostek sączyła się krew przez ciągłe próby uwolnienia. Niestety węzły były zbyt mocno zawiązane, wrzynając się nastolatce w skórę, drażniąc ją. Czuła też ból kręgosłupa od długiego siedzenia w tej samej pozycji.

souls eater ⸙ j.jg×k.thWhere stories live. Discover now