Rozdział 1

534 84 12
                                    

Siedział znudzony w poczekalni, słuchając krzyków z różnych gabinetów. I choć nie miał z nimi nic wspólnego, to coś go zabolało w klatce piersiowej, gdy słyszał błagania przerażonego dziecka, które wpadało w coraz większą panikę.

Cicho wzdychał i żałował, że nie zabrał ze sobą słuchawek. W obecnej sytuacji byłyby dla niego wybawieniem, którego panicznie potrzebował. Rozglądał się po korytarzu, szukając miejsca, gdzie mógłby się choć na chwilę udać. Zamiast tego dostrzegł młodego mężczyznę z małym chłopcem, który kurczowo trzymał się jego dłoni i rozgląda na boki.

Opadł bezsilnie na niewygodne krzesło, wiedząc, że pacjenci, którzy dopiero weszli, będą kolejną szpilką, która wbijała się w jego serce z ogromną siłą. Jakby chciała przebić je na wylot, lecz była zbyt krótka, by spełnić swoje marzenie.

Nieznajomy usiadł z małym chłopczykiem naprzeciwko niego i posadził go sobie na kolanach, z rozczuleniem patrząc na jego zaspaną buzię, która w okolicach ust była brudna od czekolady.

Dopiero wtedy dostrzegł podobieństwo, które sprawiło, że na jego ustach zakwitł delikatny uśmiech. To właśnie tę dwójkę spotkał w święta przy wielkiej choince, która ozdabiała niewielki fragment miasta. To od tego chłopca dostał lizaka, by zabić swoje smutki cukrem zawartym w kolorowej, malutkiej kuleczce na białym patyczku. 

Ostatecznie nie zjadł go, choć właśnie dlatego został mu on podarowany. Nie mógł, mimo wszystko coś mu podpowiadało, by zostawił sobie jakąś pamiątkę po tajemniczej dwuosobowej rodzince, która pomimo jedynie chwilowej rozmowy, poprawiła mu humor w ten samotny, wigilijny wieczór. 

— Wszystko w porządku? — zapytał nagle nieznajomy, ciepło uśmiechając się w stronę chłopca. Dłonią przeczesał jego włosy, wtulając go w siebie nieco bardziej.

I wtedy Jungkook miał wrażenie, że nie ma bardziej idealnego i słodkiego widoku od tego, który miał właśnie przed sobą. Mężczyzna wpatrywał się w swojego podopiecznego jak w najcenniejszy kamień na świecie, który tylko on posiadał.

Blond włosy wyciągnął z kieszeni mokre chusteczki i delikatnie wyczyścił skórę dookoła ust chłopca, pokazując mu, by oblizał wargi, co mały zaraz uczynił, szeroko się przy tym uśmiechając.

— To już ostatnia wizyta, skarbie — wyszeptał nieznajomy. — Już nie będziemy tu przychodzić, dobrze?

— Mhm... — odpowiedział cicho chłopiec, przecierając dłonią oczy.

— Nie trzyj oczek. Będą cię piekły później.

— Ale chyba coś mam w prawym oku...

— Pokaż — delikatnie uniósł powiekę chłopca, dokładnie przyglądając się jego gałce ocznej.

Słowa, które ten chłopak wypowiadał, przepełnione były słodkością i troską, przez co Jungkook miał wrażenie, że za chwilę rozpłynie się pod ich wpływem. Uśmiechał się nikle, żałując, że jego rodzice tak o niego nie dbali.

Nie oznaczało to jednak, że kompletnie nie opiekowali się swoim potomkiem. Dużo pracowali, co na samym początku doprowadzało Jeona do płaczu. W końcu był dzieckiem, potrzebował uwagi osób najbliższych. Jednak teraz zrozumiał, że robili to dla niego i czuł się głupio, że nie wierzył swojemu starszemu bratu, który od zawsze powtarzał, że to dla jego dobra.

Wszelkie luksusy były możliwe dzięki ich ciężkiej pracy. Nowe ubrania, komórka, laptop, konsola i inne jego zachcianki były spełniane właśnie dzięki nadgodzinom, które oboje często brali.

Niestety, pewnego dnia jego matka z nieznanych mu powodów zamknęła się w sobie, obdarowując swoje dzieci jedynie smutnym uśmiechem przed snem. I choć mówiono mu, że jest w porządku, on wiedział, że tak nie było. Widział to w jej oczach.

Kiddie ⚛ j.jk+p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz