16. Gdy próbujemy działać

402 20 2
                                    



Salazar wypalał klątwę za klątwą usiłując trafić wciąż uciekającego Gryffindora. Zdawał sobie sprawę, że gdy tylko opuszczą bibliotekę i jej ciasne zakamarki jego przewaga drastycznie spadnie. Jego były przyjaciel był od niego dużo lepszy w walce na otwartej przestrzeni. Sam szczycił się wielkim sprytem i niecnymi zagraniami jednak to nie był jego pierwszy pojedynek z tym człowiekiem i oboje znali swoje największe wady. Godryk nie znosił ciasnoty... małych pomieszczeń, w których nie mógł używać czarów o wielkiej sile rażenia bo sam by wtedy ucierpiał. Musiał zatrzymać go w bibliotece, choć z bólem pozwalał na rozwalanie regałów.

- Zapłacisz mi za wszystko - wysyczał wściekły pojawiając się w tym samym przejściu co jego przeciwnik.

- Ile razy już to słyszałem. Zaczynasz się powtarzać - Godryk postawił tarczę która odbiła pierwsze dwa zaklęcia jednak już następne przebiły się przez osłonę. Tak, nigdy nie był dobry w zaklęciach ochronnych choć i tak jego czary były dużo silniejsze niż zwykłych ludzi.

- Tym razem mi się uda. - Slytherin wypalił kolejne dwa zaklęcia. Już nie pamiętał kiedy ostatni raz używał głośno inkantacji. Helga zawsze była o to na niego wściekła. Ile razy chciała poznać używane przez niego zaklęcia a ten jak na złość nigdy ich nie wymawiał. Może i by jej powiedział, ale sam nie wiedział jak w ogóle nazwać te czary. One po prostu same z siebie do niego przychodziły.

Mocny wybuch rozwalił ścianę za nim. A nie. To on rozwalił tą ścianę przelatując przez nią na korytarz. I tyle by było z jego przewagi. Podniósł się szybko ignorując ból i wystrzelił kilkoma klątwami tnącymi w wciąż wirujący pył. Głośne przekleństwo utwierdziło go w przekonaniu, że trafił. Teraz tylko poczekać aż pojawi się jego przeciwnik.

Jednak gdy cały pył opadł Salazar nie dostrzegł nigdzie Gryffindora. Znając tego faceta tyle czasu był absolutnie pewien, że wykorzystując zasłonę pojawi się gdzieś obok niego. A tu cisza.

Ostrożnie zajrzał przez dziurę szukając przeciwnika a tu jednak pustka. Dopiero po chwili zobaczył Godryka leżącego na podłodze z wielką kałużą krwi wokół siebie.

- Dobry Merlinie, wygrałem - szepnął do siebie. - Chwila, zaraz...

Przeskoczył nad kawałkami ściany i stanął obok poturbowanego mężczyzny.

- Godryk? Żyjesz ty? - szturchnął go nogą jednak ten nawet nie drgnął. Dopiero teraz zauważył rozcięcie na szyi Gryffindora z którego obficie lała się krew. - Niemożliwe...

Wiedział, że był świetnym Uzdrowicielem, w końcu niezliczoną ilość razy ratował przed śmiercią nie tylko resztę Założycieli ale też i swoich szpiegów lecz w tej chwili nie był w stanie nic zrobić. A przecież dopiero co ściągnęli tego kretyna z zaświatów. Nie mógł mu teraz zejść...

- Skucha.

- Co?!

Salazara tak zaskoczyły słowa byłego przyjaciela, że nie zdążył zareagować gdy ten otworzył oczy. Znów uderzył w ścianę czując jak różdżka Godryka Przecież-Go-Cholera-Prawie-Zabiłem Gryffindora wbija mu się w szyję.

- Wiesz co, prawdziwy czarodziej walczy bez różdżki - mruknął oskarżycielsko.

- Prawdziwych czarodziejów została już tylko dwójka - Godryk wzruszył ramionami. - Poza tym ja ją lubię. No i ty też jeszcze masz swoją.

- Oszukiwałeś.

- Jak ty zawsze w przeszłości.

- Kto by pomyślał że ty dzielny lew, chluba Hogwartu i tak dalej zachowa się jak wąż. Przebiegły Gryffindor, kto by się spodziewał?

Harry Potter I Obudzona NadziejaWhere stories live. Discover now