Hope P.O.V
Po całej sytuacji ratowania Josie zaprowadziliśmy ją (a raczej Theo ją zaniósł) do szkoły gdzie czekał na nas już doktor Saltzman razem z Lizzie i matką dziewczyn. Po pewnym czasie nadal podczas tej samej nocy zeszłam na parter by sprawdzić jak ma się Josie więc skierowałam się do gabinetu. Drzwi były otwartę więc stanęłam w ich framudzę patrząc jak zapłakana kobieta kuca przed dziewczynami które też płaczą. Przysłuchuję się ich rozmowie.
-dziewczynki musicie to zrobić- namawia kobieta.
-ale ja nie dam rady- łka Josie patrząc na matkę z rospaczą.
- musicie dać radę. Nie chcę was krzywdzić- odpowiada kobieta trzymając córki za ręce.
-mogę spróbować oczyścić Panią, znaczy, wypędzić demona- przerywam ckliwą chwilę przez co cała czwórka razem z zapłakanym Alaricem spogląda na mnie.
-Hope wiesz że tak nie mo- zaczyna mężczyzna lecz młodsza córka mu przerywa.
-dasz radę to zrobić?- pyta z nadzieją Josie.
-tylko zawsze jest ryzyko- informuję wchodząc w głąb pomieszczenia.
-jakie ryzyko?- pyta teraz blądynka.
-jest możliwość że wszystko się uda i będzie dobrze ale może też być tak że- zaczynam tłumaczyć lecz mężczyzna mi przerywa.
-że zostaniesz wypędzona razem z demonem- kończy moją pypowiedź Saltzman a ja przytakuję.
-I tak nie mamy innego wyboru- stwierdza kobieta i podnosi się z klęczek.
-tylko dziewczyny potrzebuję- zaczynam lecz po raz kolejny ktoś mi przerywa.
-naszej pomocy?- kończy Lizzie na co spoglądam na nią groźnie.
-przestańcie mi przerywać.- mówię po czym wzdycham- ale tak, potrzebuję waszej pomocy.- stwierdzam podchodząc do trójki.- Josie, Lizzie wy będziecie łącznikami - informuję i łapię obie dziewczyny za ręce a one zaś swoją matkę.
Wzdycham i powoli zaczynam wypowiadać długie, skomplikowane zaklęcie i odchylając głowę do tyłu powtarzam je trzy razy. Przy drugim powtórzeniu słyszę krzyk kobiety lecz nie przerywam zaklęcia. Po chwili otwieram oczy i spoglądam na podłogę gdzie kobieta nadal trzymając dłonie córek szybko oddycha po czym podnosi na mnie wzrok.
-zadziałało?- pyta niepewnie.
-zadziałało- potwierdzam i lekko się do niej uśmiecham a dziewczyny od razu rzucają się na ziemię i przytulają kobietę.
-dziękuję Hope- mówi cicho Saltzman także podchodząc do córek i żony. Kiwnęłam tylko głową po czym ruszyłam do swojego pokoju chcąc zostawić rodzinę samą.
Alaric P.O.V
Gdy razem z Josette odprowadzamy dziewczynki do ich pokoju wychodzimy przed szkołę a ja nie wiem co powiedzieć.
-pokażesz mi gdzie do mnie przychodziłeś?- pyta cicho kobieta na co kiwam głową i ruszam na leśny cmentarz gdzie każdy przychodzi podczas dnia pamięci. Tamten nocy nie byliśmy tam sami. Właśnie wtedy poznałem kolejnego potwora który pragnął noża i wskrzesił moją miłość. Złapałem go i zamknąłem w lochach pod szkołą. Teraz naszym celem było dowiedzieć się kim właściwie jest The Nightmore.
Przepraszam że rozdział taki na spontanie ale dopiero wróciłam do Polski. Już wracam i wszystko będzie po staremu 😊❤️
![](https://img.wattpad.com/cover/166318132-288-k167219.jpg)
YOU ARE READING
Zaufałam Ci... II Hope Mikaelson Theo Raeken II
FanfictionByliście kiedyś odrzuceni nawet przez własną rodzinę? Nie wiem dlaczego to zrobili... Ale przez to stałam się silna i bezwzględna. Jedynymi osobami którym ufam są bracia Salvatore i Alaric którzy są dla mnie jak wójkowie. Moim zaufaniem obdarowywuję...