"Akademia Magii Beauxbatons, Instytut Magii Durmstrang i Czara Ognia"

221 11 3
                                    

Uwielbiam ten dzień.
Pierwszy września. Od godziny ósmej jestem na nogach. A o dziesiątej byłam razem z Hermioną, rodziną Weasley'ów i Harry'm na dworcu King Cross.

Tak. Końcówkę wakacji w tym roku spedziłyśmy u Weasley'ów. Co więcej, byliśmy na Mistrzostwach Świata w Quidditcha! Było cudownie. Byliśmy tam, razem z Cedrikiem i jego tatą. Spotkałam nawet Blaise'a, ale nie mogłam do niego podejść. Był z rodzicami, a ja z przyjaciółmi (którzy nie wiedzą o kojej znajomości z Zabinim) i panem Arturem.

Na Mistrzostwach wydarzyło się coś okropnego. Przybyli Śmierciożercy i ktoś wyczarował Mroczny Znak. Bardzo się bałam, ale nikomu (z naszej ekipy) nic się nie stało.

-To okropne, że nie wiedzą kto to zrobił!- Oburzyła się Hermiona.
-Tata mówił, że prowadzą śledztwo w Ministerstwie.- Powiedział Ron z zapchaną buzią.
Nagle Harry cicho syknął.
-Znowu cię boli?- Zapytałam go.
-Ale co?- Popatrzył na mnie zdezorientowany.
-Twoja blizna.
-Nie.- Odpowiedział szybko. Za szybko.
-Harry...-Przewróciłam oczami.
-Na pewno Syriusz będzie chciał wiedzieć. Co widziałeś we śnie i podczas finału.- Wtrąciła Hermi.
-Coś z wózka, kochaneczki?- W drzwiach od przedziału pojawiła się pani z wózkiem.

Ja, Harry i Ron wstaliśmy i podeszliśmy do siwej pani.
Ronald o coś. Po nim Harry, ale przyszła Cho Chang z koleżankami.

-Dwa dyniowe ciasta.- Poprosiła.
Wyjrzałam Harry'emu za ramię.
-Hej, Cho.- Przywitałam się.- W tym roku też mam ci pomagać z eliksirami?
-Nie, dzięki. - Uśmiechnęła się do mnie i do Harry'ego i poszły.
-Ty ją znasz?- Zapytał Harry.
-Ano. W drugiej i trzeciej klasie pomagałam jej z eliksirami.- Ezięłam sobie trzy czekoladowe żaby i tyle samo Balonówek Drooblego.

Zapłaciłam i podziękowałam.

-A ty bierzesz coś?- Zapytała Pani Harry'ego.
-A nie, dziękuję. Nie jestem głodny.
Potter z powrotem wszedł do przedziału.
Zabrałam swój plecak. Wrzuciłam do niego dwie żaby i dwie gumy.
-Ron.- Rzuciłam jedną Balonówkę rudemu, a żabę dałam Hermionie.
- Dzięki.- Uśmiechnął się.
-Do usług. Ja idę się przejść.

Zarzuciłam plecak na ramiona i już miałam wyjść, ale zatrzymałam mnie moja siostra.

-Alex.- Zaczęła.

Wiedziałam, co się święci. Zaraz będzie narzekała "idziesz się z nim spotkać" i tak dalej...
Odwróciłam się w jej stronę i popatrzyłam na nią wzrokiem mówiącym "mawet nie próbuj".

-Uwazajna siebie.- Powiedziała tylko.
-Dobra.- Odpowiedziałam i wyszłam.
Poszłam w prawą stronę. Mam nadzieję, że go tu spotkam. Od czterech lat o tej samej porze spotykamy się blisko początku. Tutaj ani moi przyjaciele ani jego nie mogą nas nakryć.

Stanełam i czekałam na niego. W końcu zobaczyłam w oddali wysoką sylwetkę mojego przyjaciela.

-Cześć.- Przywitał się i mnie przytulił.
-Hej.

Dałam mu czekoladową żabę. Blaise uwielbia czekoladę w każdej postaci. Można go obudzić o północy i dać mu taką żabę, a on zje ją i jeszcze przyczepi się, że to za mało.

-Dzięki.
Ugryz kawałek  i się uśmiechnął.
-Od razu lepiej...- Szepnął.
-A co? Malfoy nie daje spokoju?- Zaśmiałam się.
-A weź... teraz gada, że rodzice chcieli go posłać do Durmstrangu.- Popatrzyłam na niego nie rozumiejąc. On wie, że jako mugolak, nie wiem wszystkiego-Instytut Magii Durmstrag. W nauce stawiają na czarną magię i czystość krwii. Niezły rygor tam jest. Podobno. Nie byłem i nie wiem, jak jest serio. Ale jeżeli Draco tam miałby się uczyć... chciałbym zobaczyć to. A jak ci mija podróż?
-A dobrze. Czytałam książkę.
-Nie nowość
-Spałam.- Kontynułowałam.- I w sumie to tyle.
-Jak mi się nie chce...- Westchnął głośno przymykając powieki.
-W sensie...?- Popatrzyłam na niego.
-Szkoła. Nie chcę tam wracać. Jedyny plus jest taki, że matki tam nie będzie.
- Ej!- Krzyknełam lekko oburzona.
-Co?- Zmarszczył brwi.
-A ja? To, że znowu będziemy razem spędzać czas, to nie plus?
-To minus. Jeden wielki minus.- Zaśmiał się i mnie przytulił.- Żartuję, żartuję...
-Wiem, wiem...

                          ***

-W tym roku, w Hogwarcie, będzie miało miejsce niesamowite wydarzenie.- Zaczął Dumbledore.-  Turniej Trójmagiczny!
Po sali rozległy się szepty podniecenia.
-Jaki Turniej?-zapytał Harry.
-Bardzo niebezpieczny konkurs.- Odpowiedziałam.
-Zaprośmy naszych gości z Francji. Przed wami, uczennice z Akademii Magii Beauxbatons i ich dyrektotkę Madame Maxime!- Krzyknął Albus.

Do sali wbiegło stado ślicznych dziewczyn. Ubrane w delikatne błękitne mundurki, składające się z spódniczki i koszuli oraz kapelusika. Pięknie zatańczyły. Za nimi weszła albo olbrzymka albo pół-olbrzymka. Kobieta ubrana w czerwoną sukienkę. Jej uczennice usiadły do stołu Ravenclaw, a kobieta przywitała się z Dumbledore'm i dosiadła się do nauczycieli. Po występie dziewczyn rozległy się żywe oklaski.

-A teraz zapraszam dumnych synów z bułgarskiego Instytutu Magii Durmstrangu i ich ojca Igora Karkarova!

Durmstrang... Gdzie ja to słyszałam? Ach... no tak. Blaise mi o tej szkole.
Do Wielkiej Sali weszli z bojowymi okrzykami przystojni, dobrze zbudowani mężczyźni, bo chłopakami ich nazwać nie wypada. Ubrani w jakieś korzuchy i grube czapki. Stukali kijkami o podłogę. Na końcu szedł wysoki facet ze srogą miną. A przed nim... Wiktor Krum!

Wszyscy tym się podniecili. Ale chwila... i niby Malfoy miałby się tam uczyć?! Szanujmy się.

Cała szkoła biła brawo po skończonym spektaklu, jaki urządzili Bułgarzy. Uczniowie usiedli do stołu Slytherinu, a dyrektor, podobnie do Madame Maxime, przywitał się z naszym dyrektorem i usiadł.

-Teraz zjedzcie, a potem się zajmiemy Turniejem. Smacznego!- Powiedział Albus, a stoły zapełniły się pysznościami.

Po dwóch godzinach napychania żołądków, Dumbledore zawołał Filcha, który przyniósł coś na wzór wielkiego kieliszka.

-Tego, kto wygra Turniej, czeka wieczna sława. Wygrana to sto galeonów i Puchar Turnieju!- Z za ściany wyszedł starszy pan z wąsem i postawił na stole nauczycielskim Puchar.

Nagle na "niebie" pojawił się piorun. Dziewczyny zaczęły piszczeć. Ale piorun, jak szybko się pojawił, tak szybko znikł. A wszystko z pomocą przygarbionego mężczyzny z bliznami na twarzy. Skąd on tam się wziął?!
Nagle Hermiona powiedziała, że to Alastor Moody. Były auror. Zapełnił połowę cel w Azkabanie.

Jak tylko na niego popatrzyłam, ciarki mnie przechodziły. Co lepsza, jego prawe sztuczne oko śmigało w jedną i drugą stronę, aż w końcu wywróciło się i było widać same białko. A już po chwili, wróciło do normalnego wyglądu. Na samą myśl, chciałam zwrócić wszystko, co do tej pory zjadłam.

Poszedł do Dumbledore'a, przywitał się i stanął z boku.

-Zasady Turnieju przedstawi nam pan Barty Crouch.
-Z powodu, że Turniej jest bardzo niebezpieczny, udział mogą wziąć tylko osoby, które ukończyły siedemnaście lat.- Powiedział, a na sali rozległy się krzyki.

"To skandal!" "Niesprawiedliwe!" "To bzdury!"
Tak krzyczeli uczniowie.
Dumbledore wszystkich uciszył. Pstryknął palcami, a z kielicha buchnął niebieski płomień.

-Chętnych proszę o wrzucanie kartek z imieniem i nazwiskiem do Czary Ognia do czwartkowego wieczoru.- Rzekł Albus.

Uczniowie poszli do dormitoriów.
To będzie ciekawy rok...

***
Hejka!
Lapcie rozdzial.
Stwierdzilysmy, ze raczej bedziemy isc z fabula filmu, bo ksiazke nie kazdy czytal. Ale wpleciemy kilka wydarzen z ksiazek.
Do nastepnego, Jednorozce!

Panna GrangerTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang