Rozdział siódmy

8.3K 582 1.7K
                                    


Louis nie wiedział jak to się stało, ale gdy przeczytał tomik wierszy, który pożyczył mu Harry był zachwycony i zdenerwowany równocześnie. Ostatnie na co miał ochotę to przyznanie, że Styles czyta coś wartościowego co mu się spodobało, dlatego też oddał mu lekturę bez słowa, a w zamian rozpromieniony logopeda dał mu kolejną książkę. Tym sposobem zapoczątkowali jakąś dziwną relację w której Harry, pożyczał mu tomiki poezji, a on czytał je z zapartym tchem w zaciszu swojego pokoju i za nic w świecie nie przyznawał się, że podobają mu się te same wiersze, którymi zachwycał się loczek. Aktualnie siedział w dziekanacie i popijając kawę z dużego, zielonego kubka czytał kolejny wiersz Oscara Wilde'a czując na sobie wzrok milczącego Liama.

- No odezwij się w końcu, bo zaczynam martwić się o to, że odgryziesz sobie przez przypadek język – westchnął głośno, zamknął książkę i zerknął na zmartwioną twarz przyjaciela – stało się coś?

- Nie, nic tylko martwię się – odpowiedział Payne smutnym głosem, i Lou naprawdę zaczął się niepokoić.

- O co?

- Zayn mówi, że z Perrie jest źle, bardzo źle Lou. Ja... ja myślę, że to nie potrwa długo – wyszeptał i spojrzał na szatyna oczami pełnymi żalu, a Louis starał się nie zdradzić, ile jest w nim strachu przed przyszłością w której nie będzie już Zayna i Perrie, szczęśliwej rodziny, a pozostanie Zayn samotny ojciec w żałobie.

- Co my zrobimy Lou? Przecież on się załamie... to... to wszystko nie powinno się wydarzyć, oni się kochają, dlaczego coś takiego przytrafia się właśnie im?

- Cytując mojego nowego przyjaciela: serce dopiero wtedy zaczyna żyć, gdy cierpi. Szczęście przemienia je w kamień, bogactwo czyni je nieczułym. Ale cierpienie, och, cierpienie nie złamie go nigdy – powiedział Louis i skierował się w stronę drzwi, po drodze zgarniając książkę i notes leżący na stoliku.

- Kto jest twoim przyjacielem? – zapytał Liam drążącym głosem w którym skrywała się ciekawość.

- Och, nikt specjalny tylko Oscar Wilde – Lou ze śmiechem wyszedł z dziekanatu i oparł się o drzwi, przymykając powieki. Udawanie silnego i zabawnego było trudniejsze niż myślał, dobrze wiedział co dzieje się u Zayna, rozmawiał z nim wczoraj wieczorem, gdy poszedł ich odwiedzić. Wizyta skończyła się szlochającą w jego ramionach Rachel, która cały czas pytała go, dlaczego jej mamusia cały czas śpi. Co odpowiedzieć czteroletniemu dziecku, które właśnie traci najważniejszą osobę w swoim życiu?

- Panie profesorze – rozmyślania przerwał mu kobiecy głos, otworzył oczy i zerknął na stojącą przed nim młodą dziewczynę. Zorientował się, że po policzkach spływają mu łzy, starł je szybko, ale zdawała sobie sprawę, że studentka widziała jego małe załamanie. Starał się nałożyć na twarz maskę obojętności, ale i tak było już za późno.

- Gapisz się tak po prostu, czy podziwiasz? – zapytał i ruszył w stronę sali wykładowej, a dziewczyna dołączyła do niego dotrzymując mu kroku.

- Nie gapię się, tylko zastanawiam – odpowiedziała twardo blondynka i Lou rozpoznał w niej ulubioną studentkę Zayna. Dotarli do sali przed, którą czekali pozostali studenci, wertujący książki i notatki.

- Zapytałbym nad czym tak się zastanawiasz, ale totalnie mnie to nie obchodzi, więc wybacz i odsuń się ode mnie na kilka metrów – warknął w jej stronę – siadajcie na miejsca – powiedział do reszty osób, a wszyscy posłusznie ruszyli.

- Nie musi zachowywać się pan, jak bezuczuciowy dupek, wie pan o tym? Nie wszyscy wierzą w maskę twardego Tomlinsona, który ma gdzieś cały świat. Wie pan co, to że czujemy sprawia, że jesteśmy bardziej ludzcy i pokazuje że naprawdę żyjemy, a w tych czasach większość tylko egzystuje. Niech pan przestanie prawić nam psychologiczne gadki i sam zacznie się do nich stosować – dziewczyna zamilkła i patrzyła na niego ze swojego miejsca w końcu sali. Pierwszy raz ktoś publicznie mu się sprzeciwił i postawił, Lou czuł napiętą atmosferę i strach studentów, wynikający z tego, że zaraz mieli egzamin.

Speech Therapist / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz