Rozdział dziesiąty

9.3K 592 1.8K
                                    


Miłego czytania:) Dajcie znać jak wrażenia:) 


Louis od zawsze uważał, że lenistwo to grzech, dobrze może odsuwał od siebie tą myśl, gdy spędzał czas oglądając swoje ulubione seriale, ale w życiu trzeba mieć jakieś priorytety, więc nie można mieć do niego pretensji. W związku z czym po dość długim, jak na jego standardy, urlopie postanowił wrócić do swojego ukochanego miejsca na ziemi, tak dobrze słyszycie ten sarkazm, czyli na uczelnię.

Wszedł dziarskim krokiem do budynku, robiąc przy tym dużo hałasu, po czym skierował się do dziekanatu, musiał przyznać, że dawno nie widział „pani z dziekanatu" i stęsknił się za swoim przyjacielem. Nie był zaskoczony, gdy po wejściu do środka, ujrzał nie tylko jednego ze swoich znajomych, oczywiście na jego ulubionym fotelu siedział nie kto inny jak Zayn, który patrzył na niego zaskoczonym wzorkiem.

- Cześć Louis, co tutaj robisz? – przywitał go ciepłym uśmiechem, który szatyn odwzajemnił.

- Cóż przyszedłem tylko na chwilkę, by popatrzeć na was z politowaniem, tęskniłem za tym – odparł radosnym głosem, a mężczyźni popatrzyli na niego zdziwieni.

- Dobrze się czujesz Lou? – zapytał zaniepokojony Liam, widząc szatyna w tak dobrym humorze.

- Oczywiście, że tak, czuję się wyśmienicie, a teraz wybaczcie, ale mam ważniejsze sprawy na głowie, niż obserwowanie waszych pozbawionych inteligencji twarzy, które wyglądają teraz prawie tak głupio, jak oblicza moich studentów. Do zobaczenie później, praca czeka! – krzyknął im na pożegnanie i wypadł jak burza z pomieszczenia.

- To się wydarzyło naprawdę? – Zayn spojrzał na Liama, gapiącego się na drzwi, które zamknęły się z hukiem za ich przyjacielem.

- Obawiam się, że tak, a to nie znaczy niczego dobrego dla nas. Powrócił Louis, ale teraz jest jakiś dziwnie radosny, i to mnie niepokoi – odpowiedział poważnym głosem Payne i zerknął na bruneta, który przytaknął skinieniem głowy.

- Faktycznie, ale to jest Lou, gdyby zachowywał się normalnie, wtedy musielibyśmy ogłaszać jakąś apokalipsę czy coś – stwierdził Malik, a szatyn zaśmiał się cicho na jego słowa, nie mogąc się z nim nie zgodzić.

- Masz rację, nie ma się co przejmować, wolę go tak radosnego niż ciskającego przekleństwami na wszystkie strony – Liam zerknął na stos dokumentów, który czekał na niego już od jakiegoś czasu – zaczynasz zajęcia za pięć minut – zauważył i posłał mu delikatny uśmiech.

- To już? – jęknął Zayn i z niezadowoleniem podniósł się ze swojego miejsca – no nic, jeżeli muszę, wpadnę później – wyszedł z cierpiętniczą miną i pozostawił Liama samego wśród czterech ścian.

***

- Dzień dobry, wiem że nie mogliście się doczekać mojego powrotu, zapewniam was, że wasze uczucia były nieodwzajemnione i jest to dla was cios, ale przeżyjecie – wszedł do auli i rzucił swoją torbę na biurko, witając się ze studentami, którzy mruknęli coś cicho – wydajecie się dość zmęczeni, czyżbyście spędzali w tej uczelni każdy dzień od poniedziałku do piątku, a w weekendy uczyli się na kolejne egzaminy, które i tak oblaliście? – zapytał i rozsiadł się wygodnie na swoim fotelu i ułożył nogi na blacie, popatrzył w końcu na osoby siedzące przed nim i wpatrujące się w niego z niezadowoleniem – jesteście wyjątkowo mało rozmowni i nie podoba mi się to, mówię tak dla waszej wiedzy, gdybyście później zastanawiali się dlaczego Tomlinson, ta największa zmora waszego życia, zaczął zapraszać was do tej – wskazał ręką za siebie – jakże uroczej tablicy – przerwał na chwilkę i zauważył, że jego słowa podziałały na studentów, niczym kubeł zimnej wody, większość usiadła prosto i patrzyła na niego z lękiem, nie wiedząc czego się spodziewać.

Speech Therapist / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz