"Biały mercedes cabrio"

20.9K 1.4K 240
                                    

Nie wiem, gdzie jestem. Dookoła są same pola, a światła limuzyny oddalają się z każdą sekundą.

- Dupek!- krzyczę, aby się wyładować, ale prawda jest taka, że wolałabym skopać komuś tyłek. Zbyt długo kotłowały się we mnie negatywne emocje, a fakt, że słońce znika za horyzontem, wcale nie poprawia mi nastroju.

Jestem sama w obcym miejscu, nie mam tu nikogo, kto mógłby mi teraz pomóc, dlatego chwytam swoją walizkę i zaczynam iść w kierunku, w którym odjechał samochód przystojnego mafiosa.

- Ayla, nie masz łatwego życia - mamroczę pod nosem i zrezygnowana przemierzam drogę, prowadzącą do mojego nowego domu. Krok za krokiem, centymetr za centymetrem, metr za metrem i kilometr za kilometrem. Z każdą minutą robi się coraz ciemniej i wcale mi się to nie podoba. Od dziecka cierpię na nyktofobię i żadna terapia nie pomogła mi wyzbyć się lęku przed ciemnością. Nie potrafię spać bez włączonej lampki, nigdy nie bywałam na licealnych biwakach, nie wychodzę w nocy z domu, nawet w obecności osoby, której ufam. A teraz czuję jak ohydne macki zawiązują supeł na moim gardle, co skutkuje, że mój oddech staje się płytki i przerywany. Z panicznego lęku wyrywa mnie klakson dobiegający od białego mercedesa cabrio. Szyba od strony pasażera zaczyna powoli zsuwać się w dół, a z siedzenia kierowcy wychyla się kobieta o brązowych włosach.

- Nie boisz się niedźwiedzi? - wypytuje z teksańskim akcentem. Marszczę brwi na jej dziwne pytanie, lecz słowo niedźwiedź nie przypadło mi do gustu.

- Cholera. - burczę. - Tu są niedźwiedzie?

- Ta, całkiem sporo. Wsiadaj, podrzucę cię do pobliskiego miasta. - wysiada z mercedesa i zabiera ode mnie walizkę, by następnie wrzucić ją do bagażnika. Posyłam jej uśmiech pełen wdzięczności, ale kobieta zbywa go machnięciem ręki. Zajmuję miejsce pasażera i zapinam pasy. - Właściwie, co robisz sama pośrodku niczego?

- Długa historia.

- Kocham długie historie. - ekscytuje się. - A nie lubię jak w samochodzie panuje cisza, więc opowiadaj!

- Powiedzmy, że zaszłam komuś za skórę i wyrzucił mnie z samochodu.

- Pierdolisz? - drwi. - Laska, teraz to musisz mi wszystko wyśpiewać. - przez krótką chwilę zastanawiam się, czy powinnam cokolwiek jeszcze jej wyznać. Nie znam jej, ani nie powinnam jej ufać, aczkolwiek pomaga mi dostać się do miasta, więc nie zaszkodzi uciąć sobie krótką, niezobowiązującą rozmowę, prawda?

- Na lotnisku pewien facet zaoferował mi podwózkę, a że krucho u mnie z pieniędzmi to przyjęłam jego propozycję. No, ale gdy powiedział mi w trakcie podróży, że chce mnie przelecieć, totalnie mnie zatkało. I potem mogłam coś wspomnieć, że kiepski z niego zawodnik, ponieważ wystarczy mu tylko dziesięć minut, a on po prostu wyrzucił mnie ze swojej ekskluzywnej limuzyny.

- Limuzyny? - pyta dziwnie radosnym tonem. - A czy ten facet miał czarne włosy i fiołkowe oczy?Nosił garniak i był cholernie bezpośredni?

- Tak - odpowiadam z dużą dozą niepewności. - A co?

- Nic, a nic - śmieje się. - Jestem Maeve, ale mów mi Mae. - to imię. Czy przypadkiem facet z limuzyny, nie zwrócił się tak do osoby, z którą uciął sobie pogawędkę? Zresztą ta kobieta, doskonale wie, o kim właśnie jej powiedziałam. Cholera, cholera, cholera. Czy jest gdzieś tutaj jakaś ukryta kamera?

- Ayla - przedstawiam się tylko i wyłącznie z uprzejmości, a Mae jedynie przytakuje i bierze do ręki telefon. Co ona robi? W samochodzie z głośników rozlega się sygnał nawiązywanego połączenia, a po chwili słyszę ten głos...

- Gabe? Czego tym razem?

- Tu Mae.

- Ja pierdykam. Dlaczego zamieniliście się komórkami? Jesteście tępi jak moje panienki do towarzystwa.

- Bailey, po prostu źle zapisałeś nasze numery. - miło poznać imię tego gnoja. Przynajmniej wiem jakie imię powinnam umieścić na jego nagrobku. Jeśli jeszcze raz go kiedyś spotkam, to przyda mu się taki nagrobek...Przysięgam!

- Pf, bzdura! Ja się nigdy nie mylę, babeczko! Oskarżasz mnie o tak haniebny czyn?

- Bailey, czy przypadkiem czegoś, lub kogoś nie zgubiłeś, jadąc do nas?

- Portfel jest, zegarek jest, walizka jest, fiut jest, cygara również, no i moja zajebistość też. O niczym nie zapomniałem. A co?

- Kogoś jednak zapomniałeś. Średniego wzrostu blondynka, opalona o zajebistych krągłościach - po co ona to mówi? Chce mnie rzucić na pożarcie temu egoistycznemu draniowi? Pierwszy dzień poza Austin, a już mam dosyć przygód. - Cholera, ten sukinsyn się rozłączył.

- Świetnie - odpowiadam ironicznie. - Nie musiałaś tego robić. Nie chcę mieć nic wspólnego z tym facetem. Przyjechałam tu, aby zacząć nowe rozdział i zapomnieć o przeszłości. Nie chcę jednak z nikim się wiązać, ani robić sobie niepotrzebnych problemów, a ten facet to chodząca tykająca bomba.

- Ayla - wzdycha szatynka. - Bailey słynie z tego, że dostaje to, czego chce. Zechciał ciebie, lecz nie oddałaś mu się, więc na sto jeden procent, jeszcze się spotkacie. A ja tylko wam w tym pomogłam! Ekstra, no nie?

Jej ekscytacja jest dla mnie nie zrozumiała, ale ona zna tego całego Bailey'a, więc może naprawdę jest niegroźny? Przecież ta kobieta nie wygląda mi na kogoś, kto należałby do jakiejś mafii, czy czegoś z tego rodzaju.

Ale też nie mogę ignorować swojej intuicji. Błagam... Byłam policjantką przez niecałe dziesięć lat i naprawdę ciężko jest mnie okłamać.

Myślę, że spotkanie Bailey'a właśnie wywróciło moje życie do góry nogami.

- A dokąd w ogóle mam cię zawieźć? - zmienia temat.

- Wynajęłam mieszkanie w kamienicy należącej do Christophera Smitha.

- Żartujesz, prawda?

- Nie - odpowiadam niepewnie. - Coś nie tak?

- Zapraszam cię w piątek do mieszkania 5a, sąsiadko! Ale ekstra! Mam sąsiadów! W końcu!

----
Hej misie ❤️
Powiem szczerze, że bardziej podoba mi się ta historia niż diablica 😂
Może to magia Bailey'a 🤔🤔
Buziole ❤️
I dobranoc ❤️

Aniołek z różkami ZOSTANIE WYDANYWhere stories live. Discover now