Rozdział XV

3.2K 195 1
                                    


Dwa dni później siedzieli w samolocie do Los Angeles. 

Tom zaoferował, że przyjedzie po nią, ale ona wybrała taksówkę. Gdy dotarła na lotnisko on już czekał sącząc kawę z plastikowego kubeczka. Podeszła do niego bliżej ciągnąc za sobą ogromną walizkę, która wbrew pozorom, kryła w sobie tylko najpotrzebniejsze rzeczy.  Choć było jej zimno, ubrała lekki beżowy płaszcz. Nie wiedziała co miałaby zrobić z zimowym osprzętem w LA. 

- Czy na pewno zabrałaś ze sobą wszystko? - Z niedowierzaniem patrzył na jej walizkę.  

Gdy odprawa dobiegła końca, a wszyscy pasażerowie dotarli na swoje miejsca, mogli ruszać w przestworza. Lot miał trwać około dziesięciu godzin, więc Hester zaopatrzyła się w grubą powieść i nową playlistę. Tom większość lotu przespał, czego Hest bardzo mu zazdrościła. Sama nie mogła zmrużyć oka. Targały nią różne uczucia, ale najczęściej zatrzymywała się na strachu przed ukończeniem projektu, lub ekscytacją związaną z podróżą. Przez całą drogę niewiele rozmawiali. Gdy wylądowali było około dwudziestej. Thomas pomógł jej z walizką, najpierw w taksówce, a później w hotelu. 

- Może skoczymy na drinka? - Było widać, że jest trochę zmęczony. 

Hester uśmiechnęła się pobłażliwie, nie wierząc że po tak długiej podróży ma jeszcze siły na szaleństwa.

- Jutro długi dzień. Powinniśmy wypocząć. 

Zapał w oczach Toma przygasł, a ona poczuła się winna. Wzruszyła przepraszająco ramionami, ale on zbył ją machnięciem ręki.

- W takim razie pójdę sam.

Gdy Hester zatrzasnęła drzwi od pokoju, poczuła jak ogarnia ją jeszcze głębsza fala zmęczenia. Szybko wypakowała najpotrzebniejsze rzeczy i rozebrała się zostawiając ubranie przed wejściem do łazienki. Wzięła szybki odświeżający prysznic. Cała łazienka pachniała olejkiem brzoskwiniowym, który tak uwielbiała. Gdy wyszła z pod prysznic usłyszała pukanie do drzwi. Zmieszana szybko wytarła się ręcznikiem i zarzuciła szlafrok. Ostrożnie podeszła do drzwi.

- Słucham?

- To ja. - usłyszała znajomy głos. - Mogę na chwilę wejść?

Hester chwyciła za klamkę. W progu stał Hiddleston trzymając w ręce butelkę szampana. Był w lekkich sztruksowych spodniach i wymiętej białej koszuli. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że przyjmowanie własnego szefa w szlafroku, to niezbyt dobry pomysł. Wpuściła go do środka, a on od razu sięgnął do barku po kieliszki. 

- Powinniśmy oblać nasz przyjazd do Los Angeles. - rozlał trunek.

Podszedł do niej trzymając w szczupłych palcach oba kieliszki. Hester przyjęła swój bez słowa i wznieśli toast. Poczuła rozlewającą się po języku słodycz, a bąbelki łaskotały podniebienie. Usiadła w fotelu. Hiddleston zajął miejsce naprzeciwko niej. Zaczął opowiadać o tym jak będzie wyglądać ich jutrzejszy dzień, ale ona nie mogła się skupić. Patrzyła w jego niebieskie oczy dostrzegając te same iskierki, które widziała tuż po balu charytatywnym. I znowu tańczyli na chodniku, wsłuchując się w cudzy śmiech z otwartego okna i ciesząc się swoją obecnością. Trzymał ją w ciepłych ramionach, a ona wirowała i wirowała czując się szczęśliwa. 


***

Nawet nie odstawiła kieliszka, gdy zasnęła w fotelu. Przyglądał się jej przez pewien czas, sącząc szampana. Obserwował jak oddycha spokojnie, a na jej ustach pozostał lekki uśmiech. Był ciekaw o czym śniła. Gdy opróżnił butelkę, sam zapragnął położyć się do wygodnego łóżka. Odstawił kieliszek i podszedł do niej. Wyjął z jej delikatnej dłoni cienkie szkło. Nachylił się nad nią, a gdy był pewny chwytu, podniósł ją z fotela. Przyjrzał się jej i zamarł na chwilę. Jej delikatne usta tak niewinnie rysowały się na wydatnej szczęce. Przełknął ślinę i nachylił się ku niej. Tylko na krótki moment schował twarz w zagłębieniu jej szyi, rozkoszując się zapachem szampana i brzoskwiń. 

Chwilę później stał już za drzwiami z dudniącym sercem, gdy ona spała w łóżku otulona przez niego kocem. 

Hiddleston Company  [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now