6. Szarmancki prosiak...

525 40 10
                                    

*Halley*

- Postaram się przyjść do ciebie dzisiaj, bo jestem przejazdem w Nowym Jorku - powiedziała przez telefon moja siostra.

- Gdzie ty jedziesz? A co z małą? - przestraszyłam się.

- Halley, Layken pojechała do cioci Addison. Ja lecę z dziewczynami do Miami. A poza tym muszę z tobą o czymś porozmawiać, ale to już w cztery oczy.

- Dobrze, o której będziesz? - spytałam patrząc na zegarek.

- Podaj mi adres hotelu, będę koło 20 - mruknęła szybko i się rozłączyła.

Westchnęłam, bo nie wiem, o czym moja siostra chce ze mną porozmawiać w cztery oczy. Już się przestraszyłam, że mojej Lake się coś stało, ale całe szczęście, że nie. Inaczej bym sobie nie wybaczyła tego wyjazdu.

Dylan wyszedł na zajęcia i będzie dopiero za trzy, może cztery godziny. Ja dzisiaj postanowiłam się nigdzie nie ruszać, bo mi się po prostu nie chce. Dodatkowo dostałam okres i po prostu umieram z bólu.

Otworzyłam walizkę z nadzieją, że znajdę tam jakąś ciekawą książkę, której nie przeczytałam. No ale cóż, nadzieja matką głupich... Wszystkie przeczytane, nic nowego. To też oznacza, że muszę jechać do księgarni.

Położyłam się więc na łóżku, bo i tak nie mam co robić. Włączyłam telewizor na kanale muzycznym, bo tylko to mi zostało. W pewnym momencie prezenter zaczął mówić o Michaelu i o tym, że za niedługo do sieci wpłynie jego nowy teledysk do piosenki ,,Beat it". Po drodze pytał wiele dziewczyn, czy lubią tego wokalistę, a te mu odpowiadały z piskiem, że go kochają.

Nagle ktoś zaczął pukać do moich drzwi, ale nie zareagowałam. Czynność powtórzyła się jeszcze dwa razy, więc w końcu krzyknęłam, że ma wejść.

- Boże drogi - zasłoniłam usta ręką. - Nie wierzę w to co widzę.

Ku moim oczom ukazał się sam Michael Jackson przebrany w strój Prosiaczka z Kubusia Puchatka.

- Podobno miał mi pasować, aczkolwiek wolę swoje koszule - zaśmiał się delikatnie.

Ma bardzo ładny śmiech...

- Witam panie Jackson. A może powinnam się zwracać do pana tak trochę po świńsku? - odpowiedziałam tym samym.

- Sugeruje mi pani, panno Halley, że wyglądam i zachowuje się jak świnia? - uniósł trochę brew w górę.

- Nie pani Jackson, ja sugeruje iż jest pan bardzo szarmanckim prosiakiem.

- Szarmancki prosiak się chyba musi rozebrać w takim razie, gdyż jest mu bardzo gorąco - stwierdził, na co ja zamarłam. - Nie tutaj, nie o to chodzi - zarumienił się. - Zaraz wrócę.

I nagle wyszedł, a ja nie mogłam uwierzyć w to, że on to naprawdę zrobił, że przebrał się za bajkową postać i tu przyszedł. Równie dobrze mogłam go wyśmiać, ale on się tym nie przejmował.

Uwielbiam jego dystans do siebie...

Jackson wrócił chyba po piętnastu minutach, ponownie pukając do drzwi.

- Witaj Halley - uśmiechnął się i pocałował delikatnie w rękę.

- Ale pan jest męski, pani Jackson - mruknęłam.

- Nie inaczej, mogę wejść? I naprawdę, Michael wystarczy.

- Pewnie, proszę - odsunęłam się trochę od drzwi, aby mógł swobodnie przejść.

W pokoju zdjął swój czarny kapelusz, który ubrał do spodni tego samego koloru i czerwonej koszuli. Rozejrzał się dookoła po czym usiadł na krześle przy stoliku.

- Może mi trochę opowiesz o sobie? - spytał niepewnie.

- Na prawdę nie ma co, nie jest to warte uwagi - wzruszyłam ramionami.

- Halley, wszystko jest warte uwagi, nie możemy zostawiać niektórych rzeczy nietkniętych. Ja mam czas - uniósł delikatnie kąciki swoich ust.

- No dobrze... Pochodzę z Teksasu, mam piątkę rodzeństwa, trzy siostry i dwóch braci. Najstarszy jest Jasper, a najmłodsza jest Lottie. Gwendolyn, najstarsza siostra wyjechała od nas trzy lata temu, bo miała pewne problemy i od tego czasu wysłała nam tylko życzenia na urodziny i na święta. Z czasem zaczęłam rozumieć dlaczego to zrobiła, ale cały czas mi jej brakuje. Ogólnie to mam bliźniaczkę, która się nazywa Scarlett. Jesteśmy zupełnie inne, a ona ma przyjechać tutaj dzisiaj wieczorem. Ja staram się żyć stabilnie, bo w sumie jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie, a ona żyje całkowicie na spontanie.

- Przepraszam, że ci przerwę, ale co to znaczy, że jesteś odpowiedzialna za dwie osoby? - zmarszczył brwi, a ja zrozumiałam wtedy, co powiedziałam.

- To nie tak jak myślisz, nie jestem w ciąży. Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana niż ci się może wydawać - westchnęłam. - Nie chciałam się tak rozgadać, przepraszam.

- Oh Halley, nie przepraszaj. Bardzo lubię słuchać innych - uśmiechnął się i spojrzał na moją otwartą walizkę z książkami. - Lubisz czytać?

- Uwielbiam, ale wszystko to co mam już przeczytałam. A ciebie interesują książki?

- Nawet nie wiesz jak bardzo, każdy rodzaj literatury jest dla mnie ciekawy. To może pożyczę ci jedną?

- Nie będzie to kłopot? - spytałam.

- Jak dla mnie to będzie czysta przyjemność. Przynajmniej będziesz mogła szczerze ją ocenić.

- No dobrze, ja się stąd nie ruszam. Jak znajdziesz, to chętnie przeczytam - podniosłam kąciki ust do góry i odprowadziałam Michaela do drzwi.

- Powinienem z nią wrócić za kilka minut, zapukam tak jak zawsze.

- Oczywiście, panie Jackson - zaakcentowałam dwa ostatnie słowa i od razu zobaczyłam w jego oczach taką mieszankę rozbawienia i oburzenia.

Kiedy zamknęłam drzwi za mężczyzną, rzuciłam się na łóżko. Mogę szczerze powiedzieć, że Michael potrafi słuchać i jest bardzo inteligentny. I ten jego piękny śmiech...

Halley, uspokój się!

Jestem bardzo ciekawa jakie książki czyta i jaką mi przyniesie. Po tematyce utworów i książek można mniej więcej stwierdzić stan psychiczny danej osoby i jej sytuację. Dlatego ja nikomu nie puszczam mojej muzyki, ani nie pokazuje ulubionych książek.

W ciągu godziny nikt nie zapukał do drzwi, więc pomyślałam, że Michael albo żartował, albo zapomniał. Wstałam więc z łóżka, aby udać się do toalety i zobaczyłam, że przy drzwiach na ziemi leży książka i mała karteczkę, na której było napisane ,,odzwierciedlenie mojej duszy, miłego czytania, M.".

- Szarmancki prosiaczek - zaśmiałam się trzymając w rękach książę pod tytułem Piotruś Pan...

Give In To Me✔Where stories live. Discover now