~ 4 ~

95 14 23
                                    

Stanęli przed wejściem do świeżo wybudowanego apartamentowca. Za plecami cichutko szumiała płynąca rzeka, która oświetlona blaskiem latarń, mieniła się biało-pomarańczowymi refleksami. Spokojny potok przecinały nieliczne mostki, łącząc ze sobą dwa brzegi deptaka. Uroku okolicy dopełniały rosłe kasztanowce i dęby, teraz co prawda pozbawione zielonych liści, które wiosną zapewne tworzyły zadaszoną alejkę, niczym z filmowego kadru. Jednym słowem — przytulnie.

Hoseok wystukał szybko czterocyfrowy kod, a chwilę po tym drzwi wydały z siebie stanowcze kliknięcie.

— Wchodź pierwsza, będę twoim bodyguardem — powiedział i odsunął się, aby Anh mogła przekroczyć próg.

— Bardzo śmieszne, panie Farmer.

— Zawsze do usług, pani Marron — zachichotał i potruchtał za blondynką, przedtem zamykając drzwi budynku.

~~~

Ekranik w windzie wyświetlił liczbę "3", a metalowe wrota rozsunęły się, ukazując długi hol, oświetlony przygaszonym światłem kinkietów. Hoseok chwycił delikatnie dłoń dziewczyny i podszedł z nią do drugich drzwi po prawej stronie korytarza. Dwie pozłacane cyferki, tworzące liczbę osiemnaście, widniały na drewnianej powierzchni, tuż nad wizjerem. Sięgnął do kieszeni po pęk kluczy, by za moment przekręcić je w zamku.

— Witam w moim królestwie! — Ukłonił się szarmancko i gestem zaprosił Anh do środka. — Życzę miłego pobytu!

Dziewczyna zrobiła krok, niefortunnie zahaczając o próg, jednak brunet w ostatniej sekundzie przytrzymał ją za ramię i jednocześnie zapalił światło w przedpokoju.

— Jesteś dziś niesamowicie niezdarna, wiesz? Stresujesz się czymś? Bo mam wrażenie, że coś zaprząta ci głowę. Poza dzisiejszym niefortunnym wypadkiem, rzecz jasna.

— Hmm... Może jestem trochę rozjechana psychicznie, co raczej nie jest nowością w taką porę roku, — mówiła w trakcie zdejmowania butów - lubię śnieg, ale mimo wszystko barometr niekorzystny dla mojego zdrowia. — Zaśmiała się ukradkiem, tak jakby to co powiedziała, nie było niczym ważnym.

Anh... była wyjątkowa. W każdym aspekcie. Wytwarzała wokół siebie specyficzną aurę, którą niestety nie każdy interpretował w prawidłowy sposób. Z zewnątrz wydawała się być pewną siebie osobą, mającą czasem ciche dni, ale nadal sprawiała wrażenie samowystarczalnej. Chyba nigdy nikogo nie pokusiło, by spróbować z niej wydusić chociaż słówko o tym, co ją w danym momencie trapiło. Satysfakcjonowała ich odpowiedź "Nie, to nic ważnego, nie martw się". Zostawiali sprawę, nie dociekali. "Przecież powiedziała, że nic jej nie jest, prawda?" Ta, jasne. Zgrywanie bohaterki ze stali było jej życiowym celem. A przecież każdy człowiek ma uczucia. Emocje. Smutki. Musi to gdzieś wyrzucić, dać upust, bo nic nie znika, nie rozpływa się w powietrzu. A w szczególności myśli. Gdy trzymasz to w sobie, upychasz w jedno miejsce, prędzej czy później cię to przygniecie. Do samej ziemi. Tak, że trudności z podźwignięciem się będą zbyt ogromne do przezwyciężenia. Polegniesz w walce z samym sobą.

Ale Hoseok był inny. Dociekliwy i nieustępliwy. Nie dawał się zbyć smętnym i niewiarygodnym wymówkom. Kiedy Anh pozwoliła mu się do siebie zbliżyć, próbował — wkładając w to cały wysiłek — dokopać się do tej głębszej, ukrytej, wrażliwszej i delikatniejszej warstwy jej osobowości. Wiedział, że tam jest i wierzył, że jest w stanie do niej dotrzeć, jeśli wystarczająco się postara. Nie było łatwo, ale udało mu się. Był jednym z nielicznych, o ile nie jedyną osobą, która tego dokonała.

Anh w gruncie rzeczy łatwo było złamać. Najzwyklejszy bzdet z życia codziennego potrafił zaprzątnąć jej umysł do tego stopnia, że trudno było ją wyciągnąć z tej plątaniny myśli. Było ciężko, ale był też Hoseok. Jej koło ratunkowe, kaftan bezpieczeństwa. Piękny zachód słońca w kolorach żółci i jasnego różu, mówiący, że jutro będzie lepiej i powinna się trzymać tylko i wyłącznie tego.

☆ Stay the night ☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz