Część 25.

457 35 7
                                    

- Czkawka!
Dwie Nocne Furie, Zębiróg, Śmiertnik i Koszmar Ponocnik wspólnie, ciężko wylądowały na porośniętym trawą skrawku ziemi, niedaleko głównego placu Berk. Zarówno smoki, jak i Jeźdźców powitały wesołe krzyki znajomych wikingów.
Wszędzie wokół nich, jak okiem sięgnąć, krzątali się różni ludzie, nie tylko Wandale, gorączkowo prowadząc ostatnie przygotowania do bitwy. Iris mogłaby przysiąc, że gdzieś pomiędzy potężnymi smoczymi skrzydłami, w alejkach widziała wojowników Mali, Berserków, a nawet kilka legendarnych kobiet, którym nieodłącznie towarzyszyły młode Zbiczatrzasły. W każdym zakamarku wyspy można było odczuć napięcie, podczas gdy większość ludzi woków biegała w różnych kierunkach, usiłując dokończyć swoje zadania.
- Czkawka, co się stało? - od strony twierdzy biegł rozgorączkowany Śledzik, a tuż za nim podążała równie niespokojna Sztukamięs. - Nie powinno was tutaj jeszcze być!
Ludzie mimowolnie ustępowali mu drogi, kiedy pędził przez wioskę, nie zważając na nic dookoła. Zatrzymał się, zdyszany, dopiero obok swoich przyjaciół i spoglądał na nich wzrokiem pełnym przerażenia.
- Przykro mi, Śledziku - Jeździec Nocnej Furii zszedł ze swego smoka i pokrzepiająco położył dłoń na jego ramieniu. - ale Viggo rozegrał to tak, jak przewidywaliśmy. Posłał na Koniec Świata jedną ze swoich łodzi, żeby nas przestraszyć. Na szczęście nie narobiła żasnych zniszczeń, za to popłynęła prosto na Berk.
Otyły Jeździec szeroko otworzył oczy i zakrył sobie usta dłonią, wydając przy tym niekontrolowany okrzyk przerażenia. Iris zauważyła, że jego ciało zaczęło delikatnie drżeć pod wpływem stresu.
- Trzeba przyśpieszyć wszystkie przygotowania! - rozpaczał, o mały włos nie roniąc łez. - Nie zabraliśmy się jeszcze za zabezpieczanie portu, a ludzie wyznaczeni do obrony zachodniego klifu robią sobie wolne!
Z jego zaciśniętego gardła jeszcze raz wydobył się pełen przerażenia pisk. Prawie w tym samym momencie chłopak podskoczył, odwrócił się i popędził z powrotem w stronę twierdzy.
Czkawka natomiast zwrócił się do pozostałych Jeźdźców, wpatrujących się w niego i czekających na polecenia.
- Lećcie pomagać ludziom. Każde ręce do pracy się przydadzą. Ja muszę zamienić kilka słów z ojcem. - po czym razem ze Szczerbatkiem pognali biegiem w dół wioski.
Iris szybko machnęła na swoją smoczycę, aby ta podążyła za nią. Sama zaś rzuciła się w ślad za chłopakiem, próbując go dogonić. Nie minęła nawet pełna minuta jej maratonu, kiedy dostrzegła go, wspierającego się o jedną z chat i rozglądającego dookoła. Dyszał ciężko, ale nawet pomimo tego stanął pewniej i już miał zerwać się do ponownego biegu.
- Czkawka, zaczekaj! - wrzasnęła z całych sił dziewczyna, aby pokonać odległość, jaka ich dzieliła i zatrzymać Jeźdźca.
Na całe szczęście usłyszał jej głos. W jednym momencie odwrócił się, szukając wzrokiem źródła dźwięku i lekko marszcząc brwi ze zdziwieniem. Pędzącą Iris musiał zobaczyć chwilę przed tym, jak wpadła na niego, pchana siłą rozpędu, nabraną podczas biegu ze zbocza. Uderzyła w jego tors, a chłopak złapał ją, próbując zatrzymać. Oboje zatoczyli się, ale, dzięki Czkawce, żadne z nich nie wylądowało na ziemi.
- Hej, co cię opętało? - zażartował, przyglądając się, jak dziewczyna usiłowała zaczerpnąć tchu po wyczerpującym biegu.
Obie Nocne Furie z zainteresowaniem obserwowały swoich właścicieli.
- Po prostu... - starała się nie zwymiotować. - Po prostu mam pewien plan. - wydusiła wreszcie.
Chłopak przyjrzał jej się uważniej. Trzymał ją za ramiona, aby nie upadła po wyczerpującym biegu i cierpliwie czekał, aż wyrówna swój oddech i będzie w stanie powiedzieć coś więcej.
- Wpadłam na pomysł, żeby jeszcze raz nieco oszukać Viggo. - zaproponowała. - Na Końcu Świata był tylko jeden statek, prawda? To nie mogła być cała jego flota. Zapewne myśli, że zajmujemy się teraz właśnie nim i próbujemy wyciągnąć jakieś informacje z jego ludzi. A może by tak utrzymać go przy tej myśli?
Jeździec Nocnej Furii ewidentnie nie pojmował do czego zmierzała dziewczyna. Ciągle wpatrywał się w nią wyczekującym wzrokiem, więc kontynuowała.
- Kiedy wojska Viggo pojawią się na horyzoncie, odpowiednio prędko wyślemy w ich kierunku naszą, małą łódkę, a w niej człowieka, który dyskretnie utwierdzi go w przekonaniu, że nie ma nas na wyspie. Viggo poczuje, że nic mu nie zagraża i zacznie się panoszyć, a wtedy my ze wszystkimi odziałami zaatakujemy go i pokonamy.
Czkawka jeszcze przez moment intensywnie przetwarzał w głowie to, co usłyszał, ale gdy tylko to do niego dotarło, jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Jesteś genialna! - wyszeptał półgłosem i, tak, jak trzymał Iris za ramiona, tak objął ją i delikatnie przytulił. - Chodź ze mną do ojca. Muszę mu coś powiedzieć, a przy okazji przedstawimy ten plan.
Już po chwili dwójka Jeźdźców biegła dalej, poszukując wodza Berk, a tuż za nimi podążały ich czarne wierzchowce.

Smocze Marzenia ✔Where stories live. Discover now