Tańczyli jakby nie istniał świat.
Jakby nie istniał dzień
Jakby nie istniał czas
Bo ograniczał ich tylko ból.
Wystarczyło pół godziny aby otworzyli swoje poranione serca na zupełnie obcą osobę, z którą niecały tydzień temu oglądali gwiazdy, coś niezmierzonego ale jakże pięknego, leżąc pod gołym niebem na brzegu klifu. Ich jedynym świadkiem był wiatr. Tak samo wolny i czysty jak ich dusze. Dusze powoli gnijace od jadu ludzi, którzy tak naprawdę nie powinni zwrócić na nich uwagi. Byli jak motyle zupełnie nikomu i niczemu nie winni a jednak ktoś chciał pozyskać ich piękno.
Zgrabne ruchy młodszego, idealnie komponowały się z muzyką im towarzyszącą i delikatne zachwiania spowodowane spożytym alkoholem. Czułe uśmiechy starszego i pomarańczowe promienie słońca.
Byli zmęczeni, pot powoli ściekał im z czoła. Usiedli wciąż trzymając się za ręce.
- Popadnijmy we własne uzależnienia, które skończą się w tym samym punkcie.
Powiedział jasnowłosy chłopiec patrząc temu drugiemu prosto w oczy - A potem znowu się spotkamy?
- Nie chcę cię opuszczać
Tymi słowami pożegnali się ze słońcem. Nastała noc, która była czasem szczerych rozmów i wyznań, kiedy wszystko miało się wyjaśnić.
Zakrwawione rękawy i czerwone rumieńce. Szereg białych zębów w uśmiechu i delikatny szkic klifu.
![](https://img.wattpad.com/cover/134460033-288-k88365.jpg)
YOU ARE READING
Draw this by ocean //yoonmin
Teen FictionO chłopcu , który potrafił znaleźć spokój jedynie w kartkach szkicownika i szumu pobliskiego oceanu I o chłopcu, który zakłócił mu ten spokój przypadkiem zmuszając go do złożenia smutnej obietnicy -rozdziały będą krótkie, bo inaczej tracą swój urok...