#5Z kim właściwie jestem?#5

151 11 1
                                    

Wkroczyłam niepewnie do kawiarni.
Byłam tu umówiona z dziewczynami na jak to się mówi ,,poczwórną randkę".
Podeszłam niepewnie do lady składając zamówienie u miłej starszej Pani na najzwyklejszą czarną herbatę rodzaju Earl Grey. Ledwo usiadłam zapatrzona w przestrzeń za rozległym oknem lokalu gdy nagle z mojej torebki wydobyły się pierwsze takty piosenki ,Little Less Conversation" Elvisa Presleya. Rozpięłam pospiesznie spoconymi ze stresu rękami sówak torby i wyciągnęłam z niej niewielki czarny telefon z klapką. Otworzyłam go jednym szybkim ruchem ręki odbierając tym samym połączenie.
- Tak, Annie? - wyszeptałam do telefonu.
- Lyn? Możesz przekazać George'owi że, będę za jakieś pięć minutek? - zapytała moja podekscytowana przyjaciółka.
- Tak, nie ma sprawy. Jak tylko się pojawi to - urwałam widząc że, chłopak imieniem George siedzi dwa stoliki dalej i wpatruje się w widok za oknem.
- Mu powiem...-dokończyłam niepewnym głosem. Jeszcze sekundę temu go tu nie było.
- Świetnie! W takim razie do zobaczonka! - krzyknęła radośnie Ann w słuchawkę rozłączając się.
- Annie, cze - przerwałam słysząc dźwięk przerwanego połączenia. Westchnęłam cicho i chowając telefon z powrotem do torby wstałam od swojego stolika kierując się w stronę miejsca gdzie siedział chłopak jedząc powoli kawałek ciasta który przyniosła mu właśnie kelnerka. Podeszłam do Niego i odkaszlnęłam cicho co zdawało się być niepotrzebne ponieważ George i tak zwrócił na mnie uwagę gdy podeszłam.
- Hej, George...- zaczęłam cicho spoglądając na Niego nerwowo. On jednak nie zamierzał mi przerywać i wpatrywał się we mnie z uwagą nie odezwawszy się ani słowem.
- Ann, prosiła by Ci przekazać że, zjawi się za parę minut. - spojrzałam na Harrisona spodziewając się odpowiedzi.
On natomiast uśmiechnął się delikatnie i kiwnął głową w geście zrozumienia oraz podziękowania w jednym. Odpowiedziałam tym samym wracając po chwili niespiesznie do swojego stolika. Po pięciu minutach zgodnie z zapewnieniem do kawiarenki wpadła Ann cała w skowronkach. Widząc mnie pomachała mi wesoło po czym podeszła do George'a i energicznie go przytuliła. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam wzrok do okna biorąc łyk herbaty która była już nieco chłodna. Annie była dość energiczną osobą a George był spokojny i rzadko kiedy się przy nas odzywał. Pasowali do siebie. Może nie jak dwie krople wody no bo w końcu różnili się charakterami i takie tam. Ale jednak przyciągali siebie nawzajem i jedno nie mogło dłuższego czasu wytrzymać bez drugiego. Na przykład gdy George wyjeżdżał w trasy koncertowe żegnali się z Ann chyba ze sto razy a potem i tak dziewczyna zalewała się rzewnymi łzami. W tym okresie z George'em pisali listy do siebie bardzo często. Zdarzało się że, Ann dostawała cztery listy tygodniowo. Nie wiedziałyśmy jak to robił biorąc pod uwagę cały ten wysiłek związany już z samą trasą i koncertami. Poza tym George i Spółka jak miałyśmy w zwyczaju nazywać zespół ,,The Beatles" jeździli w naprawdę różne zakątki świata więc czasem aż niemożliwym było by list dał radę dotrzeć tak błyskawicznie. Ann każdy list pieczołowicie chowała do pudełka w kwiecisty motyw przeznaczonego tylko i wyłącznie na listy od ukochanego chłopaka. Tego samego wieczoru siadała i pisała odpowiedź a nazajutrz zrywała się wcześnie rano i leciała na pocztę by wysłać korespondencję. Zawsze gdy Harrison wyjeżdżał dziewczyna zapraszała mnie na noc do siebie do domu albo na odwrót i ona przychodziła do mnie. Znałyśmy się z Ann dość długo. Można by rzec że, od pieluszki. Moje rozmyślania przerwała właśnie moja przyjaciółka siadając ze swoim chłopakiem przy moim stoliku.
- ,,O wilku mowa" - przeszło mi przez głowę. Westchnęłam w duchu. Też bardzo chciałam z kimś być ale nie przychodziło mi to łatwo. Przez te siedemnaście lat byłam z jednym chłopakiem co prawda ale po dwóch latach czy może nawet półtora roku nasze drogi się rozeszły w dość burzliwy i nieprzyjemny sposób. Było to dziewięć lat temu. Od tamtego czasu trudno było mi kogoś znaleźć. Przypałętywali się często mężczyźni o wiele starsi ode mnie którym zależało tylko na jednej rzeczy. Nie interesowały mnie takie układy. Z melancholijnych myśli wyrwała mnie Ann machająca mi ręką przed nosem. Byłam jej za to wdzięczna. Nie lubiłam się tak zapadać ale mówiąc szczerze nie potrafiłam tego kontrolować.
- Słuchasz Ty mnie? - dziewczyna wyraźnie zniecierpliwiona popatrzyła na mnie z dezaprobatą.
- A...zamyśliłam się - odparłam szybko nieco zmieszana.
- Mogłabyś powtórzyć? - Ann przewróciła lekko rozbawiona oczami.
- Oj Karolyn, Karolyn. Pytałam, jak Ci się układa z twoim chłoptasiem - uśmiechnęła się.
- Z moim co? - wyjąkąłam zbita z tropu.
- No z twoim chłopakiem - powtórzyła spokojnie moja przyjaciółka jakby to była najnormalniejsza informacja we wrzechświecie.
- Annie, przecież ja z nikim nie jestem - wyjąkałam patrząc na Georgea niepewnie.
On tylko uśmiechał się zagadkowo.
- Jak to nie? Jak to nie? - spytała zaskoczona dziewczyna.
- Gra razem z Georgem w zespole nie pamiętasz? - rzuciła zdziwiona.
- Eee, naprawdę? - spojrzałam na Georgea osłupiała.
- Tak, naprawdę - odezwał się cicho George po raz pierwszy tego dnia.
- Aha - odparłam krótko nie wiedząc co powiedzieć. Z jednej strony byłam bardzo szczęśliwa że, w końcu mi się udało ale z drugiej strony próbowałam dojść do tego jak mogłam tego nie pamiętać. Nagle ktoś zasłonił mi oczy rękami. Zapanowała ciemność.
- Zgadnij: kto? - usłyszałam konspiracyjny szept przy uchu.
- Hmm..pomyślmy - oderwałam się na chwilę od rozmyślań.
- Któż to może być..Paul czy to Ty? - chybiłam specjalnie.
- Nie głuptasie - usłyszałam w odpowiedzi.
- A więc Linda! - uśmiechnęłam się radośnie.
Odsłoniłam oczy i przechyliłam głowę do tyłu. Za mną stała wysoka dziewczyna o złotych lokach i szaro-niebieskich dużych oczach.
- Gdzie zgubiłaś Paulie'ego? - zagadnęłam wesoło.
- A tajemnica - mrugnęła do mnie i przysiadła obok mnie.
- Lin, wyobrażasz sobie że, nasza Karolyn nie wie że, ma chłopaka? I nawet nie wie kto nim jest. - rzuciła Ann takim tonem jakby to było niecodzienne zjawisko.
- Skąd mam wiedzieć? - zrobiłam smutną minę.
- Lyn, z całym szacunkiem ale jak to skąd? - Linda była zaskoczona
- Jeszcze tydzień temu świergotałaś jaki to on nie jest cudowny. Co prawda trzeba było to z ciebie obcęgami wyciągać ale jak już zaczęłaś mówić to końca nie było widać. - oświadczyła.
- Możecie mi powiedzieć kto jest jak to ujęłyście moim wybrankiem? - zapytałam zdezorientowana.
Dziewczyny uśmiechnęły się tylko do siebie porozumiewawczo. Linda nagle wstała od stołu i oznajmiła:
- Idę zamówić drinka. Ktoś chętny?-popatrzyła uważnie po zgromadzonych.
Annie skinęła głową uśmiechając się nieznacznie. George po długich namowach ostatecznie zgodził się na piwo.
- Linda, ale to jest kawiarnia. - zauważyłam ostrożnie.
- Taak? - Linda przeciągnęła zaczepnie sylabę.
- No tak..W kawiarniach nie sprzedają alkoholu - dodałam ciszej rozglądając się niepewnie by sprawdzić czy lokal w którym siedzimy to na pewno mała przytulna kawiarenka. Wszyscy zebrani popatrzyli po sobie i nagle jak na zawołanie na ich ustach pojawiły się znaczące uśmiechy.
- No to ja idę po coś mocniejszego! - oznajmiła wesoło Linda.
- Jeśli to możliwe to poproszę sok porzeczkowy. - powiedziałam nieco zmieszana. Dziewczyna popatrzyła się na mnie przelotnie z błyskiem w oczach.
- Sok porzeczkowy powiadasz? - uśmiechnęła się cwaniacko i poszła złożyć zamówienie.
Po pięciu minutach wróciła do naszego stolika oświadczając że, nasz alkohol za parę minut będzie. Zapatrzyłam się w okno zastanawiając się nad tą niecodzienną sytuacją. Jakim cudem mogła mi wylecieć z głowy tak ważna sprawa? No dobrze może i na codzień byłam roztrzepana ale nie aż tak. Moje serce zaczęło rozpierać niesamowite szczęście jakiego od dawna nie czułam.
Miałam ochotę skakać i śpiewać w niebogłosy. Nawet nie przejęła mnie tak ważna sprawa jak to, kto właściwie jest tą ukochaną osobą. Nagle poczułam rękę na ramieniu i odwróciłam wzrok w stronę gdzie powinna siedzieć Linda. I faktycznie tam siedziała. Ale w tym momencie była już lekko wstawiona. Musiałam nieźle odpłynąć skoro zdążyła wypić tyle by doprowadzić się do takiego stanu.
- Nad czym tak dumasz Kochana? - spytała niewyraźnie. Chyba jednak nie była tylko wstawiona. Postanowiłam  zachować spokój.
- Po prostu nie mogę uwierzyć że, po tylu latach potrafiłam komuś na tyle zaufać by być po raz kolejny w związku - uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Linda szeroko się uśmiechnęła po czym wstała i poszła chwiejnym krokiem na parkiet.
W tym samym momencie z głośników na ścianach zaczęły płynąć pierwsze rytmy jakiejś rock'n'roll'owej piosenki której nie potrafiłam na ten moment rozpoznać. Spóściłam wzrok na stół i zaobserwowałam szklankę z sokiem porzeczkowym o który prosiłam. Podniosłam szklankę do ust i upiłam łyk płynu. Poczułam nie tylko sok owocowy. W soku było coś ostrawego. Coś co gdy docierało do gardła zaczynało palić przełyk. Linda musiała poprosić by do soku domieszano trochę wódki albo jakiegoś innego alkoholu. Nie lubiłam mocniejszych trunków ale ponieważ nie chciałam by sok się zmarnował dopiłam zawartość szklanki do końca.
- Karolyn! Chodź zatańczyć!! - krzyknęła Linda na cały lokal. Razem z pozostałymi przyjaciółmi popatrzyliśmy po sobie niepewnie.
- Lin, to nie jest dobry pomysł! Przecież wiesz! - odkrzyknęłam.
- Oj, no choooodź - przeciągnęła zaczepnie ostatnią sylabę dziewczyna.
Popatrzyłam jeszcze raz na przyjaciół.
- Może tym razem nic się nie stanie. - powiedziała Ann uśmiechem próbując dodać mi otuchy.
- No nie wiem... Dobrze wiecie co się ostatnio wydarzyło gdy poszłam tańczyć. - odwróciłam wzrok w stronę parkietu gdzie Linda wygłupiała się i śmiała machając do nas i co jakiś czas mnie wołając.
- Idź. Jeśli poczujesz się gorzej wróć albo zawołaj nas. - powiedział George spokojnie patrząc na mnie zachęcająco.
- No..dobrze. Na chwilę chyba mogę. - wstałam i podeszłam do parkietu.
- O! Zdecydowałaś się wreszcie. - Linda zachichotała i wzięła mnie za rękę okręcając mnie. Od razu zrobiło mi się niedobrze.
- Lin słuchaj muszę na chwilę usiąść. Nie czuję się najlepiej. - oznajmiłam dziewczynie czując narastające mdłości.
- Nonsens moja droga. Dopiero przyszłaś. - stwierdziła z dezaprobatą Linda i w tym momencie przed oczami zobaczyłam ciemność. Poczułam że moje ciało robi się bezwładne i choć bardzo chcę nie mogę się ruszyć. W następnej sekundzie zarejestrowałam dość bolesne spotkanie z podłogą. Muzyka ucichła i natychmiast po tym usłyszałam krzyki.
- Dzwońcie po karetkę! - to chyba był George. Wszystko słyszałam jak przez grubą szybę.
- Karolyn...Karolyn! Obudź się! Oh to moja wina! Nie powinnam jej ciągnąć na parkiet. W następnej chwili wszystko ucichło. Poczułam wibracje podłoża i dotyk w okolicach głowy i ramion. Nagle bardzo wyraźne usłyszałam zdanie wypowiedziane spokojnym męskim głosem.
- Kocham Cię, błagam nie odchodź. - przez głowę przebiegła mi jeszcze myśl że to głos Johna. I koniec. Opadłam w całkowitą ciemność bez rzadnych bodźców.

..............................................................................

Witajcie i Wesolutkich Świąt przy okazji ♡!

Od tego snu także musiałam odpoczywać. Ale prawda jest też taka że mam wielkie zaległości naukowe i trzeba było się uczyć. Do tego doszły powiedzmy sprawy sercowe chociaż nie jestem pewna czy można to tak nazwać. I pytanie : Dlaczego śnią mi się takie dramy???
W zanadrzu mam jeszcze trzy sny z czego jeden przyśnił mi się całkiem niedawno.
Bajbeczki moje Babeczki czy coś
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

The Beatles -> One ShocikiWhere stories live. Discover now