5

2K 100 6
                                    

Kilka dni później.


Stałam pod oknem obserwując wilkołaki, które zgromadziły się na placu przed domem. Wiele osób wypatrywało kogoś w tłumie, po chwili zrozumiałam, że ich oczy próbowały odnaleźć alfę. Tegan kroczył dumnie przed siebie, by stanąć chwilę później na murku przy fontannie. Widziałam, że mówił coś do nich, a ci z niemałym poruszeniem słuchali go. Kobiety mocniej przytulały do piersi swoje dzieci, zaś mężczyźni wymieniali się spojrzeniami. Po niedługiej przemowie władcy, wilkołaki zaczęły rozchodzić się , a wzrok ciemnych tęczówek spoczął na oknie, za którym się chowałam. Czułam niemal jego palące spojrzenie na ciele. Od czasu, gdy spotkałam go w mojej sypialni nie przyszedł ani razu. Unikał mnie, a ja nie wiedząc dlaczego odczuwałam dziwną tęsknotę. Czułam, że wstydzi się przyznać publicznie do tego, że jego mate okazała się być  ludzką kobietą, która w dodatku go nienawidzi.

Położyłam się na łóżku z zamiarem czytania książki, którą zostawiła mi służka. Nie minęła chwila, a drzwi wydały z siebie drażniące skrzypienie, a w pomieszczeniu znalazł się Tegan. Patrzył na mnie dzikim wzrokiem, pod wpływem którego chciałam się skulić. Mężczyzna rozejrzał się po pokoju nim zaczął mówić.

- Jutro przybędą przedstawiciele jednej z watah. Nie wiedzą, że odnalazłem swoją partnerkę i lepiej dla nas obu, jeżeli dalej będą żyć w niewiedzy.

- Boisz się?- zapytałam ciszej niż myślałam. 

- Ludzka mate oznacza słabość. Istnieje możliwość, że będą próbowali  zaatakować watahę,  znając nasz słaby punkt. Twoje życie byłoby zagrożone- powiedział poważnym tonem.

- Czyli zamierzasz chować mnie tu przez całe życie? Przecież nie mogę żyć w zamknięciu!

- To nie ty dyktujesz tutaj warunki. Nie prowokuj mnie, jeśli będę musiał, to przywiążę cię do łóżka, bylebyś nie uciekła.

Prychnęłam cicho podnosząc się z miękkiego materaca. Zgarnęłam włosy w kitkę czując, że zaczynają mnie denerwować. Nagle na mojej tali znalazły się dwie duże dłonie, a sekundę później zostałam obrócona twarzą do Tegana. Jego usta znalazły się na moich. Wgryzł się we mnie w ostrym pocałunku, który o dziwo odwzajemniłam. Złapałam kosmyki jego ciemnych włosów pomiędzy palce, stanęłam na palcach, by być jeszcze bliżej jego ciała. Wilkołak uniósł mnie w górę i ułożył na łóżku, była to chwila, w której się opamiętałam i odskoczyłam w bok.  Krzyczałam na siebie w myślach, karcąc się za tę chwilę słabości. Głupia więź zaczynała na mnie działać, ale nie mogę się złamać. Z otępienia wyrwał mnie śmiech Tegana.

- Jeszcze się opierasz? Już niedługo sama przybiegniesz do mnie, tak działa więź mate- powiedział obojętnie i podniósł się z łóżka.

- Prędzej piekło zamarznie, niż przekonam się do ciebie- warknęłam zła.

- Mów co chcesz, ale pamiętaj moje słowa- powiedział zanim wyszedł.


Rzuciłam zła poduszką przez pokój, która trafiła w wazon. Spojrzałam zrezygnowana na potłuczoną porcelanę, a chwilę później zbierałam małe elementy  w dłonie. Bałam się, że mężczyzna mógł mieć rację, a ja w końcu ulegnę. Nie chciałam skończyć tak jak inne kobiety. Wizja spokojnego życia z mężczyzną, który kochałby mnie za to jaka jestem wydawała się o wiele lepsza od mojej obecnej sytuacji. Jednak, czy miałam jakiś wybór? Jeśli będę upierać się w nieskończoność bardzo prawdopodobne byłoby doznanie jakiegoś szaleństwa. Trudno było mi dokonać wyboru nie mogąc prosić nikogo o radę. Nie było tu osoby, której mogłabym zaufać, czy też prosić o radę. Każdy wilkołak w tym miejscu pałał do mnie nienawiścią , zresztą moje uczucia były podobne.

Spojrzałam na drzwi zastanawiając się, czy mogłabym wyjść niezauważona. Nie bałam się konsekwencji swoich czynów ze strony Tegana, jednak wizja rozszarpanego gardła przez jakiegoś zwierzaka nie była dobrą śmiercią. Mimo to zaryzykowałam. Stawiałam powolne kroki na przód idąc szerokim korytarzem. W końcu natrafiłam na schody, po których zeszłam, a czując przyjemny zapach skierowałam swe kroki do wielkiego pomieszczenia, które okazało się być kuchnią. Pierwszą osobą, która wykryła moją obecność była niska szatynka krojąca jakieś warzywa. Warknęła na mnie nieprzyjemnie zwracając tym samym uwagę resztę osób w pomieszczeniu.  Poczułam się dziwnie będąc obserwowaną przez kilka par oczu, a z niezręcznej sytuacji uratowała mnie staruszka w białym fartuszku. 

- Saro, gdzie twoje maniery?!- warknęła na niezadowoloną dziewczynę- Czy czegoś ci brakuje Pani?- zapytała ciepłym głosem. 

- W zasadzie to jestem głodna. Czy byłaby możliwość, abym przygotowała sobie tu coś do jedzenia?- zapytałam podchodząc niepewnie do kobiety.

- Możesz poczekać w swoim pokoju, a ja zaraz coś przygotuję. Alfa nie będzie zadowolony z twojej obecności tutaj.

- Tegan najchętniej by się mnie pozbył, tak jak wszyscy tutaj, więc to nie stanowi problemu. Zrobię jakąś kanapkę i już mnie tu nie ma- westchnęłam, a staruszka niechętnie pokazała mi ręką, gdzie znajduje się lodówka. 

Odwracając się z przygotowanym jedzeniem stronę wyjścia dostrzegłam posturę dobrze zbudowanego mężczyzny. Był mi znany zbyt dobrze. Poczułam jak moim ciałem wstrząsa dreszcz przerażenia, a na plecach pojawia zimny pot. 


******

Został tu jeszcze ktoś? Jak powrót do szkoły? 

NaznaczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz