29

24 5 0
                                    

Polecam włączyć piosenkę do rozdziału:
•Liam Payne "Midnight"

2020 był najgorszym rokiem w moim życiu. Pandemia zabrała całe moje życie towarzyskie, przewracając wszystko do góry nogami. Jak mam być szczera nie pamiętam totalnie marca i kwietnia. Lockdown i siedzenie w domu zniekształciły totalnie mój kalendarz. To był dla mnie okropny okres, bo wtedy przyszedł moment "depression mood". Przez chwilowe zawieszenie pracy i jakiejkolwiek rozrywki w domu, zaczęłam użalać się nad sobą, a oglądanie filmów romantycznych i czytanie książek totalnie mi w tym nie pomagało. W mojej psychice znowu zaczęło się mieszać, a ja wmawiałam sobie, jaka jestem beznadziejna i że przez pandemie to już w ogóle nikogo nie poznam i umrę w samotności. Niektórym może się to wydać śmieszne, ale tak nie jest. Umysł naprawdę potrafi płatać figle, jeśli zacznie się obsesyjnie myśleć. Nie dosyć moje relacje z kimkolwiek były średniawe to przez ten pierwszy lockdown w ogóle przestałam poznawać nowych ludzi. Jednak po powrocie - dla mnie wszystko się zmieniło. Zaczęłam ponownie być bardziej towarzyska i miła, zaczęłam serio doceniać kontakt z ludźmi, który to COVID zepsuł. Moje kontakty w pracy się zmieniły, bo zaczęłam częściej rozmawiać z ludźmi, którzy na co dzień otaczali mnie w pracy. Odżyłam dopiero we wakacje, gdzie w sierpniu skoczyłyśmy ponownie na weekend do Sopotu, aby tym razem odpocząć i trochę pozwiedzać. Tak bardzo wtedy każdy pragnął normalności. My zwiedziłyśmy w trzy dni, trzy miasta. Gdańsk, Sopot, Gdynię. To był największy hardcore, serio. Po tym wyjeździe byłam bardziej zmęczona, niż przed, ale warto było. Mamy teraz, chociaż dobre wspomnienia z tamtego czasu.

Czym jeszcze zaskoczył mnie 2020? Pomyślmy, może tym, że spotkałam po prawie ośmiu miesiącach chłopaka ze stacji. Pamiętam, że był to wtedy chyba koniec września. Weszłam na stację, będąc nawet pewna, że go nie będzie. I nie powinno być. Natomiast przy jednej z kas stała nowa pracownica, młoda blondynka, a tuż obok niej, w swoim dniu wolnym stał ON. Gdy wtedy weszłam do środka, prawie serce mi stanęło, gdy szłam do mężczyzny obok, nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie. Dziewczyna zmierzyła mnie, jakby wiedziała wszystko o moim życiu, a chłopak? To dopiero zabolało. Udał, że w ogóle mnie nie zna i nigdy nie znał. Byłam już dla niego totalnie obojętna. Zabawne, co? Jak z szybko przeszło z miłości/zauroczenia do obojętności i nienawiści. Tamtego wieczoru pierwszy raz coś do niego poczułam, a była to nienawiść. Byłam wściekła za to, że nawet głupiego cześć nie potrafił powiedzieć. Nie zrobiłam mu niczego złego, po prostu tamtego wieczoru, gdy wyznał mi swoje uczucia, nie powiedziałam tego samego, czy to tylko dlatego teraz byłam dla niego nikim?

Oprócz tego spotkania natknęłam się jeszcze na chłopaka z korepetycji, ale to przelotnie, gdy mijaliśmy się autami, a ten patrzył na mnie w ten sam sposób, który wręcz sprawiał, że zaczynałam się denerwować bez powodu. Miał w sobie coś, co zawsze sprawiało, że serce zaczynało bić szybciej.

2020 zakończyłam tak jak zwykle, ze znajomymi, użalając się nad sobą i swoim życiem. Czy każdy mój sylwester musiał tak wyglądać? Dodatkowo dobijał mnie kolejny fakt, że moja ciemnowłosa przyjaciółka ze szkoły po przykrym zerwaniu, tak szybko znalazła sobie nową miłość, ciesząc się życiem. Czy wszyscy wokół mnie musieli być szczęśliwi i mnie dobijać?

__________________________________________________________________________________

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie głos, albo komentarz.

Chłopcy, których straciłamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz