Prolog

8 1 0
                                    


 Idę czym prędzej w kierunku jeziora. Gdzieś po drodze zgubiłam swojego buta, niczym Kopciuszek. Gałęzie ranią moje stopy, ale nie zwracam na to większej uwagi. Buzuje we mnie adrenalina, a w głowie mam tylko jedną myśl : "musisz uciekać".  Wiem , że za pół kilometra powinnam się dostać do ogólnodostępnej drogi, gdzie pomimo pory i dnia tygodnia powinien przejeżdżać jakiś samochód. Jeśli uda mi się do niego wsiąść będę bezpieczna. 

Chociaż na chwilę .

Serce w mojej klatce piersiowej bije jak szalone. "Już niedaleko" powtarzam sobie. Nagle zza krzaków wyłania się postać. Kręcę głową, a z moich oczu ponownie zaczynają płynąć łzy. 

- Nie - powtarzam- Nie...- niemożliwe, że tak szybko mnie dopadł. Nagle cała nadzieja uszła ze mnie, jak powietrze z pękniętego balonika. Domyślam się, że to już mój koniec. Zaraz zginę, a on będzie odczuwał satysfakcję, że zrobi to po cichu, że uniknie kary. 

Opieram się plecami o pień drzewa. Nie ma sensu uciekać. 

Jestem martwa. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 15, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Forgive meWhere stories live. Discover now