Rozdział 1

99 3 0
                                    

Właśnie sprawdzam razem z ojcem nowe terytorium, na które się przenieśliśmy całą watahą, na czas nieokreślony. Aktualnie jest zima, wszędzie jest biało i do tego nie zapowiada się aby szybko przestał padać śnieg.

 Jestem Catherine McCarter, mam 19 lat. Jestem podobno jedną z nielicznych białych wilczyc na świecie. Pochodzę z watahy Księżyca Północy, którą kieruje mój ojciec, Arthur. Jednak niedługo mam przejąć jego rządu. Tradycyjnie powinien je przejąć jego pierworodny syn, ale że jestem jedynaczką przejąć władze mam ja. Od najmłodszych lat ojciec mnie do tego przygotowuje.

Ostatnio nasza wataha przeżywa trudny okres. Jakieś 3 lata temu zaatakowali nas zbuntowani – to wilki, które nie uznają żądnych praw spisanych w Wilczej Księdze Praw.

Wracając, napadli na nas dużą grupą, a my dopiero co skończyliśmy wojnę z watahą Białego Kła – wygraliśmy ją, ale ponieśliśmy bardzo dużo strat w stadzie. Nie byliśmy na to przygotowani i w taki sposób została nas garstka,  gdzie normalne watahy liczą co najmniej 1tys. wilkołaków. Zastanawiacie się pewnie czemu przez te 3 lata nasze stado się nie powiększyło? Otóż jest bardzo mało wilków, które nie mają stada i go poszukują. A  do tego razem z tata nie mieliśmy do tego głowy, ponieważ oboje straciliśmy w tam tym starciu ważną dla nas osobę.  

Tata kazał mi siedzieć w schronie i nie wychodzić, ale ja nie mogę tak po prostu tu siedzieć i czekać.

Po cichu wymknęłam się przez klapę w suficie i zaczęłam szukać moich rodziców.

Z dołu dochodziły jakieś dziwne hałasy, więc natychmiast tam pobiegłam. Gdy byłam już w progu drzwi do salonu, zobaczyłam scenę, którą zapamiętam do końca swojego życia.

A mianowicie moją mamę w szponach jakiegoś wilkołaka, który trzyma wysunięte pazury przy jej szyi i tatę klęczącego na kolanach przed nimi i błagającego o to, aby ją wypuścił.

- Mamo? - zapytałam po cichutku, po czym wszyscy zwrócili swoją uwagę na mnie.

- Córciu proszę cie uciek... - nie dokończyła, bo napastnik przycisnął do jej szyi pazury przez co cicho zaskomlała, a mój ojciec zawarczał. Jednak w tym warczeniu dało się wyczuć jakby ... strach.

- A kogo my tu mamy? Czyżby przyszła następczyni? Bo raczej kolejnych wilczków się nie doczekasz, drogi Arthurze – powiedział i złowieszczo się zaśmiał. Po czym zamachną się i już chciał rozszarpać gardło mojej mamy. Jednak ona przed tym zdążyła cicho wyszeptać

- Zawsze będę przy was, Kocham Was ...

Sekundę po tym jej ciało upadło bezwładnie na ziemie, a morderca wyskoczył przez oko , przemieniając się w locie w wilka. Natomiast Tata podbieg do niej w błyskawicznym tempie i nie powstrzymywał łez

-NIE nie nie !!! nie możesz mnie zostawić skarbie ! Nie możesz nas zostawić,... Emma... przecież mieliśmy mieć dużą gromadkę wilczków, a na starość opiekować się wnukami ... Proszę Em ... nie zostawiaj nas.

~ Kate – przywołał mnie w myślach ojciec

~ Tak?

~ I jak sądzisz? Czysto?

~ Tak, chociaż chwila... słyszysz to?

~ Coś w tych w krzakach ? - pokazał pyskiem – ranga?

~ Beta, ... ale chwila ... ten zapach jest jakiś znajomy.

I w tej chwili wyskoczył z zarośli szaro–czarny wilk, z którym przeturlałam się dobry kawałek, a potem przygwoździł mnie do leśnej ściółki, tak ,że leżałam na niej plecami. Gdy spojrzałam w jego oczy rozpoznał go niemal natychmiast.

~ James !!! Złaź ze mnie ty tępy idioto!!! - wykrzyknęłam i zaczęłam się wiercić pod nim. James to mój najlepszy i najukochańszy przyjaciel, traktuję go jak brata, którego nigdy nie miałam. Ma  22 lata i jest betą mojego ojca.

~ I jak mi poszło? - skierował pytanie do swojego alfy.

~ Całkiem nieźle, jeszcze cię nie zagryzła.

~ Przecież dzisiaj nie miało byś treningu! - oburzyłam się.

~ Prawdziwy alfa zawsze jest przyszykowany na atak ze strony wroga – odpowiedział mi z dumą ojciec, lecz w jego wypowiedzi było czuć delikatne rozbawienie.

~ Ale to nie wróg tylko tępy idiota, przez którego teraz będę musiała się wylizać z tego wszystkiego – wskazałam na swoje brudne futro, które jeszcze przed chwilą było białe.

~ Oj nie przesadzaj, dobrze wiemy, że nie zwracasz na to najmniejszej uwagi. Przypominam ci, że tydzień temu tarzałaś się w błocie z własnej woli – wypomniał mi James

~ A ty razem zemną- wyszczerzyłam się

~ Bo ty mnie do niego wrzuciłaś ! – powiedział oburzony, ale z nutką rozbawienia w głosie

~ Dobra dzieciaki, zbieramy się. Robi się późno, a trzeba jeszcze zobaczyć, czy wszyscy mają to co trzeba.

Wstałam szybko na cztery łapy i rzuciłam Jamesowi spojrzenie, które znamy tylko my: wyścig! James odrazy uszykował się w pozycji startowej, chwile później ja też. A potem było już tylko słychać wycie mojego taty, który zawsze w taki sposób informuje nas o starcie.

 I ruszyliśmy...


Wilcze PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz