Akt 1

80 6 4
                                    

Scena I
(Zabawa dworska, karczma)

Narrator:
Korneliusz smutny siedzi,
Topi smutki w kuflu z miedzi
Julian, że przyjaciel jego wierny,
Wpadł na pomysł, dobry, względnie mierny...

Julian:
Ja tańczyć nie potrafię,
Wnet, na okazje do rozmowy natrafię,
-Weź mą pannę,
Tańcz do rana,
Ja mam zabawę,
Idź ukochana...

Korneliusz:
-Chybaście żartujecie,
Z mej osoby...
Pany, Ciecie...
Dla ozdoby...
Coście rozum postradali,
Jakie tańce? jakiej sali?
Czyż wyglądam wam na tego,
Co ni z tego ni z owego,
Tańczyć będzie,
Jak łabędzie?

Narrator:
Wtem na pannę spojrzał skrycie,
I myśl przyszła należycie
Dalej rzecze...

K:
Nic nie uciecze...
Choć nie jestem drobnej tuszy,
Mimo brody po swe uszy...
Jak panienkę wezmę w obroty,
Będą piszczeć wszelkie cnoty,
Będziem wirować,
Do nocy tańcować,
Niech się ukryją mierne tancerze
Już w powodzenie wieczoru wierze

Narrator:
I jął obracać w tańcu panienkę,
Mocno i twardo trzymał za rękę,
Tańczyli noc całą,
Ah! Trzy utwory... mało...
I do sześciu wytańczyli,
I się przy tym nie męczyli,
Oczy wpatrzone, aż miło,
Długo i wesoło oglądać ich było...

Scena II
(Wieczór, przed karczmą)

Narrator:
Korneliusz, zmęczony,
Acz wielce zadowolony,
W oko mu Ewa wpadła...
(Myśli)

Korneliusz:
...mimo swego sadła
Problem to jest, rodu zawiłego,
Nic z tego, nie będzie dobrego...

Narrator:
Po zabawie, Korneliusz i Ewa nie śpią,
Ciszę, przerywając rozmowy treścią...

Ewa:
Ja Juliana -mości panie- wielbię,
Jak coś się przewraca we łbie,
To na dobre, Bez pośpiechu
I na twarzy, zamiast uśmiechu,
Wielkie pąsy wyrastają,
Purpurowy kolor mają,
Myśli jak szalone biegną,
Na dnie serca mego legną,
Czy on też to samo czuje?
Czy złudzenie atakuje?...
Choć On tańczyć ni w ząb umie,
Co ujmą jest, ma się rozumieć...
Jest dla mnie kamforą,
Korneliuszu, doradź, Bądź mą podporą...

Narrator:
Korneliusz, wielce zazdrosny rzecze,

Korneliusz:
Ja będę nad jego zdrowiem trzymał pieczę,
Co ma czekać... nie uciecze...
Julian jegomościem jest o słabym zdrowiu,
Podreperuje go nim księżyc stanie w nowiu...

Ewa:
Cóż waćpan mówi?
Julian chory? Zaniemówił?
Może ma problemy z głową?
Może sypia z jakąś wdową?
Wieści jakieś straszne macie!?
Co gadacie, co gadacie??!!

K:
Rzecz to nie jest ogromna,
Bardziej skromna,
Problemy ma od strony psychicznej,
Ale również natury fizycznej,
Załamania ma osobowości,
Jest załamany po same kości...

Ewa:
O nie! Czy wyleczyć go da się,
Czy jakiś doktor na tym zna się?...

K:
Ja rade mam na to wspaniałą,
Będę musiał leczyć głowę całą...
Z tego bliskość drugiej osoby go wyleczy,
A na to ja -sercowy duch- nie zaprzeczy,
Tańczyć Julian nie umie,
To mam na myśli, ma się rozumieć,
Ja go wyszkolę na tancerza,
A więc: wysoki jest jak wierza...
Talentu brak,
Toż to jest wśród papug, szpak...
Już nie takich ja szkoliłem,
Coś co piękne jest nad życie,
Lepiej kochać należycie,
Taniec mu naprawi bycie...

E:
...i dobije go skrycie...

K:
...czemuż tak krytykujesz?!?
Na cóż ty mi plany psujesz?
Jeśli Nie odpowiada ci ta maskarada...

E:
... nic to nie da, to będzie tylko żenada...

K:
...nie dam, za wygraną,
Choć kartę mam spapraną,
Chociaż zmęczon jest potwornie,
Zacznę choćby dzisiaj, tak przezornie...

N:
Wnet bez słowa zerwał się jak by go piorun strzelił,
Zdenerwowan że ktoś w jego siły nie wierzył,
Zaplanował wszystko już od deski do deski,
Wywęszył w tym jakiś podstęp diabelski,
Aczkolwiek raczył spróbować,
Zacznie od walca, co się trudnym ma czelność zować...

Scena III
(Sala ćwiczeń, trenowanie tańca)

N:
Na sali pusto, gra muzyka,
tylko trzech ludzi,
W rytm walczyka,
Tańczy i się nie nudzi...

K:
Słuchaj no, Julianie,
Tylko taniec, nie gadanie,
Tańcząc, masz latać,
Figle wszystkim płatać,
No, a teraz uchwyć swą partnerkę,
A na koniec w nagrodę dostaniesz eklerkę,

J:
Hmmm... ciasta...
Ale nie! Basta!
...waćpanie Ciesielski, po co to wszystko,
Ja tańca do życia ni w ząb potrzebuje,
A i bez tej maskarady się nie dobrze czuje,
Wiesz napewno,
Me Problemy,
Wszystko jedno,
Nie dajemy,
Mam ja dość wszystkiego,
Za dużo tego,
Daj mi spokój...

K:
... ja juz dam ci spokój!
Marsz do walca!
Zanim palca,
Ja ci utnę,
Życie smutne...
Nawet nie wiesz kto ma prowadzić,
Prostuj się!...
Mam ci za kołnierz kij wsadzić?!?!...
Dobrze!...
... i dalej, raz dwa trzy, raz dwa trzy...

N:
I zaczęli długie ćwiczenia,
Tańczyli od rana do nocy,
Julian padał ze zmęczenia,
Lecz po miesiącu czasu,
skakał jak wystrzelony z procy,
I Biegać zaczął do lasu,
A na salach tańczył, jak paw dumnie,
Ojciec jego się już nie przewraca w trumnie,
...Już ci Julian pięknie lata,
Już panienką swą wywija,
Już nie jak od szczotki kija,
A jak damę, jak swą lubą,
Nawet obrót pierwszą próbą,
Wyszedł wspaniale,
Robiąc doskonale,
Piruet anielski....
Krzyknął...

J:
Panie Ciesielski,
Patrz pan, jakem tańca król się zrobił,
Gdybym rok temu się widział, bym się z miejsca dobił...

K:
Boś masz talent, no i chęci,
Co mi w głowie się nie mieści,
Problemów z tobą było co nie miara,
Ale najważniejsza była twoja wiara,
Żeś w swe powodzenie wierzył,
Bardzo długie próby przeżył,
Ale jak już pannę będziesz prowadził,
Nie będziesz jej ogóle wadził...

J:
Dzięki wielkie, zaprawdę powiadam,
Już w dorożkę pana wsiadam,
I do damy pędzę skrycie,
Aby zdążyć należycie,
Do domu swej panienki,
...nie!... wpierw do kawiarenki,
Doradź, tańczyć chce z panienką,
A zagwozdkę mam wielką,
Widzisz... nie wiem co teraz zrobić,
Żeby jej za razem nie dobić,
A chce jej zaimponować,
Jej ojciec wielkim tancerzem miał się zować,
A ja zaledwie tańczyć się nauczyłem...
Całe wieki o ten moment walczyłem...

K:
Jeśli ona warta jest tego,
Zaprowadź ją do domu swego,
Pokaż jakeś tancerz urodzony,
Poproś ją... jeśli chcesz...
To nie będzie łatwe, jak już wiesz...
Ale prostuj się, dzbanie...
nie na marne poszło twe staranie,
Jeśli się dziewczę w tańcu zarumieni,
To jej twarz się zaraz rozpromieni...
...a teraz wybacz, zdrowie nie pozwala,
Serce bije jak młot - stal w piecu u kowala,
Odpocząć czas, przez te twoje animusze,
serce me ulega wielkiej zawierusze,
Pędź na zastanie,
Potem mi odpowiesz na pytanie...
...Jak ci poszło?...
...Czy do czegoś więcej doszło?...

N:
Julian już nie odpowiadał na wołanie,
Pędził na swe ważne spotkanie,
Kazał gnać przed siebie,
Jakby mu było spieszno na miejsce w niebie,
Na dworze pada, zimno, plucha,
Jakby pogoda wyzionęła ducha,
Niby jest lato...
A Dorożkarz na to...

D:
Panie... Po moim trupie,
Już się do reszty waćpanowi...
Poprzewracało w ...dupie?...

J:
Jedź pan, jedź pan!
Czasu nie mam, a serce nie sługa,
Przedemną jeszcze droga długa...

D:
Cóż...
Reguły mogę nagiąć,
Lecz wina leży...

J:
Tak, po mojej stronie,
Jedź, wiem że pan wierzy,
Pomodlę się za pana,
A teraz zamiast karawana,
Rób ze swej dorożki użytek,
Czas nas goni, to nie przeżytek,
Miłość wzywa!
Wiecznie żywa!...

Szlachcic [Skończone]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora