Akt 2

44 1 3
                                    

Scena I
(Willa Juliana, Julian wbiega do przybytku, przemoczony, zmęczony ale wesoły)

N:
Julian do domu wpadł jak opętany,
Wielce zmęczony, ćwiczeniami styrany,
Przemókł do suchej nitki,
To nie zabawa, to nie przeżytki,
Zadbać o zdrowie,
To sztuką się zowie,
Już ci go jaka zaraza zatraci...
Daj bóg wszystko co dobre,
Wtedy się odpłaci,
Pięknym za nadobne,
Wtedy z panną nie zatańczy,
Tylko o życie Zawalczy...
Julian, Biegnąc, rady daje...

J:
Słuchajcie, Ja się coraz to weselszy staje,
Dajcie mi suche ubranie,
Wyrzucę moje mokre pranie...

N:
Nagle kaszlem się zaniósł,
Szlak by, Wszelkie staranie
Wszystkim do serca obawy wniósł,
Wtem obejrzał się na zaplecze
I do swej służby rzecze:

J:
Cóż za barachło mi tu odstawiacie?
Pan wam kaszlem... to stawacie?
Lecieć zaraz po przyodzienie,
Wielceś widział! Co za lenie!
To chyba jakaś grypa, problem zważony,
Dajcie mi miodu i będę uleczony
Spokojnie, Tuż przy niedzieli,
Do sauny zawitam, Zażyje kąpieli,

N:
Ból w klatce piersiowej go zerwał,
Chyba będzie potrzebna przerwa...
Ziarnko niepewności w sercu zasiane,
Może już nigdy nie być ugrane...
...taniec go w chorobę wprowadzi,
Nic przecież temu nie wadzi...
Zaniósł się kaszlem,
Pluć zaczął krwią,
To nie płuc zapalenie,
Miód mu życia nie naprawi
Tylko łoże i świeże powietrze go zbawi

J:
Ale ból przenikliwy,
Nie dość że straszliwy,
Toż wielce zapalczywy...
(Kaszle)
...lecę zaraz do panny...

Służący:
Pan by lepiej wszedł do wanny,
Miłości nic nie zaskoczy,
Jak coś komuś wpadnie w oczy,
To na amen zauroczy...
Toć jak wiemy, miłość nie rzeka,
Jak kocha, to poczeka...

J:
Racje macie,
Ale cóż powiadacie?
Do wanny wskoczyć...
Może lepiej nogi wymoczyć...
Teraz: UGOTOWAĆ KASZY MANNY!!!
U nas obiad wyprawimy!!!
Wielki, ważny i staranny!!!
Będzie indyk w sosie,
Ziemniaki, Marynowane Łososie,
Przystawki,
Zastawki,
Owoce,
Karafki,...
Pełne wina...
Piwa...
Miodu...
Słodu...
Będziem się bawić!
W szczęściu pławić,
Jak królom, aż nadto pieniędzy,
To my, w skromności, lecz bez nędzy,
Będziemy mieć wszystko, czego nam trzeba
Wina, piwa, jedzenia, chleba,
Damy wiele do myślenia,
W tańcu, wszyscy będą w stanie osłupienia...

N:
Pobiegł przebrać się starannie,
Szukał długo i by wyglądać nienagannie,
Ważnie i schludnie,
Lecz niedość obłudnie,
Gdy stał w progu pięknie ubrany,
Widać było... że zakochany...

Scena II
(Dom Juliana, Julian biega podekscytowany po domu)

J:
Zaraz do mej lubej zajrzę,
Jak zakręcę się na pięcie...
Wpadnie zaraz w me objęcie,
Już ci do jej duszy wejrzę,
Będzie pięknie i radośnie,
Wciąż mi dobry humor rośnie...
Wskoczę zaraz w mą dorożkę,
Wrzucę w pudełeczko broszkę...

N:
Wnet! Twarz jego pobielała...
Sylwetka stała się zwiotczała...
Brosza z rak się potoczyła,
Krąg na posadzce zatoczyła,
Nim się wszyscy zorientowali,
Pan upadał już wśród sali...
Lekko osunął się na ścianę...
Ściągając tym, z okna firanę...
Osunął się na posadzkę,
Leży i biadoli...

J:
Któż wesprze w mej niedoli?...
Czy jam słaby stał się nagle
A cóż nagle to po diable...
Oj ja biedny...
Niepotrzebny...

N:
Zerwali się wszyscy gdy usłyszeli jego jęki,
Rzucili się do pomocy lecz bez podzięki.
Służebni zabrali Juliana do Komnaty,
Dom wysprzątali, podlali kwiaty,
Wielce pan był zatroskany,
O jego przybytek starannie uchowany,
Płuc zapalenie go wykończyło,
Długo się Julianowi walczyło,
Dwa tygodnie przeleżeć musiał,
Już się ze śmiercią w drzwiach minął
I widział jak czas mu wolno płynął...
Gdy wyzdrowiał już całkowicie,
Tańczyć zaczął należycie,
Nie posiadał się ze szczęścia,
Do ćwiczeń wrócił bez obejścia,
Co raz to Dniami i nocami,
Męczył się ćwiczeniami,
Poświęcał wyjątkowo dużo czasu,
Nauka jego nie poszła do lasu,
Zadał sobie wielkie staranie,
Pannę wyrwać z butów miał za zadanie,
Zadał sobie wielkie staranie,
By serce zdobyć i zasłużyć na nie...

Scena III
(Dukt Willi Juliana)

Dorożkarz:
Pan wysiada, będzie dobrze,
Jak jam widział pana w kołdrze,
To przekonam był ja skrycie,
Że Pan ma plan należycie...
Wymyślony,
Poklejony,
Jak coś panu wpadnie nagle,
Miłość zadmie w pana żagle!

J:
Nie schlebiaj mi stangrecie,
Dobrze azaliż przecież wiecie,
Żem was widział z dzbanem wina!

N:
Nagle zrzedła jego mina...

D:
Ah! Mój panie!
Toż to było me staranie!
Jam się modlił aż do nocy,
A do nocy, bez pomocy?
Trudno wytrzymać tak było!
Długo z belzebubem się walczyło!

J:
Dobrze, wierzę!
Teraz ruszaj...
Mówię szczerze!
A jużci rozmowę tylko zaczniesz!
To z pewnością kiepsko poczniesz!...

D:
Panie mój!...

J:
Cicho! Bo to będzie koniec twój!
D:
Dobrze, a więc zarazem...
Już Ja gębę swą zamykam,
Słowo twoje, moim rozkazem!
I pędzę - w podskokach zmykam!

J:
Ileż trudu z tym służącym...
...daj panie dojechać chcącym.
Zdrowaś Mario...

(Dorożkarz przerywa mu, wyraźnie zdegustowany gadaniem Pana pod nosem)

D:
Bodaj spokój, da mi prowadzić...
Ależ nie chce Panu wadzić!!!
Niech Pan mówi co chce,
To nie przeszkadza mnie!

J:
Jam się modlił półgłówku...
Zaraz ci znajdę nowego pochówku.

D:
Tak, racja.
Cicha owacja.

N:
Tak więc pędzą do ukochanej,
Sprawy pewnej, z góry wygranej...

Scena IV
(Rzecz się dzieje przed willą Ewy)
(Dorożka wjeżdża na dukt)

J:
Nareszcie, mam ja siły,
Będę w swoich czynach miły.
Już nie mogę doczekać działania,
W dal, nie poszły me starania!
Wielce ważne będą te zdarzenia,
Koniec będzie mego cierpienia.
Nie mam w tym złudzenia,
Co było, nie warte przebolenia...

D:
Niech pan wraz biegnie,
Już nie można utrzymać Pana,
Zagoi się najgorsza rana...
I przywitan będziesz rzewnie!

J:
Strach obleciał, wiecie,
Wątły jam, przecie...

D:
Może wina?

J:
Szt... Zamilcz.
Tu przyda się ciszy, drobina.
Tylko się nie przelicz.

D:
Niech idzie pan...
Dopilnuje Pana kram!
Bo się jeszcze Pan rozmyśli.

J:
Mam na miejscu wszystkie myśli.
Nie można mieć życia statecznego,
Jak chce się mieć coś wiecznego...

D:
...Kopa w zad?...

J:
JAKTO TAK, DO PANA?!

D:
Głowa twa styrana,
Biegnij prędko,
Machnij wędką,
Zarzuć przynętę,
Coś się złapie...

N:
Faktycznie, czas już ruszyć,
Wziąć Juliana, kończyć puszyć,
Ile można czekać na okazje,
Kiedy się trafia, trzeba korzystać,
Podejmować ważne decyzje,
Na kompromis przystać...

(Julian wychodzi z dorożki z broszą i uśmiechem na twarzy...)

Staje przed drzwiami,
Rękę wyciąga do kołatki,
W oczach z iskrami,
Zastukał we wrota,
Ze środka śmiech go doszedł...

J:
Skądś ten śmiech kojarzę,
Jeden to męski przyszedł,
A drugi to Ewy z pewnością...
Zaś ten pierwszy z mdłością...
Chwila...
Czy to...

N:
Drzwi powoli i frywolnie,
Otworzyły się namolnie,
Julian pobladł, zarazem,
Poczerwieniał z pokazem...
Brosza z ręki mu wypadła,
Jakby widział jakieś dziwadła...
Postać z drugiej strony stała,
Też blada była cała...
Tak chwile długą,
Bez słów. Dwójka stała...

J:
Yyy...
K-K-KORNELIUSZ?!

Szlachcic [Skończone]Where stories live. Discover now