Akt 3

10 0 0
                                    


Scena I
(Przed drzwiami willi Ewy, Julian i Korneliusz wpatrują się w siebie wielce zaskoczeni)

J:
C-C-Cóżeś Ty tu robisz druchu?
W tym odświętnym swym fartuchu...

K:
Jam.... Ci w odwiedziny wpadłem,
Ale nie zamierzam swoim sadłem,
Znów zajmować miejsca tobie,
Boś ja jak sługa i parobek...

(Ewa ze środka, głosem uwodzącym)

E:
Korneliuszu! Wracaj szybko,
OH! ma okrąglutka RYBKO!
Czekam na Cię pod pierzyną,
Upoluj mnie, jak ze swą zwierzyną!...

K:
Daj mi chwilę, moja luba!
(Ciszej, bardziej do siebie)
zaraz będzie tu rozróba...

(Julian wściekły, przestaje trzymać wodzę emocji)

J:
R-R-RYBKO?! Z-Z-ZWIERZYNĄ?!

K:
Ja Ci wszystko wyjaśnię!
Złoże śluby i przyjaźnie!...
Jam ją...
Cóż...

J:
NO CÓŻ MASZ DO GADANIA?
Śmiało, bez zbędnego ociągania!

K:
KOCHAM CI JĄ, przyjacielu...

J:
Tak nóż w serce, wbiło, NIE WIELU!!!

K:
Wyjdę za nią, jak przystało.
Będziem mieli gromadkę całą...
Szóstkę dzieci i dwa dwory,
Bez zawiści i przekory...

(Julian, wściekły na przyjaciela, wpycha go do środka)

J:
Cóż gadacie dyrdymały?
Jam jest teraz wściekły cały!
Już wam życia nie daruje!
Wszystko teraz ci zepsuje!
Ty wstrętny kacapie!
Już ci zaraz za łachy złapie!
Tak żem kopa dam po dupie!!!

(Rusza biec za Korneliuszem)
(Zaczyna uciekać po salonie)

K:
Już to widzę! Po moim trupie!
Ja cię Julianie proszę! (Sapie)
Zlituj się nademną trosze!
Jam kocham tą pannę!...

(Julian zatrzymuje się)

J:
Cóż ja słyszę?
Czy mnie uszy nie mylą?
Czy to tylko mucha przeleciała?
Toć zobaczyć dyrdymały chciała!
Cóż za absurd?!?!

K:
Julianie!
Na nic twe staranie!

(Korneliusz, Powoli się oddala)

J:
Waćpan niech czeka!
Teraz się poleje krwi rzeka!
Dostaniecie na coście zasłużyli!
Jakeście mi życie uprzykrzyli!
Gdzież pan leziesz?
Czekaj waćpan!
Jam jest gotów, pójdziem w tan!

K:
Julianie! Daj spokój!
Ja bym widzial między nami pokój!
Tańczyć przeciwko tobie nie chcę!
A i tobie się odechce,
Jak usłyszysz pewną winę!

J:
Mam ja już najgorszą minę!
Gorszego nie da się grymasu!
Może trochę doczepie lampasu!

K:
Kochany! Ja do ciebie na poważnie!

J:
A ja wredny i się drażnię!

K:
Naprawdę nie chciałem by tak wyszło!
To tak wnet! Znienacka przyszło!
Jak miłości strzałą jesteś ugodzony,
To jakbyś był na nowo urodzony,
Te motyle w brzuchu!

Szlachcic [Skończone]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang