Turkusowe szale

41 3 3
                                    

Po Turkusowe szale sięgnęłam przede wszystkim z powodu ich autora (Remigiusz Mróz). Pewnie większość go zna, ponieważ jest to chyba najgorętsze (mimo wiejącego od niego chłodu ;) ) nazwisko na polskim literackim rynku. Młody mężczyzna po prawie, mający na swoim koncie ponad 30 książek (a wena wciąż go nie opuszcza), a także ciekawe pomysły i poczucie humoru.

Turkusowe szale są historią o polskich lotnikach z 307. Dywizjonu i ich zmaganiach w bitwie o Anglię. Książka nie jest literaturą faktu, lecz po prostu opowieścią rozgrywającą się za czasów II wojny światowej. Wieloma faktami pisarz się inspirował, lecz wiele postaci i zdarzeń jest zupełnie zmyślonych.

Od pierwszych stron zakochałam się w dwóch lotnikach - Leonie i Feliksie. Jest to para wspaniałych przyjaciół, uwielbiających się jak nie wiem co i rozmawiających ze sobą z wieczną ironią i lekką kpiną, przez co prawie cały czas leżałam ze śmiechu, czytając wymiany zdań pomiędzy nimi. Ciężko też nie polubić żartobliwego stanowiska jakie mają wszyscy polscy lotnicy w stosunku do "herbaciarzy" - jak to mówią wciąż na Anglików.


Ogólnie życie Polaków nie jest łatwe. Co chwilę muszą się przenosić z miejsca w miejsce, Anglicy nie traktują ich jak asów przestworzy, lecz jak przedszkolaków, a na dodatek nad całym dywizjonem wisi nieokreślony cień, mącący w ich szeregach. Anglicy nie chcą pozwolić polskim lotnikom wsiadać za stery, póki pewna brawurowa wyprawa nie uświadamia im, że Polacy w myśliwcach to wcale nie taki zły pomysł...

Po pokonaniu jednych trudności, nastają następne. Bombardowania, kłótnie i tajemnicze i przerażające wypadki, które co chwilę atakują pilotów, dokładając ofiar i strachu. Jak skończy się poszukiwanie kreta mącącego w ich szeregach? Ilu jeszcze zginie nim go odnajdą? Czy każda katastrofa musi wywołać następną?

Jeśli chcecie wiedzieć jak skończą się przygody Feliksa i Leona serdecznie zapraszam do lektury. Zabawa, strach i łzy gwarantowane!

A tutaj zamieszczam krótki fragment książki:

- Polnische Schweine... - wycedził nawigator, spoglądając na polską flagę, widniejącą na brytyjskim mundurze.

- O proszę, tyle dobrze - burknął Felo (...). - Przynajmniej wy kojarzycie kolory. Herbaciarze myślą chyba, że nasza flaga jest biało-czarna. Wyobrażasz sobie?

- Halt die Klappe! - krzyknął Niemiec (...).

Merowski stał kawałek dalej, przeklinając wypite piwo - choć po prawdzie na tempo biegu bardziej wpłynęły systematycznie tłoczone w płuca chesterfieldy. (...)

- Komm! - wydarł się na niego nawigator.

- Przestań się drzeć - powiedział Felo. - Chociaż nie... (...). (...)

Przestał, bo luger znalazł się tuż przed nim. Zezował przez moment na lufę, po czym zamknął oczy. Kiedy śmierć była tak blisko, istniały tylko dwa wyjścia: zmówienie modlitwy albo popuszczenie.

- Matko Boska, łaski pełna...

- Felek... - zaczął ostrożnie Leon, jakby sam dźwięk polskiej mowy miał stać się katalizatorem wybuchowej reakcji.

- Zabił mnie? - zapytał cicho Essker, nie otwierając oczu.

- Jeszcze nie.

- To powiem mu, żeby zaczął od ciebie.

- Halt die Klappe!


Mróz Remigiusz, Turkusowe szale, Warszawa 2014-2017, wydawnictwo Bellona

Strona po stronie. RecenzjeWhere stories live. Discover now