Czwórka nastolatków stała na brzegu rwącego, lecz płytkiego strumienia. Chłopcy zastanawiali się w jaki sposób wyciągnąć wodorosty bez wchodzenia do wody, która była niebezpieczna.
— Możemy zrobić siatkę i wyłowić te rośliny. — Zaproponował Wells, ale Clarke bez zbędnych ceregieli weszła do wody i wyrwała wodorosty, Ascella również weszła, chcąc jej pomóc. — Można też tak.
— Nie mamy czasu, Jasper nas potrzebuje. — Powiedziała zirytowana blondynka, wychodząc powolnymi krokami z rzeki.
Ella schowała kępy wodorostów do plecaka, a gdy to robiła, rozległ się głośny skrzek okolicznych ptaków i cała ich chmara przeleciała tuż nad ich głowami. Niebo przybrało lekko żółtawy kolor i dało się słyszeć jak ktoś, zadął w róg.
— Co się dzieje? — Spytała brunetka, spoglądając na nieboskłon ze zdezorientowaniem. — Wy też to widzicie? — Z przerażeniem zrobiła krok w tył, przez co znowu stanęła w wodzie.
— Strasznie dziwna mgła, a skoro ptaki uciekają, my też powinniśmy. — Stwierdził Finn, łapiąc młodszą dziewczynę za nadgarstek i pociągnął ją za sobą. Pozostała dwójka również ruszyła biegiem. — Nie damy rady dobiec do obozu, musimy się gdzieś ukryć! — Krzyknął, przedzierając się przez chaszcze.
— A ten samochód?! — Zaproponował Wells, na co wszyscy się zgodzili.
Po piętnastu minutach biegu, znaleźli się przy wraku, Finn szybkim ruchem otworzył drzwi i pomógł dziewczynom wejść do środka, sam wskoczył a na końcu wszedł Wells, który niemalże w ostatniej chwili zamknął drzwi. Kocem, który znaleźli na tyle pojazdu, zatkali szpary, ażeby skażone powietrze nie wleciało do środka.
— No to jesteśmy tu uwięzieni. — Jęknęła Ascella, która miała klaustrofobię, spowodowaną chowaniem się całe życie w ciasnej szafie. Mimowolnie zaczęła trząść jedną nogą.
— Stresujesz się? — Wells usiadł naprzeciwko niej.
— Nie znoszę ciasnych pomieszczeń. — Wyznała, targając sobie włosy, chcąc tym samym rozładować napięcie. — Trauma z arki.
— Nie możemy tu za długo siedzieć. Musimy jak najszybciej znaleźć się na powrót w obozie, Jasper może w każdej chwili umrzeć bez tego. — Griffin zaczęła się denerwować.
— Spokojnie, księżniczko. Martwi na nic mu się nie przydamy. — Finn ją uciszył, po czym zaczął się rozglądać po wnętrzu w poszukiwaniu czegoś przydatnego.
Dobre dziesięć minut minęło im w totalnym milczeniu, przerywanym tylko dźwiękami buta odbijającego się od dolnych drzwi samochodu i tłuczeniem się Collinsa.
— Mam coś. — Oznajmił ucieszony chłopak, stawiając szklaną butelkę między sobą a towarzyszami niedoli. — Gorzała.
— Że alkohol? — Spytała zdezorientowana szesnastolatka. — Nigdy nie piłam.
— I nie będziesz. — Powiedział Jaha spoglądając spod byka na Finna. — Nikt pić nie będzie.
Clarke bez słowa, jakby w ramach protestu, wzięła flaszkę, odkręciła zakrętkę i upiła spory łyk trunku, co wykrzywiło jej twarz, po czym podała naczynie dziewczynie obok.
Twarz młodego Jahy wyrażała zbyt wiele emocji, ażeby można było określić choć jedną z nich.
Cell stwierdziła, że w sumie co jej szkodzi spróbować, wzięła porządny łyk, ledwo przełknęła płyn, a już zaczęła kaszleć jak opętana. Krztusiła się i pluła na bok, chcąc pozbyć się wrażenia, że wypala jej gardło, przełyk i żołądek.
— Obrzydliwe. — Wykrztusiła ledwo. Z oczu ciekły jej łzy, twarz była cała czerwona, ciężko było jej złapać oddech. — Weź to ode mnie. — Oddała przyjacielowi butelkę, dalej kaszląc.
— Wszystko w porządku, Elle? — Nachylił się do niej i położył dłoń na jej ramieniu, w odpowiedzi pokiwała mu tylko głową.
Po upewnieniu się, że Murphy nie zejdzie z tego świata, Collins również wziął siarczystego łyka, zakręcił butelkę i odstawił znów pomiędzy nimi.
Ostatecznie Wells dał się namówić na picie, a po trzydziestu minutach chłopcy zaczęli sobie opowiadać śmieszne historie. W pewnym momencie wtrąciła się lekko podpita Clarke, wypominając byłemu przyjacielowi to, co zrobił.
— A pamiętasz jak powiedziałeś ojcu o moim tacie, przez co go wyrugowali? — Zaśmiała się smętnie, upijając kolejny łyk.
— Wystarczy ci już. — Finn zabrał jej butelkę, a dziewczyna nawet nie protestowała. — Jak się czujesz? — Zapytał Elli, która praktycznie się nie ruszyła od momentu, gdy tylko przestała kaszleć.
— Okropnie, chcę już stąd wyjść. Mogę umrzeć, ale mam dość tej puszki. — Głos jej zadrżał, jakby miała się za moment rozpłakać.
— Spokojnie, zaraz na pewno wyjdziemy. — Ostrożnie pogłaskał ją po głowie, po czym wstał, żeby wyjrzeć przez szybę. — Akurat się przejaśnia, mgła znika, jeszcze maksymalnie dwadzieścia minut i będziemy mogli bezpiecznie wyjść. — Na powrót usiadł obok niej. — Mogę ci jakoś pomóc?
— John zawsze po wyjściu z szafy mnie przytulał, dopóki nie przestawałam płakać. — Spojrzała na niego kątem oka. — Ale nie oczekuję tego od ciebie, wystarczy że będziesz obok. — Posłała mu smutny uśmiech.
Jednak Finn postanowił, że postara się zrobić wszystko, żeby było jej lepiej, tak więc objął ją jedną ręką i kojąco gładził po ramieniu.
Kolejne minuty minęły w ciszy, aż Wells nie stwierdził, że można już na spokojnie wyjść na zewnątrz. Po opuszczeniu wraku, Clarke zaczęła niemalże biec w kierunku obozu. Wells pędził za nią, a Finn wraz z Murphy szli spokojnym krokiem, ze względu na stan dziewczyny, który dalej się nie ustabilizował.
Kiedy brunetka się uspokoiła, również ruszyli biegiem w kierunku lądownika. Dotarli tam dosłownie chwilę po Clarke i Wellsie. Weszli do statku, gdzie był tłum ludzi, a John walił w klapę na piętro. Dało się słyszeć zawodzenie rannego Jaspera.
— John! — Krzyknęła Ella, zwracając jego uwagę na siebie. — Co ty do diabła wyprawiasz?! — Podeszła pod drabinę i pociągnęła go za nogawkę, zmuszając go tym samym do zejścia na dół.
Clarke wykorzystała moment i sama weszła na górę, krzycząc, że wróciła z wodorostami i żeby ją wpuścili.
— Nie chciał się zamknąć i wszyscy już tutaj wariowali. — Warknął.
— Dlatego chciałeś go zabić?! — Zdenerwowana Octavia zeszła z piętra, jako że Clarke wysłała ją, żeby ugotowała wodę na wywar.
— Chciałeś go zabić?! — Przerażona Cell spojrzała na brata, zupełnie nie poznając osoby, która to przed nią stała. — Wyjdź stąd, nie zbliżaj się do niego najlepiej. — Powiedziała chłodnym tonem, po czym weszła po drabinie, zostawiając Johna samego sobie.

YOU ARE READING
hell on earth • finn collins
FanfictionLot na zniszczoną przez wojnę Ziemię miał być pierwszą, i zarazem ostatnią, przygodą w życiu Ascelli. Wszystkie wspomnienia z dzieciństwa dziewczyny skupiały się na kosmosie i strachu. Jako drugie dziecko, nie miała prawa żyć, a co dopiero opuszczać...