04 ,,Cukrzyca'' III

254 15 3
                                    


- Neville Longbottom idzie z Ginny Weasley – szepnęła jej do ucha Susan Bones.

- Mhm – odparła, odgarniając kosmyki swoich włosów za ucho. – Kiedy kończymy tę lekcję? – Zagadnęła, rozglądając się za zegarem. Nie przepadała za eliksirami. Niemiłosiernie jej się zawsze dłużyły.

Susan zrobiła zdziwioną minę i upewniając się, że profesor Snape nie patrzył akurat w ich kierunku, odpowiedziała:

- Czy ty się w końcu zainteresujesz czymś normalnym? – Syknęła. – Nigdy mnie nie słuchasz.

Wendy, bo tak miała na imię dziewczyna, wzruszyła ramionami, rozglądając się po sali od eliksirów. Niezmiennie, od kilku lat, mieli te zajęcia z Krukonami, którzy zawsze się do wszystkiego wyrywali. Ona nie odczuwała takiej potrzeby, ale na pewno któryś z nich wiedział, za ile kończyły się te niezwykle nużące lekcje.

Przed nimi siedział Michael Corner, dźgnęła go zatem piórem w plecy.

- Au! – Obrócił się w jej stronę, rozmasowując bolące go miejsce. – Zwariowałaś?

- Może trochę tylko – uśmiechnęła się lekko. – Wiesz może, ile zostało do końca?

- Tylko pięć minut – odpowiedział wielce obrażony. – Już więcej mnie nie dźgaj.

Wendy uniosła swoją rękę do góry, i przegryzając mocno swoją zranioną wargę, zapytała:

- Panie profesorze, czy mogłabym udać się do skrzydła szpitalnego?

Snape, który notował na tablicy pracę domową, obrócił się w stronę dziewczyny, której jedna z rąk znajdowała się już na torbie, do której zamierzała schować swoje podręczniki.

- Za pięć minut będzie koniec. Usiądź i notuj.

- Ale kiedy ja naprawdę nie wytrzymam, panie profesorze.

- Oh, doprawdy? To zostaniesz po lekcji, i przepiszesz te notatki dziesięć razy.

- Bardzo bym chciała, ale nie mogę – ręką wskazała na wargę, z której zaczęła sączyć się krew. Snape podszedł do niej i chwycił ją za podbródek. Uważnie przyjrzał się zranionej wardze, po czym przewrócił oczami.

- Idź już i niech Pomfrey poda ci eliksir na krzepliwość krwi, bo zaraz nam się tutaj, biedna, wykrwawisz.

- Dziękuję profesorze! – Zaszczebiotała, i już jej nie było. Zakryła swoje usta dłonią i podążyła do skrzydła szpitalnego. Oh, jakże była szczęśliwa. Nie wytrzymałaby w lochach ani minuty dłużej.


***


Leżał tak z pulsującą głową na jednym z łóżek. Nie mógł nawet otworzyć oczu.

- Pani Bennett! Na słodkiego Merlina! Zaraz nabawi się nam tutaj pani anemii! Proszę położyć się obok pana Malfoya, będę miała was obu na oku.

Wendy podeszła do łóżka, które znajdowało się obok tego, na którym leżał już od dłuższej chwili Draco. Kiedy dostrzegła z kim będzie miała do czynienia, uśmiechnęła się szeroko.

- Znowu się spotykamy! – Zauważyła, kładąc się na drugie łóżko. – Pani Pomfrey, profesor Snape nakazał mi podanie eliksiru na krzepliwość krwi.

- No co pani nie powie, pani Bennett. Jakiż ten profesor Snape jest wspaniałomyślny...

Draco otworzył oczy, aby móc na nią spojrzeć.

Dziewczyna, już leżąc, wpatrywała się w sufit, z rękoma złożonymi na piersiach.

- Co cię tutaj sprowadza, chłopaku, którego imienia nie znam?

Malfoy mało co nie usiadł, słysząc zdanie wypowiedziane przez dziewczynę.

Jak mogła nie znać jego imienia? To niemożliwe.

- Chyba żartujesz...

- Z czym? Po prostu pytam.

- Nie znasz mojego imienia?

- A powinnam? – Zainteresowała się, nadal na niego nie patrząc.

- No, chyba tak – wzruszył ramionami. – Każdy mnie tutaj zna.

- Ja nie jestem każdy – oznajmiła Wendy. – Swoją drogą, wiesz, że Neville Longbottom wybiera się na Bal Bożonarodzeniowy z Ginny Weasley?

- Nie interesuje mnie to – powiedział obrażony czternastolatek. Ta zniewaga ze strony dziewczyny była nieakceptowalna.

- Nie? A mi się wydaje, że to świetnie, że wybierają się razem. Do Ginny pasowałaby piękna, szmaragdowozielona sukienka. Ma śliczne, rude włosy – rozmarzyła się Wendy. – A Neville jest bardzo sympatyczny.

- Możesz przestać gadać? Bardzo boli mnie głowa. Już nie powiem przez kogo.

- Ale już cię za to przepraszałam.

- No to co? To nie zmienia faktu, że nadal mnie boli, a ty jesteś winna.

- Czekaj, jak masz w końcu na imię? – Zapytała dziewczyna.

Malfoy prychnął, kręcąc głową z niedowierzaniem, ale postanowił jednak odpowiedzieć ignorantce.

- Draco Malfoy. Niech to imię i nazwisko utkwi głęboko w twojej pamięci.

Wendy zachichotała. W życiu nie słyszała zabawniejszego imienia.

- Draco? Fantazyjne imię.

- Sama jesteś fantazyjna...

- A i owszem. Uwielbiam marzyć i śnić. Teraz na przykład myślę o tym, jak pięknie wyglądałabym w lawendowej sukience tańcząc u boku jakiegoś przystojnego kawalera na Balu Bożonarodzeniowym, ale niestety nie mam takiego szczęścia jak Ginny Weasley i na Bal pójdę sama.

Draco spojrzał na nią z ukosa, i przyjrzał się jej dokładniej.

- Nie wierzę – odparł.

- W co?

- W to, że idziesz sama.

- Dlaczego?

Nie miał zamiaru jej odpowiadać, że była ładna. Prędzej umarłby, niż miałby się do tego przyznać.

- A ty idziesz z kimś? – Zagadnęła.

- Oczywiście, że tak – skłamał, siląc się na pewny siebie ton. – Jak mogłaś pomyśleć inaczej.

- Szkoda, bo w innym wypadku poszlibyśmy razem.

I w tym momencie zaczął rozmyślać, jak wybrnąć ze swojego kłamstwa. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 03, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Felix Felicis • miniaturki hp Where stories live. Discover now