V+

77 10 0
                                    

Logan pędził asfaltówką desperacko uciekając przed pojazdami, nieustannie śledzony przez reflektor drugiego śmigłowca.
Pojazdy ruszyły w kolumnie. Na każdym znajdowały się cztery osoby: dwie z przodu i dwie z tyłu. Ci z tyłu podnieśli się dobywając broni. Przywódca jechał w drugim pojeździe na miejscu pasażera.
Z pierwszego wozu rozległy się strzały. Logan poczuł śruty wbijające się boleśnie w plecy, zakołysał, ale biegł dalej. 
Pojazdy dogoniły go błyskawicznie. Pierwszy wyprzedił Logana i zaczął jechać przed nim dostosowując się to tempa jego biegu.
Trzeci pilnował go z tyłu. Drugi zaś podjechał z lewego boku. Przywódca dał dwójce za sobą jednoznaczny gest, a ci wyjęli wyrzutnię. Nie mając ochoty zostać ponownie oplątanym przez sieć, skoczył wprost na jadący obok wóz. 
W locie przeciął broń, a także jednego z żołnierzy, który z krzykiem wypadł na drogę. Drugiego kopnął mocno, chudy facet poleciał w tył, wprost na maskę zamykającego kolumnę wozu, ale jego kierowca zdążył w porę zjechać na bok. 
Dowódca z ciemnym czubem zerwał się, wskoczył na tył wozu. Logan zaraz obdarzył go pchnięciem ostrzy. Facet zasłonił się prawą ręką, która, zamiast zostać przebita powodując krzyk, zablokowała dźwięcznie cios.
Facet zrewanżował się kopniakiem, a potem łupnął tąże ręką od góry prosto w twarz.
Logan padł na tylne siedzenia. Podczas swojej kariery w podziemiu otrzymał wiele ciosów w głowę. Nie potrzebny był mu więc metaliczny dźwięk przy uderzeniu, by zrozumieć.
W głowie mu zamroczyło tak, że mrugał tylko panicznie oczyma, gdy oponent zrywał mu z nagiej szyi nieśmiertelnik.
Odzyskawszy świadomość kopnął go na odlew. Facet poleciał z powrotem na siedzenie pasażera.

— Ognia! –zakrzyknął grzebiąc się w niewygodnej pozycji, nogami do góry.

Z dwóch otaczających ich Jeepów spadł na wstającego Logana grad strzałów. Padł więc znowu czując w ciele kilkanaście śrutów, które zatrzymywały się w okolicy metalowego szkieletu.

W tym momencie z lasu, z nieprzebranych ciemności, znikąd, wyleciał fioletowy, podłużny pocisk. Poleciał błyskawicznie, zostawiając za sobą bladą poświatę. Pocisk wpadł tuż pod koła pierwszego wozu. Podwozie jeepa wybuchło, auto wyleciało w górę z hukiem, zapalając się całkowicie.
Logan dojrzał przelatujący nad nim płonący wóz z którego dobiegały przeraźliwe wrzaski.
Pierwsze auto przelobowało nad drugim i miało zamiar upaść centralnie w trzecie. Jego kierowca zahamował w porę. Hamulce zapiszczały ostro, a płonące auto upadło tuż przed trzecim, po czym odbiło się i poleciało nad nim, tym razem kręcąc się wściekle w okół własnej osi.
Poleciało znacznie niżej, a strzelcy z tyłu trzeciego auta schylić się nie zdążyli i obaj oberwali w głowy, wypadając na drogę.
Trzecie auto zostało w tyle.

Tymczasem na wstającego ponownie Logana spadł kolejny cios dowódcy, który widocznie niezbyt przejął się tym co się stało. Może po prostu tego nie widział, gdyż był  wtedy zwrócony głową do tapicerki.

Wolverine odpowiedział pchnięciem obiema rękoma, które ponownie zostało zablokowane. Dostał prosty cios w nos, potem od góry, tak że znów przysiadł, a potem najmocniejszy, od dołu, prosto w podbródek.
Cios był tak silny, że Logan wyleciał w górę z auta, zakręcił się w powietrzu.
Szczęśliwie z tyłu zdążyło podjechać już trzecie, którego kierowca tym razem nie dał rady nic zrobić. Logan wpadł na przednią szybę, wybił ją momentalnie i wgniótł kierowcę oraz pasażera w fotele, miażdząc im głowy.
Samochód zwolnił, zatrzymał się a Logan zsunął się wykończony na asfalt.

Nie wiedzieć kiedy znaleźli się nad wysokim urwiskiem. Nikt tego jednak nie zauważył, w nocnych ciemnościach wszyscy skupiali się na tym, co oświetlał reflektor śmigłowca, a ten od początku nieubłaganie podążał za Loganem. Także teraz promień z nieba padał na niego.

— Biegnij! Weź broń z tamtego wozu. Szybko, już się podnosi! – krzyczał dowódca do swojego kierowcy, samemu podbiegając do Logana, po czym kopnął go w brzuch.

Żołnierz posłusznie wygramolił urządzenie z ostatniego wozu. W pojedynkę ciężko było je jednak unieść i wycelować.
Logan cofał się nieświadom, że parę kroków za nim jest urwisko.
Cyborg drugą ręką wyjął pistolet, wymierzył i strzelił parę razy w korpus. Logan odbił szponami część strzałów, rzucił się na niego.
Wyskoczył wykonując półobrót w powietrzu, wyciągniętą ręką dosięgnął wroga. Ten tradycyjnie zablokował cios, przez co Logan upadł niezgrabnie na ziemię.

— Hudson! –/poganiał dowódca.

— Gotowe!

— To wal do cholery! – krzyknął i odsunął się z drogi strzału.
Sieć wystrzeliła. Błyskawicznie dotarł do jego uszu świst, a potem ponownie klamry się zacisnęły krępując go i odrzucając w tył z impetem.
Zamiast jednak paść na ziemię zapadł się pod nią.

— Co jest!? – zakrzyknął cyborg i podbiegł, w ostatniej chwili orientując się w sytuacji. Krok dalej i również spadłby daleko, daleko w dół. W tych ciemnościach z drogi nie było szans dojrzeć urwiska.
Zerknął w dół, ale nic widać nie było. Doszedł go tylko po chwili głośny plusk.

— Szlag...za nim. Natychmiast. Potrzebny jest żywy – zakomenderował i przyjrzał się z bliska ściskanemu w ręce nieśmiertelnikowi.

X-Men: Preludium [Zakończone, Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz