VII+

61 9 0
                                    

Jeden z dwóch pokoi, jakie były w tym mieszkaniu, był wyjątkowo mizerny. Tynk na ścianach ostał się tylko w paru małych punktach, przez dziurawy drewniany dach wpadały pierwsze promienie słońca. Przez nieszczelne framugi nieudolnie zasłoniętych, powybijanych okien wciskał się poranny wiatr. Wszelkie sprzęty wyglądały na jeszcze starsze niż były w rzeczywistości, na czele z małym, skrzypiącym okrągłym stoliczkiem, którego spękana noga sprawiała, że oparcie się na nim rękoma skutkowałoby wywróceniem wszystkiego. Wszystkiego, to jest rozłożonych kart, świecy i trzech talerzy z jakimś podłym daniem z podłej mikrofalówki leżącej na podłodze, która pracowała właśnie tak głośno, jakby miała zamiar spalić obracające się w środku naleśniki, lub po prostu wybuchnąć.

Przy tymże stoliczku, na starych, poszarpanych fotelach siedziały trzy osoby. Jeden, na oko dwudziestoletni blondyn mozolnie kroił scyzorykiem rzodkiewkę. Stoliczek się do tego nie nadawał, a innych mebli nie było, więc kroić musiał w rękach.
Druga, drobna dziewczyna o czarnych włosach od połowy przefarbowanych na ciemny róż, rozkładała na stoliczku karty, uważając, by się oń nie oprzeć.
Trzeci, wysoki i szeroki brunet krążył po ciemnym pomieszczeniu, a świeca rzucała na niego malownicze cienie.

Mikrofalówka pisnęła, hałas ustał.

— Spróbuj tego, niezłe, tylko chyba ciut stare – rzekł brunet wyjmując i od razu próbując jednego z naleśników.

— Z mikrofalówki wszystko smakuje jak nowe, tyle że ciut stare – westchnęła dziewczyna.

— Czekaj, co? – uśmiechnął się blondyn, dając znak, że nie śpi. Głowę miał zwieszoną na piersi, a monotonne cięcie rządkiewki ewidentnie nie miało na celu jej pokrojenia, raczej zajęcie dla zajęcia.

— No... – zająknęła się – chodzi mi o to że nic z mikrofalówki nie smakuje dobrze.

— Właśnie, właśnie Havok – potwierdził ochoczo blondyn – Damę daniami z mikrofalówki raczysz. Może to ona odebrać jako przejaw ignorancji, a kobiety nie lubią być ignorowane.

— Sczęście, że w ogóle da się to zjeść – mruknęła dziewczyna biorąc kęs i wskazała inne dania leżące na stoliku – to nawet po odgrzaniu jest okropne.

— Jak już się nasycisz tymi pysznymi naleśnikami, to możemy w karty wreszcie zagrać.

— Po to je wyjęłam przecież.

— Wiem przecież.

— To po co proponujesz, skoro wiesz.

— Żeby wyrazić poparcie dla twojego pomysłu. Havok, widzę, nie ma ochoty, ale będzie musiał, skoro nas dwoje chce.

— W co ty chcesz grać we trójkę? –mruknął brunet, zwany Havokiem, chowając mikrofalówkę w kąt.

— W brydża choćby – odparł blondyn, zjadając wreszcie plasterek krojonej rzodkiewki.

— W to się gra parami. Partner jest potrzebny.

— Ze mnie jest słaby partner. Jestem chyba zbyt porywczy, nie można mi zaufać, przez co trudno buduje się ze mną długofalowe relacje. Ale mogę grać sam ze sobą na waszą dwójkę. Nawet lepiej, pasujecie do siebie, nie próbujcie zaprzeczać.

— Zamilcz – syknął brunet, a dziewczyna zarumieniła się.

— Ech, Havok. Oboje to czujecie i oboje się boicie tego powiedzieć. No zobacz, jak jej jagódki wystąpiły na twarzyczkę, jak się chowa w ramionka. Jak chcesz zniknąć Blink, to przestaw po prostu świecę, wtedy on nie dojrzy...

— Zamilcz, psiakrew! Coś słyszałem.

— Tu? Nikogo nie ma w promieniu dziesięciu mil, a jeśli jest, to znaczy że zaraz umrzemy.

X-Men: Preludium [Zakończone, Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz