Rozdział XI

2.6K 108 10
                                    

Dzień przed powrotem do Hogwartu wybrali się na zakupy na Pokątną. Hermiona potrzebowała nowych szat bo stare były za ciasne. Madame Mslkin z przyjemnością się zajęła klientką zamawawiającą cztery szaty,, a z jeszcze większą przytuliła sporą zaliczkę. Oprócz tego postanowili urządzić pokój dla małego Sebastiana w jej dawnej sypialni w lochach. Kiedy Hermiona szalała w sklepie z asortymentem niemowlęcym, Severus poszedł do magicznego jubilera obejrzeć obrączki.  Najbardziej spodobały mu się proste obrączki z białego złota, gdzie męska miała na środku mały obsydian w kształcie rombu, zaś żeńska mały okrągły rubin. Znając magiczne właściwości kamieni szlachetnych, Severus wiedział, że te obrączki pasują do nich idealnie. Został zapewniony przez jubilera, że dopasują się magicznie do rozmiaru palców małżonków, a wewnątrz po złożeniu przysięgi pojawi się data i przesłanie płynące z przysięgi małżonka. Postanowił kupić te obrączki i dać Hermionie w prezencie na Walentynki. Sam się zastanawiał, jak to możliwe że zaczął przejmować się takimi bzdurami, jak Walentynki. Nie wiedział, że ona szykuje dla niego niespodziankę z okazji jego urodzin, które wypadały pojutrze. Zadowolony z siebie i dokonanego wyboru wrócił do sklepu niemowlęcego, by zastać Hermionę wśród różnych zestawów pościeli do łóżeczka.
- Nie mogę się zdecydować. - powiedziała gładząc kolorowe tkaniny. - Najbardziej podoba mi się ta turkusowa w gwiazdki, miętowa w chmurki i szara w groszki. - zagryzła wnętrze policzka.
- Bierz wszystkie trzy. - ucałował czubek jej głowy  - Jeśli my nie wykorzystamy, będzie na prezenty dla znajomych.
- Ty jesteś genialny, Severusie  - popatrzyła na niego z zachwytem - Pewnie za jakiś czas  Ginny i Draco albo Harry i Luna dorobią się potomstwa. - podała wybrane rzeczy dziewczynie, która lewitowała zakupy Hermiony do kasy.
- O Merlinie - westchnął zaskoczony Snape - aż tyle tego?
- Tak, mój drogi.  - uśmiechnęła się.  - Część z tych rzeczy potrzebne do pokoju w Hogwarcie, kilka do pokoju w domu, a kilka bo nie mogłam się oprzeć, takie są słodkie.
- No Ciebie wpuścić do sklepu. - udał złość. Nie miał pojęcia do czego ma posłużyć większość z zakupionych przez jego narzeczoną rzeczy, ale zamierzał się dowiedzieć.  Chciał być wspaniałym ojcem, takim co kąpie, przewija i wstaje w nocy. Takim co wypędza nieistniejące potwory spod łóżka i z szafy, co czyta bajki i tuli do snu. Takim co pokazjue świat, bawi i uczy. Takim, na którego zawsze można liczyć, który kocha i wspiera w każdej sytuacji.  Takim, który jest bohaterem i wzrocem dla swojego dziecka. Chciał być przeciwieństwem swojego ojca i dać swojemu dziecku wszystko to, czego on nie otrzymał, a co w jego pojęciu, było potrzebne dziecku do szczęścia i zdrowego rozwoju. Trochę się obawiał, czy będzie potrafił. W końcu nikt nigdy go nie uczył, jaki powinien być idealny ojciec, ale w końcu był sobą, więc jak wysoko by mie zawiesił poprzeczki, musiał ją przeskoczyć. Jednego był pewien, kochał to dziecko i kobietę, która je nosiła. Nie umiał sobie wyobrazić bez nich życia. To stanowiło podstawę jego założeń dotyczących perfekcyjnego rodzicielstwa. Reszty zamierzał się nauczyć.
Po przybyciu do Hogwartu, podekscytowana zakupami Hermiona wzięła się za urządzanie pokoju. Postawiła na miętowo- szare barwy, czyniąc pokój jasnym i przytulnym. Severus obserwował ją, niby zajęty przygotowywaniem się do pierwszego dnia lekcji. Widząc jak ogromną radość sprawia Hermionie nawet tak prosta rzecz jak upinanie zasłonek w magicznym oknie, jego serce się radowało.
Wieczorem po kolacji siedzieli przytuleni na kanapie i czytali książki.
- Mam pewne plany na twoje urodziny.  - powiedziała nie podnosząc wzroku znad czytanego tekstu.
- Tylko nie przyjęcie niespodziankę.  - odparł  - Nienawidzę takich imprez.
- Spokojnie. - uśmiechnęła się łagodnie  - Choć pewnie Dumbledore, Minerva i Draco zechcą się wprosić na urodzinową herbatę.
- Nie sądzę.  - mruknął  - Nigdy, poza życzeniami, nie dostałem od nich nic na urodziny. Poza Minervą. Ona zawsze mi coś daje. - skrzywił się na wspomnienie niektórych prezentów od przyjaciółki.
- W tym roku może być inaczej. - powiedziała cicho. - Może ich po prostu zaprosimy na tę herbatę, a potem wieczorem zrealizujemy mój plan.- uśmiechnęła się promiennie, dumna ze swojego pomysłu. Severus popatrzył na nią i choć miał ogromną ochotę wyśmiać jej durny pomysł, nie zrobił tego widząc jej minę.
- Podobno ciężarnej się nie odmawia. - powiedział całując ją w policzek  - Niech Ci będzie.
- Zaraz wyślę sowę do Draco, a potem pójdę do Minervy. - podniosła się z kanapy. - Ty idź do dyrektora.
- Ty to sobie wcześniej zaplanowałaś? - bardziej stwierdził niż spytał.
- Yyyyyy.... byćmoże.  - puściła mu oczko.
- Mała przebiegła wiedźma. - również wstał z kanapy i wszedł do kominka wołając "gabinet dyrektora ".
Pół godziny później Hermiona siedziała na kanapie w salonie McGonagall.
- Czyli ci się udało? - starsza czarownica uśmiechnęła się szeroko podając jej filiżankę herbaty.
- Nawet specjalnie nie protestował. - uśmiechnęła się młodsza.- Powiedział, że ciężarnej się nie odmawia. - obie zachichotały.
- Sama mu to kiedyś powiedziałam. Nie sądziłam, że kiedyś się przyda. - Minerva była zadowolona. - A więc robimy tak, jak zaplanowałyśmy.
- Dokładnie.  - Hermiona odstawiła filiżankę i wstała z kanapy. - A więc do jutra, Minervo. - Wracała zadowolona do ich komnat w lochach. Już była na ostatniej prostej, kiedy spadło na nią coś ciężkiego. Krzyknęła przerażona i upadła. Severus wyraźnie usłyszał krzyk Hermiony. Gdy wybiegł na korytarz, zobaczył ciemnozueloną kotarę z pokoju wspólnego Ślizgonów, pod którą coś się szamotało i Irytka znikającego za rogiem. Podbiegł do płachty materiału by wyplątać spod niego wystraszoną Hermionę.
- Co to było? - zapytała, gdy trochę się uspokoiła.
- Irytek zarzucił na Ciebie to. - wskazał leżącą na podłodze kotarę. - Szkoda, że nie można go drugi raz zabić. Czasami doprowadza mnie do szału. - pomógł dziewczynie wstać z posadzki i poprowadził w stronę komnat. - Może wezwać Poppy, żeby Cię zbadała? - zapytał sadzając ją na kanapie.
- Nie trzeba. - uśmiechnęła się lekko. - Nic mi nie jest. Tylko się wystraszyłam. - Na wszelki wypadek Severus rzucił zaklęcie sprawdzające. Gdy wróciło i upewnił się, że wszystko jest w porządku, uszykowali się do snu. Hermiona zasnęła błyskawicznie.  Zaś Severus myślał o swoich urodzinach. Zastanawiał się, co wymyśliła ta postrzelona gryfonka. Jednak, poza tym, że na pewno Minerva maczała w tym palce, nie był w stanie wymyśleć nic. Po chwili także odpłynął.

Zapomniana miłość - Sevmione Where stories live. Discover now