Rozdział XIV

2.5K 96 19
                                    

W dzień Walentynek cała Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie upstrzona była różowymi i czerwonymi serduszkami. Nawet romantycznie uduchowiona Luna Lovegood by stwierdziła, że to przesada. Cóż więc miał myśleć ubóstwiający czerń Mistrz Eliksirów?
- Żołądek wywraca mi się na lewą stronę. - sapnął, gdy wpadł na chwilę w przerwie między lekcjami do swoich komnat - A do tego ta banda kretynów, którym się wydaje, że akurat dzisiejszy dzień jest najlepszy na wyznawanie sobie uczuć. Uczucia się okazuje codziennie, a nie od wielkiego dzwonu.
- Hahahahaha - jego tyradę przerwał histeryczny śmiech Hermiony.  - Przepraszam Severusie. - próbowała opanować chichot i ocierała łzy płynące po jej policzkach - Akurat ty jesteś tak wylewny w okazywaniu uczuć. - znowu ogarnął ją atak śmiechu.
- Pfff - prychnął obrażony. - Jeszcze się przekonasz, jak jestem wylewny. - pomyślał, a na głos dodał: - Dumbledore zaprasza Cię na walentynkowy obiad do Wielkiej Sali. Przyjdziesz sama, czy mam po Ciebie przyjść? - w jego głosie wyraźnie słyszała obrażony ton.
- Przyjdę sama, chętnie się przejdę po szkole. - podeszła do niego wciskając się pod jego ramiona - Nie dąsaj się, mój ty romantyczny Walentynku. - wspięła się na palce i pocałowała go w nos.
- Chciałaś powiedzieć "Nietoperzu". - pocałował ją czule i wyszedł na kolejną lekcję.
- I tak Cię kocham. - powiedziała do już zamkniętych drzwi.

Kiedy kilka godzin później szła korytarzem do Wielkiej Sali, stwierdziła że Snape ma rację i ta ilość różu i serduszek, przyprawia o mdłości.  Gdy tylko przekroczyła próg Wielkiej Sali została obsypana płatkami czerwonych róż. Usłyszała dźwięki piosenki "It must have been love" i ujrzała wyraźnie spiętego Severusa, stojącego po środku z bukietem jej ulubionych herbacianych róż. Zszokowana rozglądała się po sali i powoli szła w kierunku czarnowłosego mężczyzny. Przez ostatnie metry widziała tylko obsydianową czerń jego oczu. Pocałował lekko jej usta. Następnie klęknął na jedno kolano.
- Hermiono Jane Granger, co prawda oświadczyłem się Tobie już jakiś czas temu. Jednak, mówisz że jestem skryty i nie okazuję Ci uczuć, gdy nie jesteśmy sami. Chciałbym żebyś wiedziała, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.  Nie potrafię sobie wyobraźić, żeby mogło Cię w nim zabraknąć. Czy uczynisz mi ten zaszczyt  po raz drugi, oficjalnie i przy świadkach i stworzysz ze mną rodzinę? - po jej policzkach płynęły łzy wzruszenia. Nie spodziewała się żadnej niespodzianki z okazji Dnia Zakochanych, a już na pewno nie ponownych oświadczyn i to z taką pompą i przy tylu świadkach.  - Czy zechcesz zostać moją żoną?
- Mów mi "Pani Snape". - uśmiechnęła się przez łzy. Z sali dało się słyszeć pytanie: Co powiedziała?
- Powiedziała TAK! - krzyknął uradowany Snape. Chwycił ją w ramiona i namiętnie całując obracał się z nią wokół własnej osi w takt muzyki. W Wielkiej Sali rozległy się gwizdy, piski i oklaski. Uczniowie Sliterynu uderzali dłońmi w blat stołu, krzycząc: Snape! Snape! Snape!
Kiedy narzeczeni oderwali się od siebie, głos zabrał dyrektor:
- Miłość nie zna wieku, pochodzenia i innych podziałów - nawiązując tym do rozmowy, którą przed wojną odbył z Severusem, którego po trosze traktował jak syna. Kiedy ten miał wątpliwości co do swoich uczuć względem Hermiony i jej uczuć względem niego. Wtedy Dumbledore powiedział te same słowa, chcąc nakłonić młodszego czarodzieja, aby dał szansę sobie, tej młodej kobiecie, a przede wszystkim uczuciu, które się między nimi rodziło. - Jest czystym dobrem i prawdziwym szczęściem, na które zasługuje każdy. - ciągnął sieobrody -Czasami tylko trzeba temu szczęściu pomóc, trochę o nie walcząc. - uśmiechnął się po ojcowsku do Severusa i Hermiony. - Zapraszam profesora Snape'a i jego przyszłą żonę do stołu, a Wam wszystkim, kochani, życzę prawdziwej miłości i SMACZNEGO. - klasnął w dłonie i na stołach pojawiły się potrawy.
Po skończonym posiłku, wszyscy nauczyciele postanowili pogratulować zaręczyn przyszłej parze młodej, ponieważ wcześniej nawet pomimo ogłoszenia w "Proroku Codziebnym"- nie mieli ku temu okazji.  Pierwsza oczywiście z gratulacjami rzuciła się Minerva. Ze łzami w oczach ściskała przyjaciela i swoją byłą uczennicę. Po niej przed narzeczonymi stanął Hagrid:
- Najlepszego panie Psorze. Niech Pan dba o naszą Mionkę, cholibka. - uścisnął dłoń Severusa, który się skrzywił z bólu. Następnie najdelikatniej jak umiał, półolbrzym przytulił Hermionę, po czym otarł łzę wzruszenia swoją ogromną dłonią.  Nie był już w stanie wypowiedzieć słowa.
- Dziękuję Hagridzie. - przytuliła się do gajowego - Dobry z Ciebie przyjaciel. - jej także wzruszenie odbierało głos.  Wzruszenie Hagrida, Minervy i profesora Flitwick'a sprawiało, że czuła się kochana, na swoim miejscu i w rodzinie. Nawet Sybilla Trelawney im pogratulowała i powstrzymała się od swoich czarnych proroctw. Nie był to jednak koniec niespodzianek. Kiedy szli korytarzem w kierunku swoich komnat w lochach, podbiegł do nich jefen z drugorocznych Ślizgonów:
- Panie profesorze, panno Granger - lekko się ukłonił - W imieniu wszystkich uczniów Domu Węża, zapraszam Państwa na chwilę do naszego pokoju wspólnego.  Przygotowaliśmy dla Państwa małą niespodziankę z okazji zaręczyn. - chłopak uśmiechał się nieśmiało zerkając na swojego opiekuna, który lekko się skrzywił. Nie lubił zamieszania wokół własnej osoby. Z drugiej strony, był mile zaskoczony, że jego podopieczni coś dla nich przygotowali. Spojrzał na Hermionę, która odpowiedziała skinięciem głowy na jego nieme pytanie.
- Zatem proszę prowdzić, panie Wiliams.
Gdy weszli do pokoju wspólnego Ślizgonów, ujrzeli wszystkich uczniów zgromadzonych na środku salonu. Na przodzie grupy stała trójka siódmorocznych, jako delegacja.
- Szanowni Państwo  - rozpoczął chłopak stojący po środku  - w imieniu wszystkich uczniów Domu Węża, chcielibyśmy Państwu pogratulować i życzyć wszystkiego co najlepsze na nowej drodze życia.  - podszedł do Hermiony i wręczył jej bukiet słoneczników oraz delikatnie ucałował jej dłoń, by następnie po męsku uściskać dłoń Severusa.
- A to taki drobny prezent dla Was i maleństwa, które niedługo przyjdzie na świat.  - odezwała się wysoka brunetka i wręczyły z blondwłosą koleżanką dwa pakunki. Hermiona podziękowała i od razu odpakowała prezenty. W pierwszym znajdowała się srebrna ramka do zdjęcia z małymi obrączkami z cyrkonii, idealna na zdjęcie ślubne. W drugim zaś, zestaw ubranek niemowlęcych z logiem Slyterinu.
- Dziękujemy, Madeline - uśmiechnęła się do brunetki - Dziękujemy bardzo serdecznie wam wszystkim. - powiodła wzrokiem po zebranych uczniach, z których część znała z czasów, kiedy sama była uczennicą tej szkoły. Nigdy się z nikim z nich nawet nie kolegowała. Tym bardziej uważała ich gest za bardzo sympatyczny. Wiedziała, że był on bardziej przejawem sympatii wobec ich profesora, ale nie umniejszało to ani jej wdzięczności, ani zachwytu z podarków. Podziękowali i udali się do swoich kwater.
- A teraz, przyszła pani Snape.  - Severus objął ją w pasie, gdy zamkneły się za nimi drzwi - zapraszam panią do tańca.  - Znikąkd zaczęła płynąć melodia " When I follow in love", a oni zaczęli się kołysać w rytm.
- Jeśli o mnie chodzi, - powiedziała Hermiona, gdy przebrzmiały ostatnie takty piosenki - to prawda. Kiedy sìę zakocham, to będzie na zawsze. Jesteś pierwszym mężczyzną w moim życiu, którego obdarzyłam tym uczucie, Severusie.  Ty także jesteś dla mnie najważniejszy i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie i naszego synka. - ich usta złączyły się w gorącym pocałunku, który oddawał wszystko co do siebie czuli, bez zbędnych słów.

Zapomniana miłość - Sevmione Where stories live. Discover now