# 15

1.9K 127 14
                                    

   Moje problemy kończą utopione w alkoholu,spalone jak papieros wiszący mi teraz z ust,okłamywane najsłodszymi kłamstwami i wdychające moje perfumy jak najdroższe narkotyki.Ja byłam wszystkim o czym mogli marzyć ,a jednocześnie nie mogłam być niczym mniej  realistycznym.Żyłam będąc martwą ,byłam martwa będąc żywą.

   Oh, z perspektywy czasu moje życie nigdy nie było prostsze.

   Teraz poczułam jak wszystko zamiast przelatywać mi przez palce ,zaczęło zostawać w moich dłoniach dając mi coś czego chciałam ,a przecież nie mogłam i nie powinnam mieć.A jednak było w moich rękach ,ale wymagało prawdziwego oddechu,szczerości,zaufania.

   A ja nie byłam na to chyba gotowa.Bo nie potrafiłam się zdecydować.Nabrać powietrza.Postawić pierwszego kroku.Zacisnąć na tym rąk i powiedzieć że dam radę.

   Byłam tak zniszczona że nie powinnam mieć już problemu z decyzją ,a jednak...

-Ja pierdolę-jęknęłam czując nasilający się ból głowy.

   Filozoficzne pierdolenie mi nie pomaga.

-Kiepska noc?-spytał braman wycierający szklanki.

-Noc,dzień,tydzień,miesiąc,rok,życie...Wierzysz w reinkarnację? Bo coś czuję że poprzednie chyba też przepieprzyłam-odgarnęłam włosy do tyłu opierając brodę na złączonych dłoniach.

-Nie-parsknął śmiechem przerzucając sobie szmatkę przez ramię-Ale wysłuchałem już wiele beznadziejnych przypadków ,chwilami czuję się jak ksiądz.

-Całe życie przeleciało mi przez dłonie ,a teraz mogę mieć coś o czym nigdy nie marzyłam i nie wiem czy dam radę to utrzymać ,a jednocześnie nikogo nie skrzywdzić-wytłumaczyłam ogólnikowo.

-Mój szósty zmysł mówi że chodzi o związek-rudzielec wycelował we mnie palcem-W tym nie mam zajebistego doświadczenia ,bo sam jestem w nim dopiero od niedawna i mój...Nie ważne.Ale wiem że warto próbować bo życie jest zbyt krótkie żeby odmawiać sobie chodź pięciu minut  szczęścia z ludźmi ,których kochamy-zabrał się za wykonywanie zamówienia o ,które głośno upominał się jakiś klient.

-Piękne pierdolenie ,a warto cierpieć dla pięciu minut?-uniosłam brew.

   Zatrzymał się w połowie nalewania blue curacao ,aż musiałam popchnąć butelkę żeby alkohol się nie przelał.

-Czy ty chcesz w połowie zniknąć niczym jakiś popieprzony magik?-spytał mrużąc na mnie oczy-Bo jeżeli planujesz jakieś przekręty ,to ja dzisiaj z tobą nie rozmawiałem.

   Wywrócił oczami ,kiedy po raz kolejny usłyszał siarczyste "kurwa ,pośpiesz się pedale!".Napluł do nich zanim odwrócił się przesuwając drinki po blacie w stronę gburowatego mężczyzny i odbierając zapłatę.

-Nie jestem magikiem ,ale jestem chora-upiłam łyk szkockiej.

-Oh ,więc próbuj-stwierdził po namyśle po czym wyciągnął spod blatu telefon sprawdzając godzinę-A teraz zmykaj.Kończę zmianę ,a nie zostawię cie tu pijanej pod opieką Emre.

-Dziękuję-skinęłam-Nalejesz mi ostatnie piwo?-spytałam słodko podając mu odpowiednią kwotę.

-I do domu!-zastrzegł.

   Nalał mi pełen kufel wkładając dolary do kieszeni.Odebrałam szkło po czym ruszyłam pewnym krokiem do drzwi.Po drodze wylałam zawartość na głowę siedzącego przy wyjściu gbura wyzywającego mojego ulubionego barmana i uciekłam zanim zdążył wytrzeć oczy z alkoholu.

*****

Przepraszam za poślizg ,ale zakwasy i migrena odbierają chęci do życia.

Sorry//Bucky BarnesDonde viven las historias. Descúbrelo ahora