3.

1.9K 227 57
                                    

Hoseok pov. 

- Nie miało być was troje? - zapytał  mężczyzna, przegrzebując sterty papierów na małym biurku - przepraszam za bałagan, ale każdy ma tu swoją kartotekę, a odwiedziła nas dzisiaj policja i musiałem przeszukiwać całe archiwum. Jeszcze nie ma mojej koleżanki i wszystko spadło mi na głowę.

- Rozumiemy - odpowiedziała Jihon.

Odgórnie obrała rolę przedstawicielki zarówno mnie, jak i Jihyuna. Nie miałem nic przeciwko. Pan Kim wydawał się zbyt roztrzepanym człowiekiem jak na moje standardy.
Wystarczył mi wszechobecny Jungkook - miał być z nami jeszcze jeden chłopak, ale nie zjawił się o czasie. Nie wiemy co z nim.

- Trudno, zaczniemy bez niego. Najwyżej ominie go wprowadzenie. Już stracił okazję na obejrzenie sceny pod tytułem "pan Min odstawia szopkę" - uniósł brwi, prawdopodobnie zirytowany, tym co się przed chwilą stało i swoim bałaganem. Resztę teczek dopchał w szafce z przysłowiowego "kopa". Aż zawiasy zatrzeszczały.

Mnie tam scena z "panem Minem", jak najprawdopodobniej nazywał się jegomość, który rozjebał mi nos, nie rozbawiła i też niekoniecznie chciałem być jej integralną częścią. Nos bolał jak jasny chuj. Nawet Jihon spoglądała na mnie czy w ogóle wiem gdzie jestem, a to co wydarzyło się zaledwie minuty temu to prawda.

Zziajany pan psycholog usiadł na obrotowym krześle wzdychając, jakby przebiegł maraton. Wypił łyk kawy z różowego kubka ze zdjęciem dwóch małych stworzonek, przypominających połączenie wiewiórki i chomika. Zmierzył nas badawczym spojrzeniem. Zatrzymał się na mnie.

- Boli?

- Już mniej - starałem się pokazać swoją najmilszą i najsilniejszą wersję.

- Trzeba być przygotowanym na takie sytuacje, nikt tu nie przejmuje się kulturą i społecznymi normami. Nasi wychowankowie są trochę - zamyślił się - egocentryczni.

- Jak dzieci? - wtrąciła się Jihon.

- To są dzieci, moja droga - uśmiechnął się dobrotliwie, jakby wątpliwe przejawy błyskotliwości Jihon były dla niego pociechą - nie zapominajcie o tym, kiedy was zdenerwują. Nieważne jakich słów użyją i bardzo wyda wam się to niestosowne, to tylko dzieci. Jedynie bardzo doświadczone przez życie. Zaburzenia zachowania nie biorą się znikąd. Najczęściej to przez patologiczne środowisko. Nasze dzieciaki dużo przeszły.

- To straszne - smutek na twarzy dziewczyny, przynajmniej z mojej perspektywy, wydawał się fałszywy.

- Współczucia też nie radzę im okazywać, zwłaszcza fałszywego - spojrzał na nią znacząco, potwierdzając moje przypuszczenia.

Przez dosłownie ułamek sekundy poczułem coś na wzór dumy. Właściwie nie wiedzieć czemu, bo przecież Jihon nie była żadnym wyzwaniem, jeśli chodzi o "rozgryzanie" ludzi.

Dziewczyna zaczerwieniła się aż po czubki uszu i opuściła z pokorą głowę.

- Ale nie jestem tu żeby was straszyć - zaśmiał się i trącił niechcący kubek, prawie zrzucając go na podłogę. Wstrzymał oddech przytrzymując przedmiot, by w następnej kolejności przytulić go do piersi.

Od początku podejrzewałem, że coś z nim nie tak. Wyglądał na marzyciela i bałaganiarza. Mówił dużo, śmiał się z byle powodu, ale nie można było mu odmówić, że budził jakiś rodzaj zaufania. Był typem osoby, której można powierzyć swoje sekrety, bez obawy o ocenianie czy rozniesienie tego w świat. Takie wywierał wrażenie, ale czy coś z tego okaże się prawdą, o tym pewnie się jeszcze przekonam.

Moje ogólne odczucia względem niego zatrzymały się na pozytywnych, w przeciwieństwie do dzieciaków na korytarzu, zwłaszcza tego mitycznego "pana Mina".

Poznam cię lepiej| Sope Where stories live. Discover now