Przebudzenie

1 0 0
                                    

-Pewnie mi się przesłyszało. Westchnął i ruszył w dalszą podróż. Zajęcia się dłużyły, a w Szymonie rosła olbrzymia potrzeba jedzenia. W przerwie między wykładami poszedł do uczelnianego baru, rzucił spojrzeniem po sali wypełnionej studentami i pracownikami placówki, zauważył siedzącą samotnie czarnowłosą dziewczynę, która czytała podręcznik popijając kawę. -O ta się nada idealnie. W jego głowie znów odezwał się kobiecy głos. Zmarszczył brwi, wziął spokojny oddech i zignorował go. Kupił zupę i trzymając ją w ręku szukał wolnego miejsca. -Pani Światła, jaka ja jestem głodna. Znów ten sam głos, nim spostrzegł siedział naprzeciwko czarnowłosej, dziewczyna podniosła wzrok znad książki i spojrzała na niego pytająco. -Ymm, hej.... mogę się dosiąść? Uśmiechnął się głupawo. Dziewczyna uśmiechnęła się. -Tak, nie ma problemu. Jestem Dagmara. Wyciągnęła dłoń. -Miło mi, jestem Szymon. Uścisnął jej rękę. -Co czytasz? -Wiktoriańskie zabiegi medyczne. Odparła. -Trochę straszne, że oni naprawdę robili wszystkie te potworne zabiegi. Powiedział, aby podtrzymać rozmowę. -Tak niewątpliwie, lecz należy pamiętać, że w tamtych czasach nie było zbyt wielu możliwości. Kto wie może ludzie przyszłości będą patrzeć tak samo na naszą medycynę. -Tak, bardzo możliwe. Dodał uśmiechając się. -O tak! Ona będzie idealna. Odezwał się głos w jego głowie. I tym razem go zignorował, dziewczyna podobała mu się, niewysoka, drobna z długimi do pasa czarnymi włosami, oczy miała koloru piwnego. -Powiedz, masz dzisiaj jakieś plany? Zapytał odważnie. -W sumie to nie. Powiedziała nieco zaskoczona. -To może skoczymy po zajęciach do "Wrót Piekła" na piwo? -Dobrze, ostatni wykład mam w sali D450, kończą się o 17. Dziewczyna puściła mu oczko i wstała od stolika. -Do zobaczenia. Uśmiechnęła się i wyszła z baru.  Po skończonym posiłku Szymon udał się na zajęcia z biomedycyny, ostatnie dzisiejszego dnia.

Wybiła 17, Szymon czekał na Dagmarę przed salą. Drzwi otworzyły się, a przez nie zaczęli wylewać się zmęczeni studenci, jako ostatnia wyszła Daga, jej oczy rozbłysły na widok chłopaka. Podszedł do niej. -To co, idziemy? Uśmiechnął się zawadiacko. -Oczywiście. Odparła odwzajemniając uśmiech. Po piętnastu minutach byli już w klubie, w którym od samego progu dało się słyszeć brzmienie muzyki Jazzowej. -Dzisiaj Jazz jest muzyką przewodnią. Odparł. -Na to wygląda, ale to bardzo dobrze, uwielbiam Jazz. Powiedziała czarnowłosa. 

Po godzinie i kilku drinkach tańczyli razem na parkiecie. Dziewczyna cały czas posyłała mu zalotne spojrzenia i uśmiechy, a on nie pozostawał jej dłużny. Energiczna muzyka zmieniła się w spokojniejszą. -Mogę Panią prosić do tańca? Zapytał wyciągając rękę w jej stronę i uśmiechnął się. -Ależ oczywiście. Odpowiedziała, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Tańczyli objęci przez długie minuty. 

O godzinie 21 opuścili klub, szli przez park wciąż się przytulając. -Zobacz jak tu pięknie, chodź usiądźmy. Powiedziała, a on zgodził się bez słowa. Siedzieli wtuleni w siebie i napawali się pięknem nocnego parku, błogą ciszą i samymi sobą. Szymon spojrzał w jej wielkie piwne oczy i gładził jej długie włosy, a ona gładziła go po twarzy. Nachylili się powoli i nieśmiało, kiedy ich usta wreszcie zatopiły się w pocałunku Szymon poczuł się błogo, miał wrażenie, że jakaś dziwna energia przepływa przez jego ciało. Spojrzał raz jeszcze w oczy Dagmary i się przeraził, oczy dziewczyny zaczęły bladnąć, by później zachodzić czernią, jakby coś wysysało jej energię życiową. Chciał przerwać pocałunek, lecz nie mógł, stracił kontrolę nad swoim ciałem. -Nareszcie! Odezwał się kobiecy głos w jego głowie. Odzyskał władzę nad sobą dopiero, gdy tęczówki czarnowłosej zrobiły się czarne i zlały się ze źrenicami. Natychmiast oderwał się od dziewczyny, a ona osunęła się na ziemię. Pochylił się nad nią spanikowany, sprawdził czy oddycha, oddychała. Po chwili odzyskała przytomność, spojrzała na niego, a on poczuł jakby przeszyło go zimne powietrze. Oczy dziewczyny odzyskały piwny kolor, lecz były puste, zimne, wyprane z emocji. Wstała i odeszła bez słowa zostawiając go samego pośród cichego i spokojnego parku, a on wciąż skołowany usiadł na ławce, nie mógł zrozumieć co się stało przed chwilą. -Co to było do cholery?! Wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze. -Dobra Szymon spokojnie, to na pewno jest sen, a ty zaraz się obudzisz. -Oj nie, to nie był sen, a ona była wyjątkowo smaczna, dawno nie jadłam nic tak dobrego. Odezwała się kobieta w jego głowie. -Czym ty jesteś? Zapytał agresywnie. -Ach no tak, nie miała okazji się przedstawić. Nazywam się Arkhea'mundi, tak nazywają mnie moi bracia i siostry, lecz ty możesz mówić mi Ark. -Nie wierzę, jeszcze tylko brakuje mi rozdwojenia jaźni. Westchnął cicho. -Oj nie, nie mój drogi, Ja jestem prawdziwa tak jak ty, to drzewo i każda inna istota. Odparła. -Dobrze, załóżmy że nie zwariowałem, a ty istniejesz, lecz czym ty do cholery jesteś? -Ja? Jestem nieodłączną częścią ciebie. -Okej, ale skąd się we mnie wzięłaś? Zapytał. -Byłam z tobą od samego początku, od dnia twych narodzin, nasze esencje, które nazywacie duszami zostały splecione. -Czemu nie słyszałem ciebie do tej pory? -Przez ostatnie dwadzieścia lat byłam uśpiona, dopiero dzisiaj rano, kiedy odczytałeś list zostałam przebudzona. Tylko nie myśl, że nic nie robiłam przez te dwie dekady. Doradzałam ci, wybijałam głupie pomysły, byłam twoją intuicją i jak wy to mówicie, sumieniem. -Dobrze, ostatnie pytanie. Co zrobiłaś z Dagmarą? -Z kim? Aaa z tym smacznym kąskiem? Żywiłam się nią. -Jak? Zapytał z niedowierzaniem. -Kiedy postanowiliście być romantyczni i się pocałować byłam już przygotowana, wchłonęłam jej esencję. -Ale jakim cudem, przecież jeżeli pochłonęłaś jej esencje życiową to powinna już nie żyć. -Eh, wy i te wasze teorie. Nie pożarłam jej duszy, w każdym razie nie całą. Żywię się tchnieniem światła, jest to niewielka składowa tego, co wy nazywacie duszą. Wchłonęłam ten płomyk, który powoduje że jesteście szczęśliwi, smutni, źli. -Pozbawiłaś ją wszystkich emocji? -Dokładnie, były wyjątkowo smaczne i dzięki nim odzyskałam część mocy. -Jakiej znowu mocy?-Nie będę się trudzić, żeby próbować ci to wytłumaczyć, lecz pokażę ci. Szymon poczuł mrowienie w całym ciele, wstał. Ona znowu przejęła nad nim kontrolę. Podniósł dłoń wokół, której na jego oczach zaczęła pojawiać się jaśniejąca biała mgła. -Co ty robisz? Głos mu się łamał. Nie odpowiedziała, podniósł drugą dłoń. Mgły było coraz więcej, zaczęła go otaczać. Nagle skrzyżował ręce na piersi i szybko je rozłożył. Mglisty dym skupił się na nim, po czym eksplodował w każdą ze stron nie zostawiając po sobie śladu. -Co to było? Zapytał zdezorientowany. -Wezwanie. Odpowiedziała Ark. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 24, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

OczyszczenieWhere stories live. Discover now