Rozdział 1.

41 3 1
                                    

Obudziłam się sama w nieznajomym mi miejscu. Była to mała kajuta z jednym łóżkiem i biurkiem. W pokoju panował wielki bałagan. Wstałam, by móc rozprostować kości i wyszłam z pokoju. Zauważyłam dwóch mężczyzn, którzy pochłonięci byli rozmową. Czy to oni uratowali mnie tamtej nocy? Pytania krążyły mi po głowie, jak szalone.
Chrząknęłam, aby zwrócić ich uwagę.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale gdzie dokładnie jestem? - spojrzeli w moją stronę zdezorientowani. Spoglądali to na mnie to na siebie.
- O Posejdonie... byłem pewien, że jest trupem - wydukał z siebie jeden z nich.
- Jak to możliwe, dziewczyno, że wytrzymałaś godzinę na samym dnie oceanu? - spytał drugi. Zmarszczyłam brwi. Czy ja naprawdę byłam pod wodą przez godzinę? Nie ważne.Muszę zadzwonić do Syndry by mnie stąd zabrała. To jedyna osoba, której ufam w tym całym szaleństwie. Chyba ma jeszcze stary numer..
- Przepraszam, ale ma pan może telefon? Muszę zadzwonić pilnie do pewnej osoby. - oznajmiłam bez jakichkolwiek skrupułów. Mężczyźni ponownie spojrzeli po sobie zdziwieni moją śmiałością. Dopiero po chwili jeden z nich odszedł, aby po kilku sekundach wrócić z telefonem stacjonarnym. Cóż, lepsze coś niż nic.
Już zapomniałam jak to jest żyć wśród ludzi. Wybrałam 9 cyferek i zadzwoniłam. Modliłam się w myślach, żeby to był odpowiedni numer. Tak bardzo chciałam zobaczyć przyjaciół i im wszystko wytłumaczyć.
- Halo kto mówi?- usłyszała w słuchawce ponury głos dziewczyny. Ucieszyłam się na samą myśl o tym, że to może być moja przyjaciółka
- Halo, to ja Evi! Syndra czy to ty?- z tego entuzjazmu aż podniosłam głos.
- Nie rozumiem, jak ludzie mogą mieć popaprane poczucie humoru, jak Pani. Evi nie żyje od pięciu lat. - gdy to usłyszałam zamarłam. ILE?! 5 lat życia mnie ominęło. Byłam w szoku, jak to możliwe? Na chwilę się zawiesiłam i gdyby nie fakt, że Syndra w każdej chwili mogła się rozłączyć.
- Proszę, Syndra, zaufaj mi to ja. Przyjedź po mnie do zatoki. Czekam.- Rozłączyłam się. Nie mogłam uwierzyć. Całe moje nastoletnie życie przeszło obok mnie. Mężczyźni chętnie "podwieźli" mnie do zatoki. Chyba uważali mnie za wiedźmę, ponieważ mało, co ze mną rozmawiali i nawet bali się na mnie spojrzeć.
Nie musiałam długo czekać na przyjazd moich przyjaciół. Zjawili się wszyscy łącznie z dwiema nowymi osobami. Obróciłam się, by dokładnie im się przyjrzeć. Ahri z typowej dziecinnej dziewczynki w dwa warkocze i różowe ubranka, zmieniła się w wystrzałową nastolatkę z wdziękiem i stylem, przez ten czas włosy Syndry bardzo się zmieniły. Niegdyś afro teraz były proste i zadbane, co widać było po tym, jak lśniły w promieniach słońca. Sarah za to pozostała taka, jak wcześniej. Od naszej ostatniej rozmowy kompletnie nic się w niej nie zmieniło. Ewidentnie musiała posiadać jakiś eliksir młodości, ale o to postanowiła zapytać się jej później.
Dziewczyny, gdy tylko mnie zobaczyły, podbiegły do mnie i rzuciły mi się na szyję. W jednej poczułam, jak cały tlen opuszcza moje płuca i dopóki nie powiadomiłam ich zachrypniętym głosem, że nie mogę oddychać, nie mogłam wziąć choćby jednego wdechu. Lekko zmieszane odsunęły się ode mnie, dzięki czemu mogłam wreszcie odetchnąć.
Podczas tej czynności zauważyłam dwie nowe twarze. To o nich mówił mi głoś różowo-włosej dziewczyny. Podeszłam do nich i grzecznie się przywitałam.  Blondyn o zawadiackim uśmiechu z niebieskimi pasemkami w włosach nazywał się Ezreal. Posiadał magiczną rękawicę, w której było schowane jego magiczne medium Yuuto. Bardzo przypominał mi Rakana. Dziewczyna natomiast była bardzo cichutka i ledwo co usłyszałam jej imię. Soraka miała długie, kręcone, miętowe włosy oraz róg na czole. Magiczne medium dziewczyny wabiło się Shisa. Bardzo szybko nawiązaliśmy ze sobą kontakt. Po długich rozmowach wróciliśmy do dużego jednorodzinnego domu w którym wszyscy mieszkali razem. Tam wzięłam Ahri na stronę.
- Ahri... Czy wiesz gdzie znajduje się moja siostra Neeko? Po tym jak trafiłam do czarnej dziury mój tatuaż wyblakł... - Po moich słowach, na jej twarzy pojawiły się krople łez. Muszę odzyskać moce by pokonać zło które tu przyprowadziłam.
- Co się stało gdy zniknęłam? Gdzie Rakan i Xayah? Czemu są nowi czarodzieje? Dlaczego nie mam mocy?- Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
- Evi.. Niestety ich kawałki gwiazdy zostały roztrzaskane po całym kosmosie... Nie żyją. Próbowałam ich znaleść przed tyle l..lat.- Głoś złamał jej się w pół i zaczęła cicho płakać. Jeśli ich gwiazdy są nieaktywne to znaczy ze mojej już nie ma? Nie. Nie mogłam w to wierzyć ze nie mam już mocy. Narysowałam magiczny znak ma mej dłoni i z całych sił próbowałam zmienić się w czarodziejkę, by moje moce mogły powrócić. Bezskutecznie... Zostało mi jedno wyjście. Musiałam udać się do podświadomości mojej matki, by ta wskazała dokładną lokalizację gwiazdy. Gdy wymawiałem cicho zaklęcie, na mojej piersi pokazał się znak pierwszej, zrodzonej z czystego światła gwiazdy. Czułam magiczną esencję przebiegającą wzdłuż mojego ciała. Byłam gotowa znów pokonać wielkie zło które czaiło się tylko by nas zabić. Zamiast tiary, na głowie pojawiła się korona w której były wypustki na nasze małe gwiazdeczki. Nowa cesarzowa właśnie się odrodziła.
———————————————————————
Bardzo chciałabym podziękować Kolorko za pomoc w doszlifowaniu mojej pracy i poprawy jakichkolwiek błędów. Zapraszam serdecznie na jej profil 😁👌🏻

Córa pierwszej GwiazdyWhere stories live. Discover now