Niespodziewane wieści

664 31 4
                                    

Pan Bragg był szczerze zdumiony, gdy zrozumiał, że chociaż Deirdre już drugi raz poszła na bal, żadna z jego córek nie dowiedziała się o jej obecności podczas któregokolwiek z nich – zwłaszcza że z tego, co usłyszał, książę Gerard poświęcał jej najwięcej uwagi. A usłyszał sporo. Bo chociaż zazwyczaj unikał wychodzenia ze swojego gabinetu, cała ta sytuacja bawiła go niepomiernie. Było to jak gdyby granie w swego rodzaju grę. Co prawda on mógł jedynie szturchnąć pierwszy kamień domina – teraz jednak interesowało go, co stanie się z pozostałymi.

A cała jego rodzina najwyraźniej żyła tym, co się ostatnio na balach działo. Cóż, nic dziwnego, pomyślał, wszak obie córki były w wieku do zamążpójścia. Breanne ku jego wielkiemu zmartwieniu wyrastała na starą pannę, chociaż z całą pewnością nie miała do tego odpowiedniego charakteru. Teraz już chyba tylko Tenille miała jakieś szanse na zamęście.

– Irytujące jest to, że książę w ogóle do nas nie podchodzi – jęknęła w pewnym momencie podczas obiadu Breanne, której matka jakoś wbiła do głowy myśl, że książę jest w niej śmiertelnie zakochany. Jednak po ostatnim balu jej podekscytowanie jakoś straciło na sile, ustępując miejsca przygnębieniu.

Grzebiąc w swojej porcji widelcem, podpierała podbródek drugą dłonią. Wyglądała przy tym tak malowniczo, że można było rzec, że rzeczywiście miała złamane serce... gdyby tylko miała pojęcie o tym, czym właściwie jest miłość.

– Nie przejmuj się, moja droga – odezwała się do niej matka, delikatnie klepiąc ją po policzku. – Miał mnóstwo innych zajęć. Pamiętaj, że to książę... nie może ci poświęcać całej swojej uwagi, nawet jeżeli tego pragnie.

– Ale skoro ma być moim mężem, musi poświęcać mi całą uwagę! – krzyknęła Breanne. – Jak to sobie wyobrażasz, matko? Że mnie poślubi i zostawi, ponieważ jest księciem? Skoro tak, to absolutnie musi się zmienić!

Pan Bragg robił, co mógł, by ukryć parsknięcie śmiechem. Nie skończyło się to dla niego dobrze, bo zakrztusił się kęsem jedzenia. Kaszląc, machnął na stojącą opodal Deirdre, która zaraz podeszła, by mu pomóc. Żadna z córek ani też żona pana Bragga nie zdawała się dostrzegać tego, iż przy stole zapanowało pewnego rodzaju poruszenie.

– Ja bym tam wolała, żeby mój mąż zostawił mnie w spokoju – bąknęła sennie Tenille, podnosząc ciężkie powieki, kiedy spoglądała na Breanne.

– Tak, bo ty jesteś nudna – warknęła Breanne. – Będziesz miała szczęście, jeżeli którykolwiek cię zechce.

– Ależ dziewczęta – upomniała je łagodnie matka. – Obie jesteście przepiękne i piekielnie inteligentne, a jeżeli którykolwiek z panów was nie zechce, jego strata, prawda, mój drogi? – zwróciła się do pana Bragga, który wciąż jeszcze, zupełnie czerwony na twarzy, starał się złapać oddech. Nie czekając na odpowiedź, kobieta ciągnęła – Jestem przekonana, że skoro zostałaś zaproszona na bal do posiadłości jego książęcej mości, tym razem zaszczyci cię tańcem. Już samo zaproszenie coś znaczy.

Deirdre, usłyszawszy to, spłonęła rumieńcem, ale nie odezwała się ani słowem.

– Ostatnio tańczył z jakąś dziewczyną całą noc – zauważyła beznamiętnym tonem Tenille. – Wydaje mi się, że Breanne nie ma żadnych szans.

Miała tego nie mówić. Matka obdarzyła ją tak twardym spojrzeniem, że nawet stoicka Tenille poczuła jego siłę. Zamilkła zatem i zajęła się posiłkiem.

– To podobno jego kuzynka. To oczywiste, że z kuzynką się nie ożeni – prychnęła pani Bragg. – Zobaczysz, kochanie. Na następnym balu będzie cały twój, a nim skończy się miesiąc, ogłoszą wasze zaręczyny.

KopciuszekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz