(13)

646 59 12
                                    

-Ja naprawdę nie wiem jak to się stało, że ta klatka była otwarta...-lamentował Minho.

Od 15 minut opowiada tą samą historię o tym jak uciekł jego pierwszy chomik. Szczerze...Mam już tego kompletnie dość, ale widok półprzytomnego chłopaka z zaszklonymi oczami, skutecznie uniemożliwia mi jakiegokolwiek skomentowanie tej jakże przykrej i tragicznej historii jak to Mr. Anderson uciekł ze swojego kochanego domku...

-On by mnie nigdy nie zostawił!-krzyknął Minho, roniąc pierwsze łzy spowodowane tym przykrym wspomnieniem z dzieciństwa, które podobno prześladuje go każdej nocy.

-Już...Nie płacz. Mr. Anderson na pewno sobie radzi i wiedzie piękne życie z innymi chomikami. Jestem tego pewna.-Dłoń Sang Ae delikatnie gładziła plecy Minho, chcąc dodać mu otuchy.

Ja naprawdę nie rozumiem jak można się tak szybko upić...Ale cóż. Po Minho w sumie mogłem się spodziewać wszystkiego...Chętnie posłuchałbym jeszcze raz tej dramatycznej historii, ale czas się zbierać. Jest już po 3:00 i mimo że raczej na pewno ta dwójka dzieciaków, nie będzie miała zamiaru pojawić się na jutrzejszych wykładach, to jednak nie mogę ich tutaj tak zostawić na pastwę losu. Okej...Nie mogę zostawić Sang Ae na pastwę losu, Minho mógłby jeszcze polamentować nad swoim losem, ale niech mu będzie...

-A może Mr. Anderson nie uciekł...-odezwał się chłopak. Podniósł się ze stołu, patrząc się to na mnie to na Sang Ae wzrokiem jakby właśnie odkrył coś niesamowitego.-Tylko został porwany!-krzyknął, uderzając dłonią w stół. Okej...Chyba już czas przerwać zabawę zanim zaczną prowadzić sprawę zaginięcia chomika z  2010 roku. i wypytywać ludzi czy przypadkiem czegoś nie wiedzą...

-Minho...Czas się zbierać.-powiedziałem, wstając z miejsca.

-Ja muszę odnaleźć Mr. Anderson'a! Przecież on na mnie gdzieś tam czeka, a ja przez ten cały czas żyłem ze świadomością, że on uciekł...-szlochał chłopak z powrotem kładąc się na stół. Jeszcze tego brakowało, żeby się na dobre rozryczał...Świetnie. Po prostu świetnie.

Westchnąłem ciężko, rozglądając się dookoła lokalu, próbując tym sposobem wymyślić jakiś pomysł, aby jakoś ocucić chłopaka co zapewne do łatwych zadań nie należy. Jak Minho sobie coś ubzdura to już jest koniec tematu, a co dopiero gdy jest pod wpływem procentów...Dobra...Trudno...Jak trzeba to trzeba. Ukucnąłem przy chłopaku, nie wiedząc jak wybrnąć z tej beznadziejnej dla mnie sytuacji. Jeszcze na dodatek Sang Ae, która postanowiła uciąć sobie drzemkę...Poklepałem ramię Minho w geście otuchy. Jego przeszkolone oczy spojrzały się w moją stronę.

Nie wierzę, że to robię...

Rozłożyłem szeroko ramiona dając chłopakowi jasny komunikat. Jeżeli jedynym wyjściem z tej sytuacji jest wypłakanie się w moją koszulę to muszę poświęcić swoją dumę...Chłopak widząc mój gest rzucił mi się w ramiona zaczynając jeszcze mocniej płakać w moje ramię, jakby zaginięcie chomika stało się jego traumą...Odchyliłem głowę jak najdalej w bok, chcąc zmniejszyć kontakt fizyczny do minimum, co łatwe nie było, biorąc pod uwagę fakt iż Minho nawet na trzeźwo jest ogromną przylepą. Z niechęcią zacząłem klepać przyjaciela po plecach, modląc się, aby nikt nie zrobił nam zdjęcia. I tak czułem się już wystarczająco zażenowany i zawstydzony.

Minho...Obiecuję. Jak tylko wytrzeźwiejesz...

Zapłacisz mi za to.

-Jak wrócimy do domu, wydrukujemy ogłoszenie o zaginięciu Mr. Anderson'a...Zgoda?-zapytałem przyjaciela, mając nadzieję, że to zadziałała. Chłopak pociągnął nosem już lekko uspokojony, odsuwając się ode mnie. Jego oczy dalej błyszczały od nadmiaru łez. Tak bardzo chciało mi się śmiać na ten widok, ale wtedy cały mój plan szlag by trafił, a tego nie chciałem.

-Obiecujesz?-zapytał, wycierając rękawem swojej koszuli swoje mokre policzki.

-Obiecuję.-potwierdziłem, wstając z miejsca.

Kiedy Minho nakładał na siebie swoją skórzaną kurtkę, kątem oka zauważyłem Sang Ae. Leżała na stole śpiąc sobie w najlepsze...Wyglądała tak spokojnie...Podszedłem do krzesła dziewczyny, zastanawiając się jak to rozegrać bez budzenia jej. Schyliłem się, a zapach jej perfum po raz kolejny wywołał u mnie stado motyli szalejących w moim brzuchu. Złapałem ją pod kolanami, mocno do siebie przyciągając. Podrzuciłem delikatnie jej drobne ciało, aby mi nie spadała. Jej policzki były mocno zaróżowione od znajdujących się w jej krwi procentów, przez co wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Tak bardzo chciałbym poczuć smak jej malinowych ust po raz kolejny, ale to raczej nie jest odpowiedni moment na tę chwilę...

-Yah...Pomóż mi.-usłyszałem głos Minho, który z trudem trzymał się na nogach, prawie się przewracając. Podszedłem bliżej, uważając tym samym na śpiącą dziewczynę. Chłopak przytrzymał się mojego ramienia, mając półprzytomne oczy. Wyglądał jakby zaraz miał zemdleć.

Nie Minho...

Nie teraz.

-W ogóle kto to jest?-zapytał niezrozumiale, wskazując na dziewczynę palcem, w trakcie naszej wędrówki do wyjścia, którą można by porównać do uprawiania sportu ekstremalnego.

-Jak to kto? Sang Ae...Pocieszała cię po stracie Mr. Anderson'a...

-Ładna jest...Może...

-A tylko spróbuj... Nie przeżyjesz nawet godziny.

***

-Nieźle zabalowali, co?-prychnął taksówkarz ze śmiechem, obserwując w lusterku dwie istoty, które opierały swoje głowy na moich ramionach. Co prawda nie musiałem siadać na środku, ale nie chciałem zostawiać Sang Ae samą z Minho. On  już na trzeźwo jest nieprzewidywalny, więc wolałem nie ryzykować...

-Można tak powiedzieć...-przyznałem z niezręcznym uśmiechem. Jedyne o czym pragnąłem to jak najszybsze znalezienie się w moim ciepłym łóżku, karmelowe cappuccino w dłoniach, a potem długi sen...Ale zanim do tego dojdzie, będę musiał poskromić tego psychopatę, który aktualnie ślini mi się na ramieniu, niczego nieświadomy...

-Ahh...Wy młodzi...Też kiedyś taki byłem. Ciągłe imprezy, tańce, alkohol...To twoja dziewczyna?-zapytał, co wprowadziło mnie w lekkie zakłopotanie.

-Słucham?-dopytałem nie rozumiejąc o co mu chodzi. Jednak zamiast odpowiedzi kiwnął tylko głową w lusterku.

Spojrzałem się w lewo, uśmiechając się pod nosem na widok dziewczyny, grzecznie śpiącej na moim ramieniu. Była taka delikatna...Wyglądała tak niewinnie. Z każdą minutą spędzoną w jej towarzystwie utwierdzałem się w przekonaniu, że darzę ją wielkim uczuciem. Nie powinienem. Nie znamy się długo. Inni pomyśleliby, że to absurdalne, że tylko mi się tak wydaje, że to tylko chwilowe zauroczenie...

Ale tak nie jest...Ja po prostu się zakochałem.

-Można tak powiedzieć...-powiedziałem cicho, nie odrywając mojego zahipnotyzowanego wzroku od mojej pierwszej, prawdziwej miłości, która w całości zawładnęła moim sercem.

-Piękna kobieta.-przyznał, przyglądając się naszej trójce w lusterku.-Dbaj o nią.

-Będę.-szepnąłem, gładząc kciukiem wierzch dłoni dziewczyny.


Seven parties to win (Hwang Hyunjin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz