2 - "I że idzie obejrzeć serial"

440 30 15
                                    


- Sherlock? -zapytałam.

Spojrzał na mnie.

- O co chodzi? - zapytał.

Spojrzałam na niego i przekręciłam glowę.

- Idę do Mycrofta. Jak coś to dzwoń. - powiedziałam.

On zdziwiony złapał mnie za rękę.

- Jak to do Mycrofta? Po co? - zapytał.

- Oj Sherly... Wrócę. Nie bój się. - powiedziałam i go przytulilam.

Odziwo również mnie przytulił i to dość mocno. Dziwne...

- Nie martwię się. Możesz iść, tylko... Uważaj na siebie. - powiedział i mnie puścił.

Wyszłam na zewnątrz i zaczęłam iść na piechotę w stronę miejsca, w którym się umówiłam z Mycroftem.

Zaczęłam nucić piosenkę, którą usłyszałam w radiu.

- Staiyn alive, stayin alive...

Kiedy byłam w połowie drogi ktoś nagle złapał mnie za rekę. Był to jakiś tęgi facet.

- Witaj ślicznitko. Co tutaj robisz? - zapytał oblizujac się

Przyszpilił mnie do ściany.

- A co cię to obchodzi obleśny ogrze. - powiedziałam.

Wkurzył się...

- Ty mała suko!

Chciał mnie uderzyć, ale byłam pierwsza. Kopnęłam go w kolano, wykręciłam rękę i powaliłam na podłogę. Po chwili kopnelam go tam, gdzie powinno boleć go najbardziej.

Po chwili otrzepałam się i zaczęłam iść dalej.

Irytujący z niego człowiek.

Po parunastu minutach dotarłam do mostu, na którym chciał się spotkać Mycroft.

Stał kolo poręczy.

- Witaj Mikey. - powiedziałam i go przytulilam.

Lubię przytulać.

Po chwili również mnie przytulił.

- Witaj Lisse. Jak się czujesz? - zapytał.

Spojrzałam na niego.

- Całkiem dobrze. Zaprzyjaźniam się z twoim bratem. A ty jak się czujesz i po co ci ta parasolka? - zapytałam.

- Cóż, również dobrze się czuje, a parasolka... Tak po prostu. - powiedział.

- Rozumiem.

Po chwili ktoś do mnie zadzwonił. Był to Sherlock.

- Chodź do laboratorium - powiedział.

-Ale po co? - zapytałam.

- Chodź.

- No dobra! Przyjdę. - powiedziałam lekko zdenerwowana.

- Mój brat Cię woła. Podwioze cię Lissie. - powiedział, a ja bez słowa po prostu wsiadłam za nim do samochodu.

Kiedy byliśmy pod laboratorium, uśmiechnęłam się do niego, a on... Odwzajemnił.

- Do zobaczenia! - powiedziałam i ruszyłam w stronę laboratorium.

Otworzyłam drzwi i zapewne wyladowałabym na podłodze, gdyby ktoś mnie nie złapał i nie przyciągnął do siebie.

Oszołomiona złapałam się owej osoby.

- Lecisz na mnie - powiedział rozbawiony.

Wszędzie poznam ten delikatny głos. Jim...

Stanęłam na równe nogi.

- Ta, chciałbyś. Dzięki za złapanie. - powiedziałam i go wyminełam.

Zdążyłam usłyszeć ciche "chciałbym".

Podeszłam do Sherlocka, który jak na zawołanie. Zaczął sprawdzać czy nic mi się nie stało i czy jestem cała.

- Ty żyjesz. - powiedział.

Zdziwiona zapytalam.

- A dlaczego niby miałabym nie?

- Dostałem tajemniczy telefon. Mówił, że Cię zabije, za to ze zabiłaś jego syna. - powiedział wystraszony.

- Kto mowił? - zapytałam.

- Przedstawił się jako Seamus. - powiedział, aż nawet Jim się zainteresował.

Po chwili zaczęłam się śmiać. Oboje na mnie spojrzeli. Sherlock jak na wariatkę, natomiast Jim z jakąś satysfakcją.

- No i z czego się śmiejesz? - zapytał zirytowany Sher.

- Ten debil mi nic nie zrobi! Nawet nie potrafi pokroić pomidora, a co dopiero mnie! W dodatku nigdy nie trzymał broni! Hahaha - zaczęłam znów się śmiać, a Sherlock po chwili namysłu również zaczął.

- Dobra stop - powiedział. - Jestem blisko rozwiązania sprawy.

Zerknełam to na niego, to na Jima.

- A Jim ci pomaga? - zapytałam z sarkazmem.

Sherlock nic nie powiedział.

- No nieźle. Sherim, albo Jimlock. Tak! SHERIM SHERIM LADY! GOING TO... - chciałam dokończyć, ale ktoś uderzył mnie w głowę.

To był Sherlock...

- Idioto! Ja tu daje prywatny koncert, a ty mnie bijesz... Ale serio, nie radzę Ci mnie bić, czy nawet próbować, bo nie chce ci nic zrobić. - powiedziałam.

Sherly uśmiechnął się łobuzersko.

- A niby co ty mi możesz zrobić? - zapytał.

- Wiele...

Jak na zawołanie Sherlock chciał się na mnie rzucić z pięściami. Zauważyłam, że Jim ruszał, aby mi pomóc, ale nie spodziewał się tego, że wykręcę rekę Holmesa i jego głowę przyszpilę do stołu.

- Zwracam honor. Będziesz bardzo potrzebna. - powiedział Sherly.

Uśmiechnęłam się triumfalnie

- Wiem, wiem... Jimmy, dzięki za chęci. - powiedziałam i puściłam mu oczko.

Kiedy Sherlock stał juz normalnie oznajmił, że sprawa rozwiązana i ze idzie obejrzeć serial.

Między Parasolką, Napoleonem, Doktorem, a Socjopatą// Sherlock Holmes Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang