nineteen

55 10 6
                                    

[525 słów]

Ocknąłem się na środku białego pomieszczenia. Nie mogłem się ruszyć z miejsca. Czułem się jak drzewo. Po chwili pojawiła się postać. To był Blurryface jak zwykle ze swoim mrocznym ubiorem. Czarne trampki, spodnie i koszulka i czerwone skarpetki oraz czapka. Szyja i dłonie w czarnym jak smoła kolorze i do tego czerwone oczy. To był cały Blurryface.

- Gdzie ja jestem? - powiedziałem ze strachem w moim głosie, który łatwo było wychwycić.

- To jest twój umysł. - rzekł z powagą, po czym uniósł swoją rękę w lewo, jakby chciał coś do siebie przyciągnąć. W ciągu sekundy pomiędzy mną a Blurryface'em pojawił się wózek z półkami, na których były pudła i teczki z papierami. Zrobił trzy kroki w kierunku wózka i zaczął szukać. Po chwili przeglądania każdego dokumentu wyciągnął teczkę, na której widniał napis "Próby samobójcze".

- Widzisz? Już trochę się tego nazbierało. - po czym ją otworzył i zaczął przeglądać wszystkie kartki.

- Pierwsza próba 14 października 2002 roku, oczywiście nie udana. - mruknął pod nosem, po czym zaczął przekartkowywać wszystkie strony.

- Trochę dużo tego, nie uważasz? Jesteś takim nieudacznikiem, że nawet zabić się nie umiesz. - powiedział ze sarkastycznym uśmiechem.

- Dziś było naprawdę blisko. Ładne miejsce sobie wybrałeś, jednak jesteś warty jedynie piwnicy pełnej szczurów i pająków.

Cały czas mówił tylko Blurryface. Ja nie miałem siły nawet już się odezwać. Robił wszystko, żebym czuł się jak liczba ujemna, bo zero to i tak za wiele dla mnie. Ciągle mi uświadamiał jaki to ja jestem beznadziejny i bezwartościowy.

- Kiedy mnie stąd wypuścisz? I dlaczego nie mogę się ruszyć z miejsca? - powiedziałem i poczułem jak łzy napływają mi do oczu.

- Tak ci się śpieszy? Może masz jakieś plany, o których nie wiem? Może planujesz kolejną nieudaną próbę, co? - prychnął pod nosem i włożył do teczki kolejne papiery, po czym ją odłożył na miejsce.

- Dlaczego nie możesz iść do głowy kogoś innego? Czy już niewystarczjąco dużo zabrałeś ode mnie? Dlaczego mnie torturujesz? - po tych słowach poczułem jak słona łza spływa mi po policzku.

- Oh, biedaczku. Myślisz, że nie chciałbym? Pewnie, że tak. Ale muszę się męczyć z tobą tak samo jak ty ze mną. Uwierz, jest więcej ludzi, których mógłbym wykończyć psychicznie. - powiedział z żalem w oczach.

- Powiedz chociaż, czy jest jakiś sposób na pozbycie się ciebie? To wyjdzie na dobre zarówno tobie jak i mnie. - próbowałem jakoś przekonać Blurryface'a do tego, żeby mi pomógł.

- Znajdź sobie przyjaciela, przyjaciółkę, dziewczynę, chłopaka, kogo chcesz i trzymaj się blisko swojej rodziny. Nie opuszczaj jej. Sam nie wierzę w to co mówię, ale gdy będziesz szczęśliwy to jest szansa, że w końcu będę mógł ciebie opuścić. Może ci się uda, ale marnie to widzę. Weź się do tego przyłóż, bo czasami jak na ciebie patrzę to aż jest mi żal samego siebie, że muszę się z tobą zadawać.

- Postaram się. Może być trudno, ale mam nadzieję, że podołam temu. - powiedziałem z niedowierzaniem, że jest sposób na pozbycie się Blurry'ego po tylu latach.

- Za chwilę obudzisz się w szpitalu. Jakbyś nie pamiętał to chłopak, który siedzi obok ciebie chodzi z tobą do klasy. To on cię uratował.

- A jak ma na imię?

- Josh. - powiedział oshle po czym zrobiło mi się ciemno przed oczami.

______________________________________

Jak zauważyliście kilka ostatnich rozdziałów nie było pamiętnikiem lecz opisem zdarzeń. Jeśli nie macie tego za złe to takie rozdziały będą się pojawiać dość często.

Dear Diary || Tyler Joseph PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz