#17

26 4 0
                                    

Wśród wrzasków publiczności na boisko wybiegli znani siatkarze. Dzisiejszy mecz był niezwykle ważny dla Treflu. Decydował o przejściu dalej. Musiał być przez nich wygrany. Nie mogli przegrać. Musieli dać z siebie wszystko.

Gwizdek. Piłka w grze. Zaczęło się. Gospodarzami starcia byli oni. Musieli dać z siebie wszystko na swoim boisku. Wygrana była potrzebna, więc istotnie - dawali z siebie sto procent. Niestety na początku zaczęli przegrywać. Po przerwie wznowili mecz. Mimo tego, że pierwszy set zdobyli rywale, wciąż mieli nadzieję, że wygrają. Udało im się wyremisować w setach, ale to było za mało. Przynajmniej dało im więcej nadziei na upragnione wygranie. Kibice ich wspierali, trener dawał mądre wskazówki, ale cóż z tego skoro jeden z nich rozmyślał o koledze. Był to Fabian. Nie mógł się skupić, gdyż zastanawiał się nad tym jak Szymon trafił do szpitala. O tym ile meczy opuścił. I dlaczego wybrał słowo dane jakiejś lasce, zamiast po prostu robić to, co kocha? Zamiast grać w siatkówkę. Zdał sobie sprawę z tego, że miłość potrafi zniewalać i odciągać od dawnych pasji. Po chwilowej przerwie, podczas której dostał ochrzan od trenera, gdyż on zauważył jego roztargnienie, chłopak przestał myśleć o koledze. Skupił się na grze, gdyż tak jak pozostali - chciał wygrać i nie chciał być zdjęty z boiska. Zwrócenie uwagi Fabiana na grę dało Treflowi prowadzenie w setach. Radość chłopaków była ogromna, lecz to jeszcze nie był koniec. Mieli bowiem dobrego i ambitnego rywala, który mógł okazać się zagrożeniem w utrzymaniu takiego wyniku. Wciąż byli zmobilizowani i gotowi do walki o zwycięstwo. Zagrywał Kozłowski. Jednak przeciwnicy poradzili sobie z piłką. Rozpoczęła się zacięta walka obydwóch stron. Wszyscy chcieli wygrać, jednak dane to było tylko jednej drużynie. Która to będzie?
Trefl wreszcie zaczął prowadzić, dlatego trener tamtej drużyny zarządził krótką przerwę. Chłopcy podeszli do swojej ławki i od razu niektórzy z nich wzięli do rąk wodę.

- Kozłowski myślę, że zmienisz się z Januszem.

- Dobrze, trenerze.

Po zarządzeniu zmiany i zakończeniu przerwy na boisko wyszedł skład wraz z Marcinem. Kolejny raz rozbrzmiał gwizdek. Rozpoczęła się zacięta walka o prowadzenie. Mimo że Trefl prowadził setami, wszystko mogło się jeszcze zmienić. Emocje towarzyszyły im wszystkim różne. Lecz mięli jeden wspólny cel, który dawał im siły do walki. Wnet siatkarze z Gdańska prowadzili też w zwykłej punktacji. Tylko jeden punkt dzielił ich od zwycięstwa. Nie mogli poledz. Jakże ich radość była wielka, gdy Grzyb zdobył upragnionego punkta, zapewniającego wygranie i przejście dalej. Janusz z tej okazji zaprosił wszystkich kolegów z drużyny na drinki.

Gdy Trefl cieszył się ze swojej wygranej, Szymon czuwał przy łóżku umierającej Moniki. Jedna z pielęgniarek zlitowała się nad nim i wpuściła go do środka sali, dając szansę na ostatnie pożegnanie. Nawet nie zauważył, kiedy z jego oczu zaczęły spływać łzy.

- Przepraszam... Nie zauważyłam tamtego samochodu... - usłyszał jej delikatny i cichy głos.

- To nie twoja wina.

- Przepraszam, że nie daje rady walczyć dalej o życie... Wybacz, że nasze plany runęły przeze mnie w niecały dzień po powstaniu... - przerywała, by zaczerpnąć powietrza.

- Nie musisz mnie przepraszać. Nie poddawaj się i proszę nie umieraj... - położył głowę na jej brzuchu.

- Nie potrafię, ale pamiętaj, że cię kocham - jej ręka zaczęła głaskać jego włosy. - Gdy spojrzysz w niebo pełne gwiazd, wiedz, że jedna z nich to ja. Będę mieć cię na oku... Nad tobą czuwać...

- Nie umieraj, proszę. Kocham Cię... - wyszeptał wciąż plamiąc łzami jej szpitalną pościel.

- Cząstka mnie na zawsze już pozostanie w twojej pamięci, twoim sercu... Proszę tylko, żebyś pozostał sobą. Nie zmieniał się, nie załamał psychicznie... Obiecaj...

- Nie potrafię ci tego obiecać...

Odpowiedziało mu pikanie maszyny. Ręka dziewczyny runęła bez życia, a jej głowa przekrzywiła się w prawo. Chłopak powoli wstał i spojrzał na jej zamknięte oczy. W progu pojawiły się pielęgniarki, jednak on wciąż wpatrywał się w martwą Monikę.

- Otwórz oczy... Nie żartuj sobie ze mnie. Monika! - Chwycił ją za ramiona i potrząsnął.

Nic to nie dało, mimo że potrząsnął ją jeszcze dwa razy. Po chwili został odciągnięty od trupa swojej nowej dziewczyny. Obserwował zza szyby jak chowają jej zwłoki pod białym płótnem. W tamtej chwili pomyślał tylko o akcie zemsty na kolesiu, którego widział tylko raz, lecz już posądzał za śmierci obydwóch dziewczyn, których raczył obdarzyć swą miłością.


Dzisiaj narrator trzecioosobowy, ale w następnym rozdziale wrócę do pierwszoosobowego.

Piłka w grzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz