Rozdział 4 Cz. 2

520 43 26
                                    

Każdą wolną chwilę Victor spędzał właśnie z Beilongiem. Dogadywali się wręcz cudownie. Nawet nie zauważyli kiedy ich relacja zaczęła się powoli zmieniać. Nie chodziło jednak o to, że się tak bardzo zaprzyjaźnili. Bardziej o to, że w pewnym momencie białowłosy złapał się na tym, że zaczął żywic jakieś uczucia do młodszego kolegi. Zupełnie nie wiedział dlaczego. Dobra no, Victor jest ładny itd ale dlaczego akurat on? Nie mógł sobie tego racjonalnie wyjaśnić. Chciał wyrzucić z głowy te wszystkie myśli, bezskutecznie. Ilekroć był w jego pobliżu, chciał go przytulić a nawet coś więcej. Przerażał tym samym sam siebie.

W końcu miał dość zadręczania się tymi wszystkimi myślami i postanowił coś z tym zrobić. Co? Sprawa jest prosta. Poinformować przyjaciela o zaistniałej sytuacji. W tym celu poprosił go o spotkanie pod osłoną nocy. Niby inni mu nie przeszkadzali i mógł to zrobić w którym bądź momencie, jednak chciał, by zapadło to Victorowi w pamięć. Przyszedł więc do jego pokoju około godziny 19 i zapukał do drzwi. Otworzył mu granatowowłosy.

- Beilong? A co ty tutaj robisz?- spytał zdziwiony Victor krzyżują ręce na piersi.- Nie za późno na takie wypady?

- Nie. Słuchaj, mam do ciebie ważną sprawę.- przyznał chłopak.- I chce ją omówić jeszcze dzisiaj.

- No to wchodź. Mogę Vlada wyrzucić z pokoju, jeśli chcesz.

- Nie. Wolałbym się spotkać na dworze. Obok jeziora. Bądź tam o dwunastej w nocy.

- O dwunastej? A po co tak późno?

- Nie zadawaj pytań tylko przyjdź. Okej? Będę czekać.- nic więcej nie mówiąc wyszedł z pomieszczenia zostawiając Victora z nietęgą miną.

Długo rozważał pójście nad brzeg jeziora. Nie wiedział czego ma się spodziewać i dlaczego tak nagle Beilong zdecydował się na taki krok. Chciał znać na to odpowiedź a jednocześnie bał się, co może z tego wyniknąć. W końcu przełamał się i jak tylko Vlad usnął jak przysłowiowy kamień, wyszedł z pokoju i skierował się w umówione miejsce. Beilong już tam na niego czekał. Blade światło księżyca odbijało się w delikatnej tafli wody, oświetlając przy tym twarz białowłosego.

- No jestem.- zaczął Victor i zmierzył wzrokiem przyjaciela.- To w czym sprawa?- tamten uśmiechnął się tylko i odwrócił w kierunku jeziora.

- Wiesz co Victor, nie spotkałem jeszcze nikogo takiego jak ty.

- W jakim sensie?

- Ogólnie mówię. Twój charakter, wygląd. No nie znam drugiej takiej osoby. A uwierz mi, mam masę znajomych. Ty jednak jesteś wyjątkowy.

- Nie wiem co powinienem odpowiedzieć.... Dzięki?

- Ale daj mi dokończyć. Chcę przez to powiedzieć, że nie do końca uważam cię za przyjaciela. To znaczy jesteś nim, ale także kimś więcej.- spojrzał na niego ukradkiem. - Dobra, po twojej minie twierdzę, że nie masz pojęcia o czym mówię. To może zrobimy inaczej.- westchnął i podszedł bliżej Victora tak, że teraz ich twarze dzieliły centymetry. Patrzyli sobie teraz w oczy w totalnej ciszy przerywanej cykaniem cykad w pobliskiej trawie. Ta chwila trwała chyba wieczność. Wreszcie Victor odzyskał zdolność mówienia i wyszeptał dalej będąc w szoku.

- Co ty chcesz przez to powiedzieć?- Beilong zaśmiał się.

- Myślę, że dobrze wiesz co mam na myśli.- nie chciało się mu wszystkiego tłumaczyć to uznał, że pocałunek załatwi wszystko. I nie mylił się. Złączył ich usta na krótką chwilę a potem dodał.- Jak teraz mi powiesz, że dalej nie kumasz uznam, że tego nie było a my się nie znamy.

- Co? Nie, to nie tak. Ja... Ten no. Cooo, Beilong, co to miało być? Ty mnie pocałowałeś, odbiło ci?

- Jeszcze nie. Ale blisko jest. Victor słuchaj, wiem jak to teraz zabrzmi i jak na to zareagujesz ale wiedz, że to prawda. Zakochałem się w tobie. Nie wiem jak, kiedy i czemu, ale tak jest. Zaraz mnie zaczniesz wyzywać, ale nie mogę spokojnie siedzieć, wiedząc, że nie jesteś mój. Dlatego chcę to zmienić i mam nadzieję, że się zgodzisz na to.

- Na co?

- Och na związek ze mną bałwanie.

- Za bałwana podziękuję ale związek? Sugerujesz, że my....

- Teraz ty. Czemu wszyscy się tego boją? Wiem jak na mnie patrzysz. Też nie jestem Ci obojętny, prawda? Walczysz z tym, bo uważasz, że kochanie faceta jest dziwne. No nie jest. Żyjemy w dziwnych czasach. Teraz rzeczy nienormalne są normalne i na odwrót. Dlatego sam powiedz, czujesz coś do mnie.- Victor wbił wzrok w podłogę. Zrobiło mu się głupio, bo wiedział, że Beilong ma rację. Ma cholerną rację. Tak, kochał go już od jakiegoś czasu, jednak z tym walczył. Nie chciał się z tym pogodzić. Dobrze, że chociaż Vlad nic nie widział. Byłoby znacznie gorzej.

Stał tera, patrząc Beilongowi w oczy i zastanawiał się co teraz powinien zrobić. Zgodzić się na to? Ale czy to na pewno dobry pomysł. Z drugiej strony właśnie tego pragnął. Zdezorientowany chciał ochłodzić emocje więc delikatnie ujął policzki białowłosego i ponownie pocałował go w usta. Odsunął się dopiero po dobrych paru minutach.

- Przepraszam, to był odruch.- przyznał i westchnął.- Dobra niech będzie. Ale mam prośbę, nie mów nic nikomu.

- A w życiu. Nie chcę mieć sznura paparazzi na ogonie. Tego mi jeszcze brakuje. Nikomu nic nie powiem. I wiesz co, chyba mam pomysł co zrobimy.- mówiąc to wyciągnął do niego rękę i uśmiechnął się.- Chodź ze mną. Chcę Ci coś pokazać.

- A dokąd idziemy?

- Do mojego pokoju.

********

|| Illusion Of Emotions || (GO) Vol. 2Where stories live. Discover now