18. "Alex jestem twoją matką."

8.9K 455 199
                                    

- Dobra co ci odpierdala? Nic ci nie zrobiła i się na niej wyżywasz.

- Matka powiedziała mu o klubie.

- To nie powód żebyś się wyżywał na Mave!

- Dobra, nieważne. Po prostu zostawcie mnie w spokoju.

Wyszedł stąd, trzaskając drzwiami.

Następnego dnia rano, czyli jakoś koło czternastej pojechałem do domu po swoje rzeczy, a tu zastałem matkę, ojca i Harry'ego.

- Przyszedłem tylko po rzeczy.

- Kochanie...

- Nie, mamo. Nie wrócę tu, dopóki on tu jest.

- Przemyśl to...

- To ty sobie coś przemyśl. Masz męża, który cię kocha, a pieprzysz się ze swoim byłym. Robisz dokładnie to, co on zrobił zanim nas zostawił.

- To nie takie łatwe.

- Nie jest łatwe? Do cholery przez ostatnie trzynaście lat to ja zajmowałem się domem, kiedy moi koledzy grali w piłkę. Nie mam w ogóle dzieciństwa, bo się tobą zajmowałem. Pamiętasz ten rok, gdzie ciągle piłaś? Trzynastoletni chłopak to obserwował, jak jego matka się starcza przez jakiegoś faceta. Kurwa nie chciałem żyć, bo uważałem że to moja wina, że ojciec od ciebie odszedł.

- Kochanie to nie jest twoja wina...

- To ja zarabiałem na jedzenie i twoją wódkę. Nawet Liam nie wie o niektórych sytuacjach, a ty ich nawet nie pamiętasz. Ogarnęłaś się dzięki Harry'emu, ale proszę. Wracamy do tego co było. Dziękuję, kochani rodzice za takie super dzieciństwo. I wiesz co? Zrobiłbym to jeszcze raz. Bym się tobą zajął, bo jesteś moją matką, ale nie wybaczę ci, jeśli wrócisz do tego skurwiela. I i tak się wyprowadzam. Chcesz klub? Proszę bardzo. Jest twój, ale ja go prowadziłem odkąd dziadek umarł. Nic przy nim nie zrobiłaś.

Wszedłem na górę, a tu wziąłem swoje najpotrzebniejsze rzeczy w pudła. Jak je spakowałem do samochodu, wróciłem do biura. Mave tu siedzi.

- Coś potrzebujesz?

- Tak, wypowiedzenie.

Wystawiła do mnie jakąś kartkę, więc uniosłem brwi.

- Nie, Mave. Nie mówiłem na poważnie.

- A ja mówię... Jak widać jestem tu na siłę.

- Byłem wkurzony i chciałem być sam... To tyle. Potrzebuję cię, klub tak samo. To znaczy, tak mi się wydaje. Niedługo może tu przejąć biuro moja matka.

- Dlaczego..?

Postawiłem pudło na podłodze i uruchomiłem laptopa.

- Wyprowadzam się od niej i wrócił mój tatuś. Kluby są jej. Co do jednego.

- Ale... Mówiłeś że ona tu nic nie zrobiła...

- To prawda. Ale ja nie noszę nazwiska Rose, tylko Collins. Kluby w żadnym stopniu nie są moje.

- Och... Przykro mi...

- Twój wybór jeśli nie chcesz tu pracować. Ja cię potrzebuję, nie tylko w klubie.

Podszedłem do niej, łapiąc jej dłonie, a ona się uśmiechnęła.

- Możesz na mnie liczyć...

- Doskonale, bo idziesz ze mną na spotkanie biznesowe.

- Słucham?

- Jest dzisiaj. Pewnie moje ostatnie. Ojciec za żadne skarby nie pozwoli mi zatrzymać klub. Lubię te spotkania. Mogę się najeść za darmo.

Not My Type || ZAKOŃCZONE Donde viven las historias. Descúbrelo ahora