Last Resort

37 7 3
                                    

- Yuri! Zjedz chociaż trochę.- Powiedział jego imiennik podsuwając blondwłosemu pod nos talerz z pierożkami zawierającymi nadzienie z potrawki wieprzowej.- Nie są tak dobre jak twojego dziadka, ale starałem się zrobić je najlepiej.

- Mhm.- Burknął młody chłopak niepewnie wyciągając rękę w kierunku ulubionego dania.- Nie otrujesz mnie, Katsudon?

- Nie, Yura.- Odpowiedział okularnik dosiadając się do stołu z kubkiem herbaty.- Martwimy się o ciebie, nie chcemy żebyś znowu zasłabł.

- A któryś z was gamonie pomyślał, że może ja chcę!?- Burknął Plisetsky wciskając w siebie pierwszego kęsa obiadu.- W ogóle odpierdolcie się wszyscy ode mnie! Wynocha!

Nikiforov podszedł do swojego narzeczonego i położył dłoń na jego ramieniu. Katsuki zrozumiał, co Viktor chciał powiedzieć przez ten gest. Dajmy mu się uspokoić. Pewnie wciąż jest nieco zszokowany po tym bliskim spotkaniu z taflą petersburskiego lodowiska. Zje, odpocznie i będzie wszystko w porządku. Najpopularniejsza jednopłciowa para łyżwiarskiego świata skierowała swoje kroki w stronę przedpokoju. Założyli buty, kurtki i szaliki, gdyż wczesną wiosną rosyjski klimat wciąż nie sprzyjał lżejszym ubraniom. Yuuri obrócił się i spojrzał na nastolatka. Lodowy Tygrys nie wyglądał na zwierzę ze swojego pseudonimu, a na małego, bezbronnego kociaka, który został porzucony i nie mógł się odnaleźć w ogromnym świecie. Siedział zgarbiony przy stole wpatrując się w talerz nieobecnym wzrokiem. Nie reagował na Potyę, która delikatnie go szturchała łapką licząc na odrobinę pysznie pachnącego posiłku. Nawet nie zwrócił uwagi gdy kotka sama się obsłużyła wskakując na stół i zrzucając pierożka.

- Złotko, chodź już.- Szepnął Viktor ciągnąc czekoladowookiego za rękaw czarnego płaszcza.- Yura, zamknij drzwi!

Po chwili mężczyźni, w oczekiwaniu na windę, usłyszeli dźwięk przekręcanego zamka. Wsiedli do kabiny i ruszyli w drogę do własnego apartamentu.

- Vitya, nie jestem pewien czy dobrze zrobiliśmy zostawiając go samego.- Powiedział zmartwionym głosem Japończyk.- A co jeśli zemdleje i coś poważnego mu się stanie?

- O to się nie martw, kochanie.- Odparł srebrnowłosy poprawiając granatowy szalik.- Yuri jest silnym facetem. Owszem, grzmotnął mocno na treningu, ale lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku i potrzebuje tylko kilku dni odpoczynku. Da sobie radę, nic mu nie będzie.

Gdyby tylko Viktor Nikiforov wiedział jak bardzo się pomylił.

***

Osiemnastolatek osunął się plecami po drzwiach wejściowych do swojego mieszkania. Podciągnął nogi do klatki piersiowej i objął je rękami. Starał się powstrzymać nadchodzącą falę załamania nerwowego, kolejnego w tym tygodniu, chociaż dopiero była środa. Bezskutecznie. Po kilkunastu sekundach myśli chłopaka zaczęły galopować niczym konie na wyścigach. Pędziły jak szalone w złym kierunku jeszcze bardziej przyspieszając. Yuri poczuł nadchodzący chaos oraz zawroty głowy i ruszył chwiejnym krokiem do łazienki. W ostatniej chwili podniósł klapę sedesu, po czym uwolnił zawartość swojego żołądka w otchłań kanalizacji miejskiej. Wymiotował tak jeszcze kilka minut, a potem wytarł usta w papier i zerknął w porcelanowy tron. Jego zawartość nie przypominała tej, którą zwykle ludzie widują po grubo zakrapianych imprezach czy zatruciach pokarmowych. Jedyne, co ujrzał, to podbarwiona na żółto woda.

'Nic dziwnego. Przecież od czterech dni jedyne co zjadłem, to jabłko i kilka liści sałaty. I ze dwa gryzy tego pierożka od Katsukiego.'- Pomyślał młody Rosjanin.

Plisetsky wyciągnął spod szafki wagę łazienkową i wszedł na nią. Urządzenie wskazało 41 kilogramów. Zdecydowanie za mało jak na sportowca o wzroście 173 centymetrów.

Last Resort | Yuri Plisetsky one shotUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum