13.04.20XX

P.O.V Honda

Mój dzień zaczynał się normalnie, jak każdy inny. Wstałem około 8 i przygotowałem się do wyjścia. Zjadłem śniadanie, umyłem się, ubrałem, zwykła poranna rutyna. Równo 9:30 wyszedłem z domu, po czym od razu wsiadłem do autobusu. Częścią mojej porannej rutyny, jak można się domyślić, jest też odwiedzanie kawiarenki, znajduje się blisko mojej pracy a personel jest miły i dokładny. Rano w kawiarence kolejnym plusem jest to, że jest w niej mało ludzi, to zdecydowanie duża zaleta. Nie wyobrażam sobie chodzić tam popołudniu lub pod wieczór. Co do wieczoru... Nie jestem pewien co do tego wyjścia, Herakles wygląda na miłego i ciekawego człowieka jednak nigdy nie wychodziłem na miasto z osobą którą zapoznałem przez pobyt w jakimś miejscu pokroju restauracji gdyż ta osoba była jedną z obsługi. Moje rozmyślania przerwały znajome słowa.

- Dzień dobry Panie Kiku, podać to co zwykle? - Zapytał Kelner choć oboje wiedzieliśmy że to tylko pytanie retoryczne. W odpowiedzi skinąłem głową i usiadłem przy moim ulubionym stoliku w rogu lokalu. Po kilku minutach podszedł on do mnie, jak codziennie, z moim zamówieniem i kilkoma kotami, zaczęliśmy konwersację. W pewnym momencie zeszliśmy na temat spotkania o 19... Przez chwilę chciałem by o nim zapomniał jednak coś w środku nie pozwalało mi tak myśleć, to chyba poczucie winy.
-Jak z naszym spotkaniem? Nadal aktualne? - Spytał spokojnie, jego styl mówienia jest dość dziwny ale na swój sposób fascynujący.
-Oczywiście, o 19 pod lokalem prawda? - Rzuciłem z lekkim stresem który starałem się ukryć, chyba mi się udało.
-Cieszę się, mam nadzieję że to nie kłopot. - Mógłbym przysiąc że delikatnie się uśmiechnął na moje słowa.

Po rozmowie musiałem się zbierać do pracy, a Heraklesowi przybyła grupka klientów, wszyscy byli razem więc chyba będzie mu łatwiej ich obsłużyć, ale ja się nie znam. Wracając, pracuję jako fotograf więc nie zaczynam jakoś bardzo wcześnie, zależy od dnia, raz o 11 raz o 13, czasem nawet w ogóle...Lecz dzisiaj miałem bardzo ważną sesję do gazety, to była moja szansa na awans dlatego nie mogłem jej zmarnować.

Sesja odbywała się w mieście, a główną rolę grała grupka nastolatków. Nie trwała długo, zaledwie godzinę. Jak na moje zlecenia, które potrafią trwać po 4-5 godzin, to było jedno z krótszych. Nie wiem dlaczego było takie ważne. Z innej beczki, dzieciaki wydały się naprawdę miłe, wszystko obyło się bez większych komplikacji. Chyba częściej będę przyjmował takie zlecenia. Pracę zakończyłem dopiero o 17.

W domu byłem o godzinie 18, została mi godzina... Jestem coraz bardziej niepewny... Jednakże przygotowałem się do wyjścia, trochę się pospieszyłem. Trudno. Wyszedłem z mieszkania z pół godziny po jak tam wróciłem, i tak musiałem tam jeszcze dojść, mieszkam niestety trochę daleko... Na miejscu byłem o 18:52, lubię być dokładny.

P.O.V Herakles (Godzina 19:15)

Troszkę się spóźniłem, mam nadzieję że nie jest zły, zepsułoby to atmosferę a to dopiero zapoznanie.

- Hej, przepraszam za spóźnienie, nie czekałeś długo, prawda? - przywitałem się
-Nie, właściwie to dopiero co przyszedłem - powiedział ze stoickim spokojem. Nie wydawał się zły, działało to na moją korzyść, ucieszył mnie fakt że się nie gniewa. Do tego nie musiał czekać na mnie długo, na szczęście.
-A gdzie byś chciał iść? - zapytałem by rozładować napięcie, było trochę sztywno ale to pewnie dlatego że spotkaliśmy się pierwszy raz, u niego kultura jest trochę inna i to pewnie przez to.
-Możemy się przejść i porozmawiać - gdy skończył wypowiedź jego kąciki ust lekko się uniósł w delikatnym uśmiechu wzbudzającym ludzkie zaufanie, to przyjemne uczucie widzieć takie coś.
-Myślę, że to dobry pomysł, możemy iść - po mojej wypowiedzi udaliśmy się naprzód, nie mieliśmy konkretnego celu. Na samym początku rozmowa niezbyt się kleiła i było niezręcznie jednak po jakimś czasie się rozluźniliśmy. Wydaje się że nawiązywanie znajomości jest łatwe, no otóż nie, nie w przypadku poznawania ludzi o odmiennych kulturach czy po prostu cichych. Najlepszym więc wyjściem jest zadawanie pytań, nie dużo wymagających czy prywatnych, ale delikatnych i przyjemnych. Takich które nie pozwolą się zapaść rozmowie i przy okazji nie zniechęcić rozmówcy. Zadałem trochę takich pytań Kiku, w pewnym momencie wpadłem na pomysł.

- A może kręgle? Zagramy kilka rund - zaproponowałem. Byłem pewien, że to dobry pomysł. Ludzie chyba lubią kręgle. Dawno nie byłem na kręglach, a to ciekawa rozrywka, może uda nam się zacieśnić przyjaźń? Lepiej by się pracowało bez wymuszonej formalności. Może byśmy wyszli gdzieś kiedyś z Elizavetą? Wyjście na kręgle w większym gronie też jest miłym doświadczeniem.
-Hm... W sumie... Czemu nie? - to chyba znaczy tak, w sumie fajnie. Wyjąłem telefon by sprawdzić, która z kręgielni w mieście jest teraz otwarta i jest najbliżej, czasem zapominam co gdzie jest. Gdy już sprawdziłem, pociągnąłem go za sobą do naszego miejsca docelowego.

Dotarliśmy po niedługim czasie do kręgielni, wynajęliśmy tor i potrzebne rzeczy do gry. Pierwszą turę wygrał Honda, drugą już ja, łącznie tur było 10. Ja zwycięstw miałem 4, mój przyjaciel zaś 6. Podczas gry odbyły się różne rozmowy o niczym. Na przykład dlaczego herbata ma tyle odmian która skończyła się rozmową o dwutlenku węgla w powietrzu. Potem zeszło na koty... Lubię koty, one mnie też... Lubię o sobie mówić jak o ich ojcu...Honda ma psa ale uwielbia koty, to trochę zdrada...

~~~~~~~~~~
Tutaj kończę, przepraszam za tak długi okres czekania na rozdział ale już opisywałam dlaczego go nie było, jest on nieco krótszy niż inne ale nie chciałam byście dłużej czekali. W drugim będzie dokończenie spotkania

Jeszcze raz przepraszam a teraz idę dokończyć SuFina

Jeszcze raz przepraszam a teraz idę dokończyć SuFina

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Kocia Kawiarenka ~Giripan~ [Porzucone]Where stories live. Discover now