XXI

598 86 12
                                    

   Yuta jeszcze kilka razy próbował kontynuować nagle przerwany przez Kuna temat o Sichengu oraz uciekaniu od niego, jednak bez skutku. Chłopak, jak tylko Japończyk otwierał usta, by coś powiedzieć, zbywał go kręceniem głowy bądź machnięciem ręki, wyglądając przy tym tym dość poważnie. Dodatkowo nie obyło się bez nieustannego ostrzegania, by Japończyk zerwał wszelkie kontakty z Chińczykiem, bo tak będzie lepiej dla wszystkich. A Yuta, jeśli Kun nie chciał, by Jaehyun podsłuchał ich rozmowę, chciał zaproponować inny dzień na zwierzenia. Bez skutku.

   Na sam koniec dnia pracy Japończyk snuł się niczym duch między półkami pełnymi książek, mając smutną minę i jeszcze gorsze myśli. A co, jeśli Sicheng kogoś zamordował i Kun o tym wiedział, więc prostym było, że się martwił o życie kolejnego niewinnego człowieka? Albo jest w jakimś gangu narkotykowym? Umysł podsuwał mu same okropne scenariusze, sprawiając, iż Japończyk tylko bardziej się martwił oraz tracił humor, który jeszcze rano napędzał go do działania. Oczywiście zauważył to stojący za ladą Jaehyun.

   — Wszystko w porządku? — spytał, patrząc na zmęczoną twarz kolegi, który oparł się łokciami o blat i zwiesił głowę, wzdychając ciężko.

   Yuta zastanowił się chwilę czy warto mówić chłopakowi o swoich przypuszczeniach, skoro nawet nie wiedział na ile procent są one prawdziwe. Chociaż z drugiej strony Jaehyun był przyjacielem Sichenga i wiedział o nim znacznie więcej, spędzając czas po wypadku oraz przez powrotem tutaj. Na pewno wiele sobie mówili. Zerknął nań, obserwując uważnie jego spokojne rysy twarzy. Nie, pomyślał, nie powiem mu tego jeszcze, najpierw muszę sam dociec całej prawdy.

   — Tak, w porządku, tylko to przenoszenie książek z jednego miejsca na drugie jest strasznie męczące. Przekonasz się, to cię nie ominie — odparł, posyłając Jaehyunowi serdeczny uśmiech, by odciągnąć go od zadawania dalszych niewygodnych pytań. — Po tygodniu będziesz sponiewierany jak po tanim winie z marketu.

   — Czy ty mnie straszysz?

   — Może.

   — Ja żadnej pracy się nie boję — rzekł Jaehyun, kładąc dłonie na biodrach i wypinając dumnie pierś. Yuta popatrzył na niego z lekko drwiącym uśmiechem. Poczuł się nagle o kilka lat starszy od chłopaka, choć oboje są w tym samym wieku. On, pracujący już trochę czasu w księgarni i znający sytuację oraz Jaehyun, nowicjusz, wręcz palący się do pracy, a także mający ogrom werwy i chęci. Obyś się tylko nie przeliczył z siłą, pomyślał.

   Wtem obok nich wyrósł jak spod ziemi Kun, a Yuta poczuł nieprzyjemne dreszcze na całym ciele oraz obawy. Dużo obaw, ponieważ nie miał pojęcia co siedzi w jego głowie i o czym teraz myśli.

   Stali przez dobre parę minut w niewygodnej ciszy, lecz żaden z nich nie wiedział jak ją umiejętnie przerwać, by nie wyjść przy okazji kompromitująco. Na szczęście do księgarni weszło kilku klientów, dzięki czemu trójka mogła się bez wymówek rozejść do swoich prac i obowiązków, jednak to Yuta i Kun ruszyli w tym samym kierunku. Jeden drugiego obrzucił zdziwionym spojrzeniem.

   — Nie wiem co miałeś wcześniej na myśli, ale jeśli to najzwyklejsza bujda to możesz pożegnać się z życiem — zagroził Yuta, machając palcem wskazującym przed twarzą Kuna. — Już ja znam te twoje brudne zagrywki i zachowania nie na miejscu.

   — Wiem, że mogłem cię zrazić do siebie tym co robiłem, ale przynajmniej teraz mi uwierz. Czy wyglądam ci jakbym żartował? — zapytał Kun, rozkładając na boki ręce i unosząc brwi.

   — Przynajmniej mi powiedz o co ci chodzi.

   — Nie mogę.

   — Bo?

   — Muszę się porządnie zastanowić jak ci to wszystko przekazać. — Chłopak odwrócił się na pięcie, by zniknąć zniknąć za drzwiami do zaplecza, jednak rzucając jeszcze przez ramię: — Po prostu zaufaj mi i zerwij z Sichengiem.

   Yuta został sam na środku przejścia, patrząc na miejsce, gdzie chwilę temu stał Kun, tym samym przeszkadzając klientom w swobodnym przemieszczaniu się. Mimo to do kompletnego chaosu panującego w jego głowie dołączyła jedna myśl nie dawała mu spokoju. Mianowicie skąd Kun znał imię Sichenga? Japończyk nie przypomniał sobie, by kiedykolwiek wspominał mu o Chińczyku, a szczerze wątpił, żeby po wejściu do księgarni podszedł od razu do niego z zapytaniem gdzie Yuta jest. Już prędzej zauważyłby Jaehyuna.

   Kolejne pracowite dni mijały, a karuzela intensywnego myślenia Japończyka nad własną ciężką dolą zdawała się nie mieć w ogóle końca. Za nim było już kilka nieprzespanych nocy oraz ciężkich chwil braku należytej koncentracji. Wracał pewnego przyjemnego wieczora z Jaehyunem do mieszkania, próbując udawać, że dobry humor wcale go do końca nie opuścił, a uśmiech, kreowany na najprawdziwszy, wcale nie jest przyklejony do jego twarzy. Stracił zupełnie ochotę na spędzenie czasu z Sichengiem, co nieco go zabolało, gdyż chciał spędzić znów trochę czasu razem wieczorem.

   Gdy dotarli i Jaehyun otwierał kluczem drzwi, Yuta zerknął w stronę swojego starego mieszkania, wracając na chwilę wspomnieniami do tego co było. Brakowało mu ostatnio obecności Taeila oraz rozmów z nim, temu nie mógł zaprzeczyć. Chcąc nawet go odwiedzić czy choćby przejść obok jego nowego miejsca zamieszkania, musiał o tym zapomnieć, ponieważ chłopak nie podał mu adresu. Rozstali się na zawsze, a spotkanie na ulicy będzie tylko zwykłym przypadkiem.

   Wchodząc do środka, przywitał ich oparty o ścianę w korytarzu Sicheng. Uśmiechał się, mając ręce skrzyżowane na klatce piersiowej. Patrzył tylko na Yutę.

   — Hej — powiedział Chińczyk, podchodząc do chłopaka, by go mocno przytulić, składając na czubku głowy pocałunek. — Przez te parę godzin zdążyłem się stęsknić, więc muszę naładować baterie.

   Należy wspomnieć, że jego niedawne odwiedziny w księgarni przerodziły się w rutynę i codziennie potrafili tak przesiadywać na zapleczu sklepu. Yuta, stojąc w objęciach, zmarszczył brwi, gdyż w ostatnim czasie Sicheng mówił mu takie rzeczy zbyt często, a okazywanie czułości nasilało się coraz bardziej, zupełnie jakby zrobił coś złego i za wszelką cenę nie chciał pokazać tego po sobie, a co gorsza dopuścić, by ważna dlań osoba weszła w posiadanie tej tajemnej wiedzy. Japończyk, jak zdążył oswoić się z codziennym widywaniem chłopaka i wymienianiem miłosnych gestów, tak z przyjmowaniem coraz większych ich dawek już nie za bardzo.

   — Ale dasz mi wejść dalej? — spytał Yuta, oddychając głęboko, gdyż Sicheng miał naprawdę cudowne perfumy.

   Chińczyk odskoczył od chłopaka jak oparzony i posłał mu przepraszający uśmiech, by następnie wejść za nim do kuchni, usiąść na krześle i przyciągnąć znów Yutę do siebie. Posadził go sobie na kolanach, na co Japończyk spojrzał nań z lekkim zdenerwowaniem.

   — Co się z tobą dzieje? — Nie mógł ukryć, że takie zabieranie przestrzeni osobistej trochę mu przeszkadza. Dodatkowo pomyślał, iż Sicheng ze starych dobrych lat by tak nie robił. — Jak coś cię trapi to powiedz.

   — Mówiłem już, że się stęskniłem — mruknął chłopak, puszczając Yutę i uciekając wzrokiem gdzieś w bok.

   — Widziałeś mnie rano, potem w pracy i teraz od samego progu ciągniesz się za mną jak jakiś cień. Jeszcze zdążymy spędzić ten zaległy czas razem, tylko daj mi odpocząć.

   Wtem do ich uszu dobiegł dźwięk głośnego pukania do drzwi, na co Yuta podskoczył w miejscu lekko przestraszony. Był prawie wieczór, a oni nie spodziewali się żadnych gości, za wszystkie rachunki płacili od razu, więc również nie mógł odwiedzić ich komornik. Japończyk zerknął z zaciekawieniem na Sichenga, zdającego się nie słyszeć hałasu, który z każdą kolejną minutą tylko nabierał na sile. W końcu Yuta nie wytrzymał, bo nawet Jaehyun nie fatygował się do sprawdzenia kogo o tej porze niesie, więc on sam musiał to zrobić. Ledwo otworzył drzwi, a ktoś złapał go za nadgarstek i wyciągnął na klatkę.


no to teraz się zacznie; miałam zamiar dzisiaj zrobić maraton, ale zostało mi w ostatnim dwudziestym szóstym rozdziale dopisać kilka akapitów i jak dobrze pójdzie to wieczorem bookseller będzie skończony ;) mimo to chcecie jeszcze dzisiaj dostać pięć rozdziałów tej porywającej historii?

❝bookseller❞ [2]Where stories live. Discover now