15. ,,Możemy się przyjaźnić"

24K 718 564
                                    

- Nie pójdę w tym! - krzyknęłam do Emily, przeglądając się w lustrze.

- Pójdziesz! To najlepsza sukienka, jaka do tej pory była! - odparła, zakładając ręce na biodrach.

- Proszę o ciszę - powiedziała jakaś pani, która tutaj pracowała.

Spierdalaj.

- Dobra, sory - rzuciła Emily, patrząc się na kobietę jak na idiotkę.

- Pójdziesz w niej, czy chcesz czy nie - powiedziała, gdy kobieta odeszła.

- Nie ma opcji - mruknęłam, zdejmując z siebie sukienkę.

Nie pójdę w czerwonej wielkiej kiecce, która sięga do kostek. Ona jest na jakiś bal, a nie urodziny.

- Proszę! - wrzasnęła.

- Nie - burknęłam, zakładając swoje ubrania.

- No weź, spodoba się Lukasowi. Zaufaj mi, przecież znam go lepiej od ciebie - przekonywała.

- Kurwa, czego nie rozumiesz?! - spytałam retoryczne. Już denerwowało mnie jej zachowanie.

- Jesteś jakąś idiotką! Wyglądasz w niej ślicznie, ale nie! - krzyknęła, spoglądając za siebie.

- Po prostu mi się nie podoba. Nie jesteśmy jakimiś pieprzonymi przyjaciółkami, żeby mieć taki sam gust! - uniosłam się.

- Kurwa, no! Nie to nie.

Odłożyłam sukienkę na miejsce i wyszłam ze sklepu. Tuż za mną szła Emily.

- Dobra, w sumie masz rację, nie jest taka piękna - mruknęła. - Ale wiesz, nadal nie masz sukienki.

Nie rozumiałam jej zmiany humoru. Wiadomo, że każdy ma gorsze i lepsze dni, a tym bardziej kobieta, ale aż tak? A tym bardziej, jak nagle zmieniła zdanie o tej sukience. Być może, że powiedziała tak tylko dlatego, abym się już na nią nie złościła.

- Ta wiem - odparłam, idąc przed siebie.

- Po co masz wydawać pieniądze, ja mam szafę pełną sukienek, coś na pewno znajdziesz dla siebie - powiedziała, uśmiechając się.

Okej, co jej jest?

- O, fajnie - burknęłam i razem z dziewczyną wyszłam z galerii.

***

- Ubij białka na puszystą pianę - przeczytałam z przepisu. Jak kazali, tak zrobiłam.

Właśnie zaczynałam robić tort. Znajdowaliśmy się w domu Nathana, ponieważ to u niego miała się odbyć impreza. Miał po prostu wolny dom.

Emily razem z Lucy pojechały po ozdoby, a chłopaki zajmowali się innym jedzeniem.

- Kurwa mać - rzuciłam, gdy nie mogłam wydostać małej części skorupki. - Dobra, jebać to - westchnęłam.

- Może Ci pomóc? - spytał Peter i podszedł do mnie.

- Nie, daję sobie radę - powiedziałam.

- Okej.

- Pewnie to spieprzysz - oznajmił Will. Z racji, że to przyjaciel Lukasa, to on też nam pomagał.

Niestety.

- Zamknij ryj, leszczu - odparłam i dalej podążałam za przepisem.

Po dłuższym czasie ciasto było gotowe i mogłam wstawić je do piekarnika. Umyłam ręce i usiadłam na niezbyt wygodnej kanapie obok chłopaków, którzy akurat oglądali mecz.

Poznajmy się inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz