- Nie pójdę w tym! - krzyknęłam do Emily, przeglądając się w lustrze.
- Pójdziesz! To najlepsza sukienka, jaka do tej pory była! - odparła, zakładając ręce na biodrach.
- Proszę o ciszę - powiedziała jakaś pani, która tutaj pracowała.
Spierdalaj.
- Dobra, sory - rzuciła Emily, patrząc się na kobietę jak na idiotkę.
- Pójdziesz w niej, czy chcesz czy nie - powiedziała, gdy kobieta odeszła.
- Nie ma opcji - mruknęłam, zdejmując z siebie sukienkę.
Nie pójdę w czerwonej wielkiej kiecce, która sięga do kostek. Ona jest na jakiś bal, a nie urodziny.
- Proszę! - wrzasnęła.
- Nie - burknęłam, zakładając swoje ubrania.
- No weź, spodoba się Lukasowi. Zaufaj mi, przecież znam go lepiej od ciebie - przekonywała.
- Kurwa, czego nie rozumiesz?! - spytałam retoryczne. Już denerwowało mnie jej zachowanie.
- Jesteś jakąś idiotką! Wyglądasz w niej ślicznie, ale nie! - krzyknęła, spoglądając za siebie.
- Po prostu mi się nie podoba. Nie jesteśmy jakimiś pieprzonymi przyjaciółkami, żeby mieć taki sam gust! - uniosłam się.
- Kurwa, no! Nie to nie.
Odłożyłam sukienkę na miejsce i wyszłam ze sklepu. Tuż za mną szła Emily.
- Dobra, w sumie masz rację, nie jest taka piękna - mruknęła. - Ale wiesz, nadal nie masz sukienki.
Nie rozumiałam jej zmiany humoru. Wiadomo, że każdy ma gorsze i lepsze dni, a tym bardziej kobieta, ale aż tak? A tym bardziej, jak nagle zmieniła zdanie o tej sukience. Być może, że powiedziała tak tylko dlatego, abym się już na nią nie złościła.
- Ta wiem - odparłam, idąc przed siebie.
- Po co masz wydawać pieniądze, ja mam szafę pełną sukienek, coś na pewno znajdziesz dla siebie - powiedziała, uśmiechając się.
Okej, co jej jest?
- O, fajnie - burknęłam i razem z dziewczyną wyszłam z galerii.
***
- Ubij białka na puszystą pianę - przeczytałam z przepisu. Jak kazali, tak zrobiłam.
Właśnie zaczynałam robić tort. Znajdowaliśmy się w domu Nathana, ponieważ to u niego miała się odbyć impreza. Miał po prostu wolny dom.
Emily razem z Lucy pojechały po ozdoby, a chłopaki zajmowali się innym jedzeniem.
- Kurwa mać - rzuciłam, gdy nie mogłam wydostać małej części skorupki. - Dobra, jebać to - westchnęłam.
- Może Ci pomóc? - spytał Peter i podszedł do mnie.
- Nie, daję sobie radę - powiedziałam.
- Okej.
- Pewnie to spieprzysz - oznajmił Will. Z racji, że to przyjaciel Lukasa, to on też nam pomagał.
Niestety.
- Zamknij ryj, leszczu - odparłam i dalej podążałam za przepisem.
Po dłuższym czasie ciasto było gotowe i mogłam wstawić je do piekarnika. Umyłam ręce i usiadłam na niezbyt wygodnej kanapie obok chłopaków, którzy akurat oglądali mecz.
CZYTASZ
Poznajmy się inaczej
Teen Fiction- Poznajmy się - powiedział. Okej, wiedziałam, że od zawsze był głupi, ale nie, że aż tak! - Przecież się znamy od dziecka - mruknęłam i zrobiłam dziwny ruch rękoma. - No to... poznajmy się inaczej. - Inaczej? - spytałam retoryczne i podniosłam jed...