Nurt czwarty

263 16 4
                                    


Na twoich ustach błąkał się szczery, promienny uśmiech, gdy zgromadzeni w chicagowskiej hali kibice wiwatowali z powodu waszego triumfu. Optymizmem i dumą napawał cię natomiast fakt, że to ty byłeś postacią wiodącą w walce toczącej się na terenie Stanów Zjednoczonych. Byłeś jednym z tych, którzy włożyli wiele wysiłku i serca, aby brązowy krążek zawisł na twojej jak i kolegów szyi. W takich momentach dziękowałeś sobie Bartoszu, że nie zdecydowałeś się rzucić siatkówki w kąt. Choć nie raz naszła cię myśl, aby opróżnić sporych rozmiarów szafę z klubowych jak i reprezentacyjnych strojów i upchnął je w worek na krańcu strychu, aby nie musieć ich już darzyć taką uwagą jak podczas sezonów. Westchnąłeś głośno do twoich myśli, wbijając błękitne tęczówki w kłębiaste, śnieżnobiałe chmury. Spokojne brzmienie utworu otulało twoje uszy za pomocą bezprzewodowych, czarnych słuchawek, a twoje powieki stawały się coraz bardziej cięższe, totalnie podatne na znużenie. Chwilę później zapadłeś w błogi sen z nikłym uśmiechem na ustach, bowiem ona znowu była obecna. Ponownie widniała przy tobie. Tym razem we śnie, ale nie zdawałeś sobie z tego sprawy. Twój umysł tak realnie odzwierciedlał rzeczywistość w jawie sennego marzenia, że nie potrafiłeś przyczepić się choćby do detali. Twoje kąciki ust wzbiły się na wyżyny, gdy w tłumie zgromadzonych na lotnisku ludzi dostrzegłeś znajomą, drobną sylwetkę, która ledwo sięgała nad ramie stojącego przed nią mężczyzny. Mimowolnie zaśmiałeś się pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową nad tym komicznym, bawiącym cię niebywale widokiem. Starałeś się jednak utrzymać powagę i zagryzałeś policzki od wewnątrz, aby głośno się nie roześmiać. Gdy mikrofon powędrował w twoje dłonie jej czekoladowe tęczówki momentalnie odnalazły twoją twarz. Podziękowałeś zebranym na krakowskich Balicach sympatykom reprezentacji Polski za miłe przyjęcie i chwilę później oplatany byłeś drobnymi ramionami. Gdy Sara oderwała twarz od twojej kadrowej koszulki ujrzałeś jej perlisty uśmiech i zgromiłeś ją morderczym wzrokiem, gdy zmierzyła drobną dłonią twoje włosy.

-Witam mikrusa.- zachichotałeś na jej oburzenie wymalowane na jakże pogodnej przed chwilą twarzy.

-Też mi coś.- prychnęła twoja sąsiadka.- Nie mnie karmili odpadali z Czarnobylu.- odwdzięczyła ci się pięknym za nadobne, na co parsknąłeś śmiechem.

-To co w drogę?-posłałeś jej nikły uśmiech.

-Gratulację, Bedni. Jestem dumna, że mój sąsiad to medalista Ligi Narodów. –oświadczyła zadowolona, lawirując obok ciebie pomiędzy tłumami ludzi.

-No proszę! Jednak oglądałaś!

-Sąsiada miałam nie oglądać?! Proszę cię!

W miłej atmosferze przemierzaliście czarnym BMW dystans dzielący was od dawnej stolicy Polski do twojego rodzinnego miasta. Zielińska podzieliła się z tobą informacją odnośnie kolacji, której organizatorką była twoja rodzicielka i postanowiła uczcić twoje zwycięstwo w boju o brązowy medal w gronie najbliższych, w tym Sary, którą zaprosiła kilka godzin temu. Posłałeś jej łagodny uśmiech, bo cieszyłeś się, że spędzisz z nią jeszcze czas tego dnia, a właściwie wieczoru, ale wewnątrz wzdychałeś nad działaniem twojej matki, gdyż obawiałeś się, że ma ona przygotowany plan, który wcieli w życie podczas posiłku i doprowadzi do twojego związku z blondynką.

***

-Chłopcy, uwierzcie mi, ale to naprawdę trudny wybór i dokonuję go z bólem serca. Wszyscy jesteście wspaniali, ale przepisy rządzą się swoimi prawami. Dlatego też postanowiłem, że na turniej do Gdańska nie zabiorę Kuby i Bedniego. Dziękuję wam...-głos trenera obijał się o twoje uszy, ale po kwestii odnoszącej się do ciebie i środkowego zaprzestałeś się na nim skupiać.

Dałeś z siebie wszystko. Walczyłeś na parkiecie do utraty tchu. Dzięki Sarze zyskałeś nowego impulsu by zabiegać o miejsce w reprezentacji Polski, by sobie je wypracować ciężką pracą i ambicją, ale jak widać na nic się to zdało. To był dla ciebie cios, Bartoszu. Miałeś opuścić szeregi kadry Vitala Heynena przed najważniejszą imprezą w sezonie, przed walką o paszporty olimpijskie. Można powiedzieć, że po części rozumiałeś jego wybór. W końcu nie od początku sezonu przelewałeś na boisku swoje maksymalne możliwości. Jednak teraz dostałeś bodziec w postaci sąsiadki, która polubiła oglądać cię w akcji i wspierała jak dobra znajoma, można rzec nawet, że jako przyjaciółka, ale ostatnimi czasy wylewałeś z siebie siódme poty by znaleźć posadę w składzie na kwalifikacje do Tokio. Westchnąłeś głośno i lustrowałeś uważnym wzrokiem twarz starszego mężczyzny, który oczekiwał twojej reakcji, jakiegokolwiek gestu, impulsu. Skinąłeś jedynie głową, zagryzając wargę, aby powstrzymać tlące się w twoich oczach łzy. Po chwili w towarzystwie Kochanowskiego opuściłeś pomieszczenie, w którym odbywało się zebranie i trzasnąłeś solidnie drzwiami.

-Dasz wiarę, że mnie tam nie będzie?! Nie będzie mnie z chłopkami w Gdańsku, rozumiesz?!- wrzeszczałeś do słuchawki, gdy blondynka zaakceptowała próbę połączenia.

~

Dzień dobry! ^^

Tak wiem, że to wyżej jest trochę puste i nie ma zbyt sensu, ale jakoś nie mogłam Was zostawić drugi dzień bez rozdziału, bo wiem, że z Łukaszem sprawę zawaliłam, aczkolwiek postaram się do końca tyg coś na niego napisać i wrzucić ;) Filipiak powinien być planowo, ale jeszcze do niego nie usiadłam, także nic nie obiecuję, ale się postaram haha :D Nie zabijcie mnie za powrót do tych bolesnych dla większości z Was pewnie czasów , ale akcja jakoś rozkręcić się musi :3 Mój brak punktualności to wina Fornala, bo zamiast pisać oglądam live także wybaczcie mi to xD Całuję i do zobaczenia za tydzień, a jutro na Bartku numer dwa ;*

Czas jest jak rzeka, a my płyniemy jej nurtem. II Bartek BednorzWhere stories live. Discover now