6. Przysięga

1.5K 93 166
                                    

— Ja Zack, biorę ciebie Ray za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci — Zack czuł się jak idiota, gdy wymawiał te słowa.

Dla niego jedyna i prawdziwa przysięga, była przysięgą krwi. Dowiedział się o niej ładne dziesięć lat temu i tylko w nią wierzył. Cały ten ślub kościelny był tylko po to, by sprawić Rachel radość. On sam, stojąc przed ołtarzem, w eleganckim, świeżo uprasowanym garniturze, miał ochotę wyciągnąć nóż z kieszeni i się zadźgać. A nie, przecież Ray zabroniła mu brać broni do kościoła.

— Ja Rachel biorę ciebie Isaaca za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci — dziewczyna ledwo powstrzymywała łzy. Ten moment był dla niej niesamowicie wzruszający. Nigdy nawet nie śmiała marzyć, że w jej życiu nastąpi ten dzień. Dzień, w którym wyjdzie za mąż za swojego księcia.

— Ray, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i... Kurwa! Zapomniałem! — o mało nie cisnął pierścionkiem gdzieś na drugą stronę kościoła.

— I Ducha Świętego! — szepnął głośno ksiądz, z mordem w oczach.

— I Ducha Świętego! — przewrócił oczami.

— Isaac, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego — powiedziała poprawnie dziewiętnastolatka.

Cały kościół łącznie z nią raczej nie był zadowolony z zachowania Zacka, który zamiast uczyć się przysięgi w domu, wolał bawić się w podcinanie nóg od stołu.

A z kogo składali się goście?

Chyba nie trzeba mówić, że mężczyzna nie ufał nikomu na tyle, by zaprosić kogokolwiek na swoje wesele. Wziął ze sobą jedynie januszowatego szefa, bo liczył na jakąś podwyżkę i przy okazji chciał udobruchać go po tym, jak w przypływie gniewu rozwalił kilka szafek na kości.

Ray natomiast udało się zaprosić kilkoro znajomych z uczelni. Każdy z nich mógł przyjść z osobą towarzyszącą. Tak właśnie próbowała uratować tę uroczystość. Choć nie było łatwo, udało im się zapełnić niemal połowę malutkiego kościoła, a to już było jednak coś, prawda?

— Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że... Eeee... Że wstępuje w związek małżeński z Ray i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo, było zgodne, szczęśliwe i trwałe! — jakoś udało mu się dokończyć.

Po jego głowie chodziły w tej chwili inne rzeczy. Wspominał fantastyczną akcję z urzędu, w której mało brakowało, a zostaliby złapani.

Jednak załatwianie fałszywego aktu chrztu i bierzmowania nie było takie znowu łatwe. Nie wspominając już o dowodach osobistych, kupionych w ciemnej uliczce kilka lat temu.

Blondynka powtórzyła słowa swojego narzeczonego i po następnych kilku minutach, ten narzeczony stał się jej mężem.

— Możecie się pocałować — odetchnął z ulgą ksiądz i aż zrobił krok w tył. Zapewne bał się, co takiego Isaac mógłby odwalić.

Zack złapał świeżo upieczoną żonę w pasie i odchylił do tyłu tak, że prawie dotykała samej podłogi. Zrobił to w stronę ołtarza, więc klecha słusznie się cofnął. Następnie Zack pocałował ją długo, po czym szybko wziął na ręce, aż ta pisnęła.

Dumny z siebie mężczyzna wyniósł ją z kościoła, jakby była jego własnością.

— Tak bardzo cię kocham Zack... — dziewczyna wtuliła się w jego tors.

— Zebrało ci się na czułości, co? — zaśmiał się — Ja też cię kocham Ray — delikatnie pocałował ją w czoło.

Gdy tylko przeszli przez duże, wielkie, drewniane drzwi, zostali obrzuceni groszami. Dziwna tradycja nie spodobała się jakoś szczególnie Zackowi, zwłaszcza że dostał monetą prosto w oko. Dostał złociakiem w złote oko. Po chwili zaczął je odbijać, a to już nie spodobało się gościom, którzy zostali zaatakowani przez falę pieniążków.

— Wypierdalać skurwysyny! — wydarł się, próbując osłonić pannę młodą od rzucanych w nich kwiatów.

— Spokojnie kochanie — pocałowała go w policzek — Oni tylko cieszą się z naszego szczęścia i chcą to w ten sposób pokazać — wyjaśniła.

Zack jedynie kichnął i postawił na na ziemię. Prawdopodobnie dostał uczulenia.

*time skip*

— Skończyłeś już wymiotować? — spytała rozbawiona Rachel. Kto by pomyślał, że Zack ma tak słabą głowę do alkoholu, że jest w stanie przez pół godziny zwracać zaledwie jeden kieliszek wódki.

Foster pchnął Fosterową na łóżko.

— Chcę to zrobić Ray — uśmiechnął się podekscytowany.

— To mnie rozbierz... — zarumieniła się, ale po jej minie widać było, że tylko na to czekała.

— Huh? Nie to nimfomanko! Przysięga! — prychnął i usiadł obok niej — Nie pamiętasz? Mieliśmy ją złożyć w noc poślubną.

— Ah... Tak, pamiętam — podniosła się do siadu, mocno zawstydzona samą sobą — Na ręce?

— Na przedramieniu. Tutaj — złapał ją za rękę i pociągnął palcem w miejscu, gdzie miała niedługo znaleźć się rana.

— Będzie bolało?

— Przecież wiesz, że jestem wobec ciebie delikatny — musnął ustami jej dłoń i wyciągnął nóż z plecaka — To co? Gotowa?

Dziewczyna w odpowiedzi pokiwała niepewnie głową. Bała się, ale ufała swojemu mężowi. On dla niej zdecydował się na ślub kościelny, więc i ona była mu coś winna, prawda?

Mężczyzna zdjął z siebie marynarkę i koszulę, odkrywając nagi tors. Na jego rękach również nie było bandaży, gdyż pod tym ubraniem niemiło uwierały. Przyłożył ostrze do przedramienia i jednym, zręcznym ruchem, zrobił nacięcie wzdłuż ręki. Krew spłynęła na prześcieradło, brudząc je odrobinę. Isaac otarł nóż o pościel i przyłożył go do ręki ukochanej.

— Ostrożnie... — szepnęła.

Brunet delikatnie przejechał po jej skórze. Krew tym razem nie poleciała od razu. Po prostu utrzymywała się na powierzchni rany i lśniła w świetle lampy pokojowej.

— Ray, czy przysięgasz kochać mnie i tylko mnie? — zadał pierwsze pytanie.

— Oczywiście, że tak — uśmiechnęła się zmieszana.

— Czy przysięgasz być mi zawsze wierna i mówić tylko prawdę?

— Tak — zapatrzyła się w jego kolorowe oczy.

— Czy przysięgasz zrobić wszystko, by nasza miłość była wieczna?

— Tak

— I ja przysięgam ci to samo... Na dowód tego, niech nasza krew się połączy i staniemy się jednością — przyłożył swoją rękę do tej jej, nim krew zdążyła ponownie spłynąć na to biedne prześcieradło.

— Miesza się... — szepnęła, czując jak do jej rany wpływa coś ciepłego.

— Wiem... — pocałował ją czule — Teraz już zawsze będziemy razem.

________________

Pochwalę się, że dzisiaj wyścig mi się pomysł, który zmieni całego ff 😁

Jak bardzo jesteście udupieni w szkole? 😂

𝙳𝚘 𝚔𝚘ń𝚌𝚊 #2 [𝚉𝚊𝚌𝚔 𝚡 𝚁𝚊𝚌𝚑𝚎𝚕]Where stories live. Discover now