Światło mroku

3 0 0
                                    


Po kilku godzinach Drakaris przebudził się z bólem ogarniającym całe ciało. Obudziła go woda uderzająca z impetem w klif obok. Zdezorientowany wstał, rozejrzał się i zauważył, że istnieją tylko dwa wyjścia z danej sytuacji. Wskoczyć do rzeki i popłynąć w karkołomną podróż do pustki, albo pójście w głąb nieznanej mu jaskini. Więc ruszył krętymi korytarzami pokrytymi dziwnym osadem. Był on bardzo specyficzny i nie do wyjaśnienia. Mimo czarnej barwy osadu ewidentnie biła od niego poświata. W jaskini nie było ani jednego promyka żadnego światła, a mimo wszystko dokładnie widział co jest przed nim. Czarne światło? Takie pytania dręczyły teraz jego myśli, lecz szybko jego wzrok przykuło coś jeszcze bardziej dziwnego. Był to szczygieł w środku jaskini bez wyjścia, gdy do niego podszedł nagle odfrunął i tak za każdym razem... jakby go gdzieś prowadził?

W pewnym momencie był już bardzo blisko uchwycenia go, lecz w ostatniej chwili odleciał i już go więcej nie zauważył. Pokonując kolejne metry ścigając owego ptaka nie zorientował się gdzie doszedł. Było to wielkie pomieszczenie i nie wyglądało jak zwykła jaskinia. Była to ogromna komnata, sufit był pokryty blaskiem gwiazd, jakby go tam w ogóle nie było. Wielkie kolumny pokryte zdobieniami z obsydianu, a podłoga pokryta czymś na wygląd podobnym do wody co sprawiało wrażenie bycia na otwartym terenie. Do czasu gdy doszedł do wielkich kamiennych bram, one już bez zdobień tylko z napisami w nieznanym języku, a w środku okrągłe wypuklenie.

Przyłożył do tego swoją dłoń niepewnie, ale jednak nie widział innej opcji wydostania się stąd.

Nagle napisy zaczęły świecić i z drzwi wydostał się wielki huk. Zaczęły się otwierać, a następnie pokazały już mniejsze pomieszczenie bez żadnych zdobień, jedynie dwa wielkie pomniki wojowników, a za nimi jakiś nieznany obiekt, ciężki do zobaczenia i nie dla tego, że był daleko ale otaczała go ta sama aura co ściany w korytarzach. Młody wojownik podszedł do pomników, przyjrzał się i chciał iść dalej, sprawdzić co to za obiekt. Pomniki natychmiastowo się poruszyły i zaatakowały Drakarisa, a on w ostatnim momencie odskoczył do tyłu ratując się przy tym. Wyciągnął Ostrze Mrozu by się bronić, lecz nie widział odpowiedniego momentu aby ugodzić potężnych przeciwników. Nagle zauważył słaby punkt i wykonał cięcie, które nic nie dało. Odskoczył za niego i całą siła grzmotnął mieczem w plecy przeciwnika. Ostrze Mrozu pękło niczym byłoby z gliny, a odłamany kawałek rozsypał się na żwir. Nagle strażnik się odwrócił i uderzył wielką kamienną pięścią prosto w Drakarisa, odrzuciło go to na 5-6 metrów i zatrzymał się na ścianie. Strażnik podszedł i wziął zamach mieczem, lecz chybił gdyż młodziak schował się w ostatnim momencie za kolumną. Czuł, że ma połamane żebra. Wstał wyjąc z bólu i zaczął uciekać byle najdalej, lecz niedaleko mógł uciec. Jego los był już prawie przesądzony, postanowił stawić czoła silniejszym przeciwnikom jeszcze raz. Stanął, wziął rękojeść z pozostałym kawałkiem ostrza i czekał na atak. Jeden ze strażników wziął zamach, wtedy on odskoczył w ostatnim momencie na bok, następnie za niego i wskoczył mu na plecy wbijając resztkę miecza w kark, o dziwo teraz się wbił. Golem zawył z bólu i podniósł ręce ku górze, a drugi chcąc zaatakować Drakarisa, przez przypadek zabił swojego brata.

Pozostała walka jeden na jednego co i tak nie brzmiało optymistycznie, bo golem miał dalej przewagę. Młody wojownik z północy podniósł resztki swojego orężu, lecz teraz użył innej taktyki. Zauważył, że czułym punktem jest głowa stwora więc postanowił tam uderzyć. Spróbował tego samego co ostatnio, lecz tym razem strażnik obrócił się i zadał śmiertelnie uderzenie. Było tylko słychać łamanie się kości i upadanie na posadzkę. Zwycięzca wali stanął nad połamanym buntownikiem, lecz w oczach przyszłego trupa nie było widać prośby o litość. Mina była ciągle ta sama, młodego nieustraszonego wojownika. Nagle rzucił on resztką ostrza w głowę strażnika roztrzaskując go. Nie miał już siły wstać, czołgał się tylko do obiektu, który pozostał do sprawdzenia. Okazało się, że była to księga, a jej waga przeszkadzała na jakiekolwiek podniesienie jej. Był wstanie tylko wywrócić ją na ziemie, przesunął się do niej i otworzył.

Zaczął przeglądać strony ale były puste, każda. Pusta księga bez jakiejkolwiek zawartości. Zamknął ją i westchnął. Z polika zleciała mu łza spowodowana załamaniem, smutkiem po stracie bliskich i brakiem możliwości zemsty. Następnie łza zleciała na okładkę księgi, a za nią kropla krwi spływająca z czoła.

Księga nagle otworzyła się i zaczęła pulsować magią której dotąd nigdy nie widział. Otworzyła się w końcu na jednej ze stron i uderzyła strumieniem mocy prosto w Drakarisa, zaczął się nią dusić i czuł niewyobrażalny ból. Czuł jakby się palił od środka, a jego kości się łamały i łączyły. Po chwili upadł i stracił na chwilę przytomność. Otworzył oczy i poczuł ulgę, brak bólu i bez problemu mógł wstać. Miał wrażenie jakby był lżejszy i szybszy niż normalnie, a jego zmysły się usprawniły. Podszedł do książki, teraz strony były zapisane w języku którego nigdy nie widział na oczy, lecz potrafił je przeczytać. Usiadł i zaczerpnął lektury.

Zajęło mu to kilkanaście godzin, a mimo sprzędzenia tam takiego czasu nie czuł głodu ani pragnienia. Z księgi dowiedział się wiele rzeczy na temat tego co mu się stało. Mocy jakąś posiadł. Była to moc Dartha'Thari, w przełożeniu z nieznanego języka, który okazał się pierwszym językiem ludzi, elfów i krasnoludów na język codzienny oznaczało to „niosący mrok". Historia zawarta w księdze wyjaśniła powstanie tego miejsca. Okazało się, że jest to więzienie tej mocy, która nie powinna nigdy go opuścić. Osoba „niosąca mrok" nie była skazana od początku na niesienie zła, nie kusiła ona, nie doprowadzała do obłędu. Była po prostu tak potężna, że nikt nie potrafił się sprzeciwić osobie władającej jej. Trafiały się osoby które wykorzystywały ją by czynić dobro, ale była też druga strona medalu. Trafiały się osoby które czyniły zło za pomocą tej potęgi dzięki czemu stawali się silniejsi. Moc była po prostu silniejsza przy tworzeniu destrukcji i zabijaniu w obłędzie. Nikt dokładnie nie znał jej pochodzenia, lecz było wiadome, że jej domem była księga i z niej można było posiąść moc. Jedną z umiejętności była nieśmiertelność, lecz nie była ona kompletna, gdy osoba dostająca śmiertelne uderzenie mieczem miała za słabą duszę i wolę walki umierała, a moc wracała do księgi. Można było również pokonać taką osobę właśnie poprzez księgę wypowiadając zaklęcie w nieznanym języku. Ostatnią osobą, która władała Dartha'Thari, aby czynić zło był Arthenis, dokonał on rzezi na praprzodkach, aby się wzbogacić na ich skarbach. Miło, że był wielkim wojownikiem, opanował wszelkie możliwe moce jego duch był słaby i pogrążony w ciemności. Przypadkowy mieszczanin broniący swojej rodziny zadał mu śmiertelny cios. Moc zauważyła jego silną wolę i dobro jakie w sobie trzymał, więc przejęła teraz jego ciało i doprowadziła go do księgi gdzie wszystkiego się dowiedział. Księga żyła swoim życiem i notowała wszystkie wydarzenia związane z jej mocą. Ori, bo tak się zwał teraz posiadacz mocy podjął decyzję. Dzięki mocy wybudował miejsce niemożliwe normalnie do stworzenia. Dokonał zabezpieczeń które umożliwiły przedostaniu się tylko osobą godnym i walecznym. Zamknął moc w księdze i opuścił miejsce zamykając je na zawsze. Do momentu kiedy zbłąkany Drakanis przypadkiem lub poprzez przeznaczenie dotarł do niej. Dzięki Dartha'Thari można było dokonywać rzeczy niemożliwych, teleportować się, zabijać przeciwników bez problemu, niszczyć góry i tworzyć z nich broń zabijającą całe armie, lecz potrafiła też wskrzeszać ludzi. Wszystko kosztowało to kawałek duszy, ilość jej zależała od jej mocy i jej właściciela. Ostatnie strony były nieczytelne nie wiadomo dlaczego, tego języka nie potrafił już odczytać. Ostatniego czego się dowiedział było to, że jedynym wyjściem z więzienia jest szczere pragnienie spotkania z bliskimi. Postanowił zostawić księgę komnacie, a sam wyjść z więzienia.

Drakanis zamknął oczy, a gdy je otworzył znalazł się w Diablim dole obok swoich rodziców. W jego oczach wrzała czysta nienawiść która mogła go zgubić... .

Light from DarknessWhere stories live. Discover now