Początek

3 1 0
                                    


 Błyskawica uderzyła prosto w drzewo obok obozu, wyglądało to jakby ktoś nią sterował i wybrał właśnie drzewo obok składu z bronią. Drzewo upadło i zniszczyło jedną ze ścian tworząc ciasne przejście. Drakaris prześlizgnął się niezauważenie i wszedł przez ową szparę w ścianie. Nie miał za dużo czasu, w każdej chwili ktoś mógł zauważyć zniszczenia i uruchomić alarm. Z całego asortymentu wybrał dwa miecze wykute w Hillkranslandzie co było widać po zdobieniach na rękojeści. Hillkransland było o miasto-państwo zamieszkałe od wieków przez krasnoludów. Bronie spod ich ręki były jednymi z najlepszych jakie można było dostać. Owe królestwo krasnoludów leżało pośrodku Sonneselaftu i to właśnie dla nich tworzyli oni broń. Państwo krasnoludów nie prowadziło wojen, ich teren był nie do podbicia poprzez ukształtowanie terenu, a same krasnoludy nie szukały niepotrzebnych wojen. Handlowali bronią z każdym, oprócz z Engelshafetem, ponieważ owe państwo samo produkowało dla siebie broń. Królem krasnoludów był Zygfryd Żelazna Barka, najbardziej szanowany spośród wszystkich władców 8 królestw.

Drakaris po wzięciu oręża ruszył do obozu. Skradał się niczym szkolony skrytobójca, przemykał przed oczami strażników prosto do namiotu generała Richarda. Kiedy był już przy namiocie swojego największego wroga zobaczył, że zbierają się przy nim żołnierze razem z jakimś wieśniakiem. Przysłuchał się się rozmowie owych osób.

-W Walburgu nie było śladu magi generale! - powiedział zbrojny i dodał – zostaliśmy oszukani przez tego brudasa który chciał wyłudzić pieniądze.

Generał machnął tylko ręką co oznaczało śmierć przez powieszenie i odwrócił się do swojego namiotu. Gniew Drakarisa był tak silny, że wokół niego zaczynała pojawiać się czarna poświata przypominająca dym, ścisnął on miecze i zamknął oczy wyobrażając sobie że ścina tego zdrajce jednym cięciem. Gdy otworzył oczy pojawił się środku zamieszania przy Świętopełku, który nawet nie zdążył błagać o litość. Szybki ruch miecza zakończył żywot chciwego wieśniaka. Osłupiali żołnierze nie wiedzieli co właśnie się stało, lecz Drakaris nawet się nie zastanawiał, atak na jego dom był równoznaczny z wyrokiem śmierci dla każdego kto przyłożył rękę do śmierci jego przyjaciół i rodziny.

Żołnierze którzy stali obok mściciela nie zdążyli wyciągnąć mieczy, jednym zamaszystym cięciem stracili głowy. Stanął twarzą w twarz z generałem Richardem, który wyraźnie był zaniepokojony.

Uciekł on do namiotu, a Drakarisa otoczył cały oddział nieprzyjaciela. Wyraźnie wiedział jaka moc w nim drzemie więc nie czuł strachu, skupił się i czekał na atak. Żniwiarze z południa po kolei podchodzili i atakowali, ale bez jakiegokolwiek efektu. Ginął każdy jeden, to co wyprawiał walcząc można było nazwać tańcem. Każdy ruch zgrabny i przemyślany, ciężkie akrobacje z mieczami wykonywane z taką łatwością, że niejeden wielki rycerz lub paladyn mógłby pozazdrościć. Szybkość ataków była porównywalnie szybka jak nie szybka do ataków wykonywanych przez elfy. Rzeź trwała, a do walki dołączyli się łucznicy i kusznicy. Grad strzał spadł prosto na niego, przed tym już nie potrafił się uchronić, nafaszerowany strzałami i bełtami padł na ziemie. Wszystkim wydawało się, że to koniec. Zaczęto zbierać ciała, a dowódca oddziału wyszedł na dziedziniec i kopnął w ciało poległego. Z uśmiechem na twarzy się obrócił, lecz nagle coś się poruszyło. To Drakaris, wstał i zawył z bólu. Moc gwarantuje nieśmiertelność ale nie brak bólu. Padł na kolana i wyjąc z bólu wystrzelił z siebie strzały. Z jego ran uwolniła się moc która uformowała się w ostrza mroku, które zaczęły atakować wszystkich wokół. Teraz to dla najeźdźców nie było ratunku, Dartha'Thari była teraz częścią Drakarisa, czuła jego nienawiść i chęć zemsty. Mordowała wszystkim oprócz generała, aby cierpiał przez utratę swoich ludzi i uświadomił sobie, że jego czeka gorszy los. Kiedy już nikt nie pozostał przy życiu oprócz dowódcy bez oddziału rany na Drakarisie zaczęły się goić, wstał, a następnie podniósł broń. Postanowił pozostawić resztki honoru swojego śmiertelnego wroga i wyzywał go na pojedynek bez użycia swoich nowych zdolności. Walka jak się szybko zaczęła to i też tak szybko się skończyła. Były generał nie był najlepszym wojownikiem. Wystarczyło, że posiadacz nowo nabytych zdolności odchylił się do tyłu, a następnie zadał szybkie cięcie ucinając głowę psychopacie.

Po wszystkim przeszedł się po obozowisku, zebrał potrzebne mu rzeczy takie jak jedzenie i nowe szaty, a następnie wybrał najsilniejszego konia. Osiodłał go, zapakował na jego grzbiet prowiant, a następnie się odział. Teraz Drakaris przydział barwy swojej nowej mocy. Czarne skórzane buty, spodnie wykonane z bawełny o tej samej barwie, kurtka skórzana ze wstawkami wykonanymi z kolczugi, a na to czarny płaszcz z kapturem zakrywającym całą głowę. Wziął również rękawice aby chronić dłonie przed mrozem przebywając północne regiony. Na plecach pod płaszczem nosił jeszcze dwa krasnoludzkie miecze tak aby nikt ich nie zauważył. Jedynym akcentem ubioru wyróżniającym się od innych była biała chusta. Kolor nie był przypadkowy, ponieważ były to barwy Engelshaftu.

Resztę koni wypuścił, tak samo jak inne zwierzęta rolne przetrzymywane w obozie, nadział głowę na pal przed osadą i tabliczkę z napisem „Był tu Drakaris, syn Zygfryda i Orianny dzieci Srebnych Wysp, potępiciel południowych żniwiarzy", a następnie podpalił obóz wyruszając na wschód.

6 MIESIĘCY PÓŹNIEJ...

Początek lata w królestwie bez stolicy Zorkraft chronionym od południa poprzez Ziemie Niczyją, a od zachodu poprzez Engelshaft pojawił się owy łowca nagród. Wykonywał on zlecenia mieszkańców przy granicy z Ziemią Niczyją, zabijając stworzenia które chciały się przedostać do pokojowego państwa. Przesiadywał w karczmie, zamawiał zawsze to samo. Baraninę z kaszą i do tego kufel ciemnego piwa. Pewnego razu przysiadł się do niego włóczęga pytając, czy nie chciałby zmienić frontu... . Łowca nagród ze zdziwieniem zapytał na jaki inny. Od zachodu przyjazny dla nich Engelshaft, a od północy nieznane lasy Eleran z którego żadne niebezpieczeństwo nie nadciąga. Nieznajomy pokazał mu mapę to ruin Enziland. Była to stara forteca ludzi z północy w której podobno według legend znajdowały się schematy elfickich broni które nie miały sobie równych. Miejsce opustoszało po pierwszej wojnie 8 królestw i zarosło lasem. Łowca cenił sobie elficką sztukę wytwarzania broni więc zgodził się na podróż z nieznajomym i zawarł z nim umowę, że będzie mógł zrobić z planami co tylko zachce, lecz przed tym on wykorzysta schematy do wytworzenia sobie nowej broni.

Je hebt het einde van de gepubliceerde delen bereikt.

⏰ Laatst bijgewerkt: Aug 25, 2019 ⏰

Voeg dit verhaal toe aan je bibliotheek om op de hoogte gebracht te worden van nieuwe delen!

Light from DarknessWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu